-
Naprawdę tak sądziła?
-
Poważnie, stary! Wcale nie wypiła dużo, więc nie wiem czemu tak
pomyślała. Trochę się zataczaliśmy z tej taksówki, ale przecież
bym tego nie zrobił po pijaku.
-
No cóż, najwyraźniej ona już robiła takie rzeczy.
Horan
prowadził tę luźną pogawędkę o minionym tygodniu ze swoim
przyjacielem, Zaynem Malikiem. Umówili się na piwo i mecz, szybciej
pograli też trochę na konsoli i z apetytem zjedli po dużej pizzy.
Siedzieli teraz przed telewizorem i z zainteresowaniem śledzili jak
piłka przemieszcza się na boisku. Popijali złocisty napój, a
między łykami opowiadali sobie o świętach. Malik zwykł obchodzić
Boże Narodzenie po swojemu, tego roku zaś spędził je z
narzeczoną, której bardzo zależało na jego towarzystwie. Z tego
co wyjawił Niallowi większość czasu przebywali w małej górskiej
chatce gdzieś w europejskich górach. Nie pytał o nic więcej, bo
wiedział, że albo kolega sam mu powie, albo dowie się tego od
tabloidów.
-
A tak w ogóle to umówiłem cię na randkę.
-
C-co? Kurwa, Zayn, miałeś tego więcej nie robić, zadbam o siebie.
-
Spokojnie, tym razem to podwójna randka, pójdziesz z Davem,
pamiętasz go? - Niall zniesmaczony skinął głową, więc Malik
kontynuował. - Perrie miała jakąś samotną koleżankę, która
weźmie jakąś swoją znajomą żeby czuć się pewniej. No to
załatwiłem ci wyjście, rozwesel się trochę!
-
Ugh, mam nadzieję, że to nie kolejna pusta lala, która chcę się
spotkać tylko dlatego, że jestem kim jestem. Niech ci będzie, ale
temat skończony na teraz. Oglądam mecz, dobra?
Niall
dokładnie pamiętał każdą z „randek” na którą umówił go
Zayn. Jemu się poszczęściło i miał przy sobie Edwards, więc
postanowił bawić się w swatkę i pomóc przyjacielowi. On jednak
nie czuł potrzeby, żeby co tydzień wychodzić gdzieś z jakąś
panną. Pierwsza z nich była całkiem miła, ale szybko okazało
się, że jest ukrytą maniaczką zespołu. Kilka dziewczyn później
spotkał się z dziewczyną o latynoskiej urodzie, która była
naprawdę śliczna. Ta jednak nie potrafiła wydukać ani słowa po
angielsku, a próby zagadania po hiszpańsku też spełzły na
niczym, była bowiem Portugalką. Jeszcze inna miała być powabną
blondynką w zwiewnej sukience, ale zamiast zapowiedzianej osoby
zjawiła się dziewczyna w glanach i burzą czerwonych włosów na
głowie. Nie przeszkadzałoby mu nic z tych rzeczy, gdyby
rzeczywiście wiedział z kim się umawia. Albo raczej jest umawiany.
Jeszcze żadna randka w ciemno nie skończyła się dla niego dobrze.
Miał cichą nadzieję, że tym razem dziewczyna nie okaże się
plastikową królową dramatu albo kujonką nie potrafiącą nawiązać
zwykłej, niezobowiązującej rozmowy.
Mecz
skończył się remisem co nie do końca zadowoliło chłopaków, ale
woleli taki wynik niż przegraną drużyny, której kibicowali.
Posiedzieli jeszcze trochę, dokończyli swoje napoje, ale około
północy Zayn zmył się z domu Irlandczyka i Niall został sam.
Chwycił w rękę pilota i otworzywszy kolejną puszkę piwa
przełączał kanały w poszukiwaniu czegoś ciekawego. Zostawił na
jakimś turnieju wiedzy, ale zadawane pytania niezbyt do niego
docierały.
Odstawił
na stolik puszkę i zamiast niej chwycił komórkę. Obrócił nią w
dłoniach kilkakrotnie po czym odblokował i przyglądał się ikonom
na wyświetlaczu. Otworzył aplikację twittera, odpowiedział paru
fanom, zaobserwował kilka osób i napisał kilka słów o minionej
grze. Wyszedł z aplikacji zanim zalała go kolejna fala piszących
doń ludzi. Odetchnął i z wahaniem nacisnął ikonę wiadomości.
Jego palec zawisł nad dotykową klawiaturą, ale zanim się
zorientował wysłał wiadomość.
„Co
robisz?” - tak brzmiała treść smsa. Po przeