Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 12

- Naprawdę tak sądziła?
- Poważnie, stary! Wcale nie wypiła dużo, więc nie wiem czemu tak pomyślała. Trochę się zataczaliśmy z tej taksówki, ale przecież bym tego nie zrobił po pijaku.
- No cóż, najwyraźniej ona już robiła takie rzeczy.
Horan prowadził tę luźną pogawędkę o minionym tygodniu ze swoim przyjacielem, Zaynem Malikiem. Umówili się na piwo i mecz, szybciej pograli też trochę na konsoli i z apetytem zjedli po dużej pizzy. Siedzieli teraz przed telewizorem i z zainteresowaniem śledzili jak piłka przemieszcza się na boisku. Popijali złocisty napój, a między łykami opowiadali sobie o świętach. Malik zwykł obchodzić Boże Narodzenie po swojemu, tego roku zaś spędził je z narzeczoną, której bardzo zależało na jego towarzystwie. Z tego co wyjawił Niallowi większość czasu przebywali w małej górskiej chatce gdzieś w europejskich górach. Nie pytał o nic więcej, bo wiedział, że albo kolega sam mu powie, albo dowie się tego od tabloidów.
- A tak w ogóle to umówiłem cię na randkę.
- C-co? Kurwa, Zayn, miałeś tego więcej nie robić, zadbam o siebie.
- Spokojnie, tym razem to podwójna randka, pójdziesz z Davem, pamiętasz go? - Niall zniesmaczony skinął głową, więc Malik kontynuował. - Perrie miała jakąś samotną koleżankę, która weźmie jakąś swoją znajomą żeby czuć się pewniej. No to załatwiłem ci wyjście, rozwesel się trochę!
- Ugh, mam nadzieję, że to nie kolejna pusta lala, która chcę się spotkać tylko dlatego, że jestem kim jestem. Niech ci będzie, ale temat skończony na teraz. Oglądam mecz, dobra?
Niall dokładnie pamiętał każdą z „randek” na którą umówił go Zayn. Jemu się poszczęściło i miał przy sobie Edwards, więc postanowił bawić się w swatkę i pomóc przyjacielowi. On jednak nie czuł potrzeby, żeby co tydzień wychodzić gdzieś z jakąś panną. Pierwsza z nich była całkiem miła, ale szybko okazało się, że jest ukrytą maniaczką zespołu. Kilka dziewczyn później spotkał się z dziewczyną o latynoskiej urodzie, która była naprawdę śliczna. Ta jednak nie potrafiła wydukać ani słowa po angielsku, a próby zagadania po hiszpańsku też spełzły na niczym, była bowiem Portugalką. Jeszcze inna miała być powabną blondynką w zwiewnej sukience, ale zamiast zapowiedzianej osoby zjawiła się dziewczyna w glanach i burzą czerwonych włosów na głowie. Nie przeszkadzałoby mu nic z tych rzeczy, gdyby rzeczywiście wiedział z kim się umawia. Albo raczej jest umawiany. Jeszcze żadna randka w ciemno nie skończyła się dla niego dobrze. Miał cichą nadzieję, że tym razem dziewczyna nie okaże się plastikową królową dramatu albo kujonką nie potrafiącą nawiązać zwykłej, niezobowiązującej rozmowy.
Mecz skończył się remisem co nie do końca zadowoliło chłopaków, ale woleli taki wynik niż przegraną drużyny, której kibicowali. Posiedzieli jeszcze trochę, dokończyli swoje napoje, ale około północy Zayn zmył się z domu Irlandczyka i Niall został sam. Chwycił w rękę pilota i otworzywszy kolejną puszkę piwa przełączał kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Zostawił na jakimś turnieju wiedzy, ale zadawane pytania niezbyt do niego docierały.
Odstawił na stolik puszkę i zamiast niej chwycił komórkę. Obrócił nią w dłoniach kilkakrotnie po czym odblokował i przyglądał się ikonom na wyświetlaczu. Otworzył aplikację twittera, odpowiedział paru fanom, zaobserwował kilka osób i napisał kilka słów o minionej grze. Wyszedł z aplikacji zanim zalała go kolejna fala piszących doń ludzi. Odetchnął i z wahaniem nacisnął ikonę wiadomości. Jego palec zawisł nad dotykową klawiaturą, ale zanim się zorientował wysłał wiadomość.
„Co robisz?” - tak brzmiała treść smsa. Po przeczytaniu jej kilka razy uderzył się otwartą dłonią w czoło. Brzmiał jak desperat, a naprawdę tego nie chciał. Rzucił telefon na poduszkę obok siebie zdając sobie sprawę z tego, że jest troszkę pijany i nie powinien tego pisać. Nie wysilił się nawet na głupie „cześć”. Skupił całą swoją uwagę na zadanym przez prowadzącego pytaniu, ale szybko została rozburzona, bo usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości tekstowej.
Bojąc się odpowiedzi opóźniał odblokowanie ekranu, ale ciekawość była większa niż siła woli i sekundy później z uśmiechem przeczytał „Miło cię znowu słyszeć. Będę oglądać film, a ty?”. Kilka smsów później podobnie jak rozmówczyni przełączył na kanał piąty, zrobił szybkie zdjęcie, które wstawił na instagrama i wpatrywał się, już trzeźwym wzrokiem, w duży ekran. Czasem skomentował coś na głos i szybko pisał to do przyjaciółki, co ona zresztą też robiła. Jak głupi szczerzył się na zmianę do małego i dużego ekranu ciesząc się równocześnie z rozmowy jak i komedii, którą oglądał.
Około trzeciej w nocy naszedł go potrzeba snu, więc napisał pożegnalne „Dobranoc xx” i nie czekając na odpowiedź poszedł do łóżka i zasnął w mgnieniu oka.

Jade, Sienna i Ariel siedziały w salonie przed telewizorem oglądając nocną powtórkę programu o doborze sukien ślubnych, podczas gdy Tony z dziewczynkami już dawno spali, wyczerpani zabawą w atomówki. Ariel malowała paznokcie u nóg Jade, podczas gdy ta leniwie obcinała rozdwojone końcówki włosów. Najstarsza z nich zaczynała powoli odwijać z włosów ręcznik, pod którym miała maskę koloryzującą. Kiedy wszystkie skończyły swoje dotychczasowe czynności i siedziały tak w pidżamach, niczym nastolatki na pidżama-party, skupiając całą swoją uwagę na kolejnej pannie młodej Sienne wstała z miejsca i przysłaniając widok na ekran z poważną miną czekała, aż uwaga przyjaciółek skupi się właśnie na niej.
- Więc... jesteście moimi przyjaciółkami i... muszę wam coś powiedzieć.
- Tylko szybko, bo przysłaniasz mi tego seksownego drużbę! - zażartowała Jade, ale sądząc po minie blondynki przed sobą i kuksańcu, którego dostała od rudowłosej, to było coś ważnego, więc tylko spuściła na chwilę wzrok i czekała na ciąg dalszy.
- Ja i Tony... My... - odchrząknęła - To naprawdę trudne do powiedzenia... - urwała mając nadzieję, że dziewczyny się domyślą, jedyną rzeczą jaką im przyszła do głowy była jednak..
- Rozwodzicie się?! - zawołały jednocześnie.
- Och, nie, nie! W żadnym wypadku! Wręcz przeciwnie, my... Chcielibyśmy odnowić naszą przysięgę i... staramy się o kolejne dziecko.
Jade konsumowała właśnie ciastko z galaretką, które, w połowie przeżute, wypadło jej z ust, kiedy ze zdziwienia otworzyła je tak szeroko. Papka upadła na jej kolana, ale niezbyt się tym przejęła, bo nadal nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Reakcja Ariel nie była mniej gwałtowna, poprawiając się właśnie w kocu zaplątała się w taki sposób że skończyła na podłodze.
- Co, kurwa, że jak? Znaczy, świetnie, ale... co? - wydukała piegowata.
- Uh, po co wam mówiłam, myślałam, że się ucieszycie razem ze mną!
- Cieszymy się, ale, cholera, jak to? - powiedziała druga przyjaciółka.
- No wiecie, mój zegar biologiczny tyka, a pomyśleliśmy, że miło byłoby mieć jeszcze jednego Rileya w rodzinie...
- Chcecie mieć synka, prawda? Tony na pewno by chciał.
- Muszę się napić - przerwała Ariel. - To dla mnie za dużo.
Sienna spuściła wzrok i opadła na swój fotel, po kilku minutach Doyle wróciła z trzema szklankami wypełnionych lodem i whiskey w ręce. Zalała przyjaciółkom dno naczyń, sobie jednak nie żałowała alkoholu, po czym wzniosła toast „za Siennę Riley i jej niepoczęte jeszcze dziecko” i krzywiąc się opróżniła naczynie. Niezręcznie było jej pytać czy mają zamiar sobie jakoś pomóc, ale po kolejnej porcji bursztynowego napoju przemogła się.
- Mam takie specjalne pigułki, które mają coś tam stymulować, czasem stosuje się je przy leczeniu niepłodności.
Ariel kiwnęła z głową ze zrozumieniem, choć nie do końca rozumiała. Nie chciała już nic dodawać, więc skupiła się na oglądaniu filmu, na który czekała i właśnie się zaczął. Nie docierało do niej, że Sienna i Tony naprawdę chcą po raz kolejny zostać rodzicami. A kiedy podliczyła, że Sienna miała dwadzieścia jeden lat, kiedy urodziła Claire – czyli dokładnie tyle ile sama skończy w tym roku – przeraziła się jeszcze bardziej. Zatopiła wargi w zimnych resztkach alkoholu i po prostu starała się miło spędzić wieczór.

Półprzytomny usłyszał dźwięk smsa tuż koło swojego ucha. Przewrócił się na drugi bok i chciał spać dalej, ale po pięciu minutach usłyszał dzwonek, więc wyciągnął rękę w stronę urządzenia, przesunął kilka razy po ekranie, nawet na niego nie patrząc, aż udało mu się odebrać rozmowę.
- Wstawaj, stary. Mamy problem.
- My mamy problem? Moim jedynym problemem jest to, że mnie obudziłeś, Zayn. Nie wolisz spać niż budzić mnie o... która właściwie jest godzina?
- Dochodzi pierwsza. Chodzi o twoją randkę. Laska, która miała przyjść z twoją dziewczyną zmieniła plany i potrzebujemy pilnie zastępstwa. Dave się nakręcił, nie chcę mu mówić, że przyjdzie ktoś inny niż miał przyjść.
- I dzwonisz do mnie ponieważ...?
- Bo chcę, żebyś zadzwonił do jakiejś swojej koleżanki i ją zgarnął po drodze.
- Boże, Malik, naprawdę? Dobra, ale następnym razem zapytaj mnie czy w ogóle chcę gdzieś wychodzić, pa.
Rozłączył się i już nieco obudzony zastanawiał się jak rozwiązać ten kłopot. Nie narzekał na brak towarzystwa ze strony płci pięknej, ale kogo miałby zabrać na tak zwykłe wyjście? Żadna modelka ani aktorka nie zgodziłaby się na wyjście z frajerowatym Davem. Nie znał nikogo, kto mieszka w Londynie i nie jest bardzo popul... Znał kogoś takiego.
Zszedł do kuchni, zaparzył poranną – choć już było popołudnie – kawę i wybierał między smsem a rozmową. Po upiciu połowy czarnego, słodkiego napoju i odczekaniu kilku minut wybrał numer dziewczyny i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Pracuję, czy to ważne? - niemal szepnęła do słuchawki.
- Cóż, teoretycznie nie, ale jednak całkiem...
- Oddzwonię za kilka minut.
Zanim zdążył coś powiedzieć dziewczyna się rozłączyła. Zanim telefon ponownie zadzwonił zrobić i zjeść kanapkę, sprzątnąć nieco w kuchni, oglądnąć pół odcinka serialu komediowego, który leciał w telewizji i stracić nadzieję. Wtem zadzwonił telefon, a Horan wstał jak oparzony i pobiegł w stronę telefonu, który zostawił na blacie w kuchni. Odczekał parę sekund, by nie pokazać jak bardzo czekał na telefon, ale też nie za długo, by rozmówczyni nie straciła sygnału.
- Cześć. Co słychać?
- Więc... to dość niezręczne, prosić cię o to, ale nie znam nikogo innego kto by się nadawał.
Objaśnił sytuację jąkając się co drugie słowo czym wywołał u Ariel niemały chichot, którego nie udało jej się stłumić wystarczająco dobrze. Kiedy skończył przez chwilę po drugiej stronie panowała głucha cisza, aż sprawdził, czy połączenie nie zostało zerwane, ale wszystko okazało się dobrze i sprawnie działać, bo w słuchawce rozległ się głos Doyle oświadczający, że chętnie mu pomoże. Podał jej miejsce i czas spotkania i jeszcze raz przeprosił za tak nagłą prośbę, po czym podziękował i przeprosił raz jeszcze. Rozłączył się zanim zdążył palnąć jakieś głupstwo i odetchnął z ulgą, że Dave, na którym mu specjalnie nie zależało, też będzie miał swoją randkę.
Wałęsał się po domu bez celu myśląc co powinien włożyć i wyobrażając sobie jak może wyglądać „jego dziewczyna”, jak to określił Zayn. Nie chciał wymagać za wiele, a potem czuć rozczarowania, ale nic nie poradził na to, że w jego umyśle zawitał obraz długonogiej brunteki z burzą loków na głowie. Taki opis pasowałby do koleżanki Perrie, nie znał ich za wielu, ale większość właśnie tak się prezentowała, co było dość dziwne. Przez następne dwie godziny grał na konsoli, a przerwał tylko dlatego, że poczuł skurcz w żołądku. Zrobił sobie prowizoryczny obiad, wiedząc, że za następne dwie godziny będzie w drodze na kolację. Zbliżała się czwarta po południu, kiedy w końcu wziął prysznic i zaczął szykować się do wyjścia. Założył bordową koszulę i czarne jeansy. Postawił nieco grzywkę, chwycił z szafki telefon i portfel, wsunął nogi w czarne, sportowe buty i zamykając od środka drzwi poszedł do garażu. Miał trochę mniej niż godzinę na dotarcie do centrum miasta i szczerze liczył, że nie przydarzy mu się żaden korek.
Koło restauracji od kilku minut stała dziewczyna opatulona w grafitowy płaszcz, z rudą czupryną, na którą spadały pojedyncze płatki śniegu. Dygotała z zimna i przeklinała się w duchu za to, że postanowiła ubrać spódnicę. Nie wiedziała jaki charakter będzie mieć ta kolacja, więc na wszelki wypadek zdecydowała, że będzie ładnie wyglądać, ale na dworze było zdecydowanie zbyt mroźno by same rajstopy miały chronić przed chłodem. Z każdej strony wypatrywała Nialla i dziękowała Bogu za kolor swoich włosów, bo jeśli ona nie zauważy jego, on na pewno zwróci uwagę na ogniste loki na jej głowie. Chyba, że do czasu kiedy się zjawi śnieg zasypie ją całą.
Dwie minuty przed szóstą ktoś zaskoczył ją z tyłu i był to oczywiście wesoły Irlandczyk, który sprawiał wrażenie, że naprawdę cieszy się z jej obecności. Odwzajemniła uśmiech i weszli do środka. Po czterech minutach dosiadł się do nich Dave, a po kolejnych trzech dziewczyna przedstawiająca się jako Carmela. Carmela ani trochę nie przypominała dziewczyny z wizji Horana – nie była zbyt wysoka, a na jej czoło opadały krótko ścięte, nienaturalnie jasne blond włosy. Niemniej jednak sprawiała wrażenie bardzo sympatycznej osoby.
Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca i zaznajomili się ze swoimi imionami podszedł kelner i wręczył im karty. Wszyscy otworzyli przed sobą menu i śledzili pokaźny wybór dań.
- Mają tu całkiem spory wybór wegańskich potraw! - ucieszyła się Carmela.
- Więc... nie jesz mięsa? - zapytał ze zdziwieniem Dave.
- Oczywiście, że nie! Jak mogłabym skrzywdzić moich braci i moje siostry? Oni zasługują na życie tak samo jak i my.
Ariel przewróciła oczami pragnąc powiedzieć „świruska”, ale powstrzymała się i tylko głupio uśmiechnęła. Zerknęła na wspomniane przez blondynkę dania i, o dziwo, naprawdę było ich dużo. Były tam zarówno zupy, makarony i zapiekane drobiazgi jak i wegańskie desery. Doyle z niesmakiem przerzuciła kartkę by znaleźć coś dla siebie.
- Jeśli byłbyś tak dobry, Niall, i wy zresztą też, kochani – zwróciła się do Dave'a i Ariel na co rudowłosa skrzywiła się słysząc określenie „kochani” na ich dwójkę – zamówcie coś bezmięsnego. Byłoby mi bardzo miło widzieć, jak wspaniałymi ludźmi jesteście.
Piegowata po raz kolejny powstrzymała się od wypowiedzenia jakiegoś uszczypliwego komentarza i z bardzo sztucznym uśmiechem, którym usiłowała zakryć niezadowolenie, pokiwała głową. Kim jest ta kobieta, że zabrania jej mięsa? Dlaczego w ogóle Niall się z nią umówił, a do tego wciągnął jeszcze ją? Przeklęła pod nosem ponownie szukając czegoś dla siebie, tym razem wśród dań w którym nie było ani grama mięsa. Podniosła wzrok by spojrzeć na Horana, który siedział po skosie. Jego mina też nie wyrażała zachwytu. Siedzący naprzeciwko Dave z prawdziwym uśmiechem czytał menu, a siedząca obok Carmela... Ona chyba była w raju, pewnie sądziła, że znalazła duchowych przyjaciół.
Kiedy zjawił się kelner wszyscy zamówili jakieś danie, ku uciesze blondynki, która z tej radości aż klasnęła w dłonie. Zaczęła jakąś rozmowę o swojej pracy jako asystentka reżysera na planie któregoś z seriali, co bez reszty pochłonęło Dave'a, a Niall słuchał jej z wyraźnym zainteresowaniem. Dziewczyna ponownie wywróciła oczami. Nie dlatego, że nieznajoma skupiała na sobie większą uwagę niż ona sama, tylko dlatego, że nikt nie zwracał na nią uwagi. A, do cholery, przyszła by ratować Dave'a od samotności.
Szurając odsunęła od stołu krzesło i rzuciła, że idzie zamówić sobie drinka. Podeszła do baru, odnalazła wzrokiem „ich” kelnera i zagadała do niego. Nie chciała go długo zatrzymywać, więc po minucie lub dwóch wróciła do stolika. Temat rozmowy prawie się nie zmienił, dalej rozmawiali o serialach.
Po pół godziny, w ekspresowym tempie, dwóch kelnerów przyniosło zamówione kolacje. Pieczarkowe pierogi stanęły przed Niallem, sojowe kotlety ze smażonymi ziemniakami przed Davem, a kukurydziane spaghetti przed Carmelą.
- Więc zgaduję, że grillowy zestaw jest dla panienki – odparł drugi, nieznany im kelner.
- Nie, proszę pana, ona zamawiała quiche, jestem tego pewna.
- A ja jestem pewien, że to danie do waszego stolika. Smacznego!
Z szatańskim uśmiechem na twarzy Ariel patrzyła na swój talerz. Zapiekane żeberka, kaszanka, kiełbasa i – jej ulubiona – kartkówka prosto z grilla. Kątem oka zerknęła na dziewczynę siedzącą obok, która w osłupieniu otworzyła usta. Zerknęła też na Dave'a – jego brwi były ściągnięte wysoko do góry, i Nialla – jego mina również wyrażała zdziwienie, ale także rozbawienie całą sytuacją.
- Chyba nie zamierzasz tego zjeść?
- Owszem, ze smakiem. Na zdrowie.
Mówiąc to zaczęła kroić pierwszą rzecz i polewając wszystko keczupem i musztardą, które również dostała, konsumować, zanim ktokolwiek zdążył jej zabrać stojące przed nią pyszności. Po zjedzeniu niemal wszystkiego odetchnęła z rozkoszą komentując jak dobre było jej danie. W trakcie całej kolacji Carmela trzymała lewą rękę na stole i próbowała palcami zakryć widok na Ariel, przez co musiała jeść tylko jedną dłonią, co wychodziło jej raczej nieudolnie. Kiedy kelner zabrał talerze i podał drinki Carmeli wrócił dobry humor i znowu wesoło gawędziła i o najnowszym serialu, który właśnie wyemitowali. Dave prawie oszalał ze szczęścia, kiedy dowiedział się, że nie jest jedynym, który go ogląda.
Utkwiła wzrok w Niallu, który oczami wołał o pomoc. Jego spojrzenie wołało „weź mnie stąd, błagam, albo zakop żywcem!”. Uśmiechnęła się pokrzepiająco i dyskretnie wskazała na bar. Odsunęła krzesło – dwójka pochłonięta rozmową nawet nie zwróciła na to uwagi – i czekając na Horana, któremu też nie poświęcili ani spojrzenia, poszli do baru. Zatrzymała się jednak w połowie drogi i upewniając się, że oboje zabrali wszystkie swoje rzeczy wyszła na zewnątrz. Zdezorientowany piosenkarz podążył jej krokiem i stanęli przed drzwiami restauracji.
- Czy ty właśnie...? To było cholernie wredne.
- Dziękuję.
Ukłoniła się przed jednoosobową publicznością. Przypomniała chłopakowi, żeby zapłacił za siebie i Carmelę, i wciskając mu pieniądze za duży zestaw mięsa, który skonsumowała dzisiejszego wieczoru. Lub raczej pożarła z apetytem. Chłopak z politowaniem na nią popatrzył i odsunął rękę z plikiem banknotów, zniknął za drzwiami i wrócił minuty później. Kiedy z powrotem stali na chodniku Ariel kończyła palić papierosa. Śnieg przestał padać, ale wszędzie było go pełno. Niall zaoferował swoje ramię i wolnym spacerkiem poszli w stronę auta chłopaka.

 ● ● ● 

witam was serdecznie! (: jak mijają wakacje? u mnie powiewa nudą i smutam przez to. wiem, że są wakacje i nikomu nic się nie chce, ale jeśli przeczytałyście rozdział, to wiedzcie, że komentarz znaczy naprawdę wiele. z góry bardzo, bardzo dziękuję. luv ya ♥

Ślicznie proszę o komentarze .xx

8 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, nie powiem ;3
    Rozbawiła mnie ta sytuacja z Carmelą i Ariel haha :D
    Ja też bym zamówiła to, na co mam ochotę ;3 Tym bardziej, że ja lubię mięsko haha xD
    Miłych wakacji ;) Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny roździał. Jak już nie raz ci pisałam to mój ulubionu ff. I będę to przypominać w każdym komentarzu. Ale mam małą nadzieję że nie bedzie tu za duzo klotni. Pozdr. @my_sweet_girls xx

    OdpowiedzUsuń
  3. no to uwielbiam wredną ariel ahahhaha ;]]] genialny ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, genialny jak zawsze xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha no nie mogę genialny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. rozdział jest niesamowity! najlepsze opowiadanie jakie dotąd czytałam. Zabawna była ta sytuacja Ariel z Carmelą. Cieszyłam się jak głupia jak czytalam o Rudej i Blondynie, oni muszą być razem :D znakomity rozdział, czekam z niecierpliwością na next :) udanych wakacji oraz weny kochanie! xx @ojda_ojda

    OdpowiedzUsuń
  7. hahah, od samego początku czułam, że Ariel to zrobi i nie myliłam się! Wiele uśmiechu przyniósł mi fragment, gdzie to Niall "mówił" o wszystkich swoich nieudanych randkach, sporo ich było, ale co się dziwić. Podoba mi się i czekam na kolejny! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  8. świetneeeee <3333333333333 Coś tak myślałam, że ta kolacja będzie jakimś niewypałem. Uśmiałam się jak Ariel i Niall ich zostawili. Nie mogę się doczekać następnej części <3
    @PModzelewska

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.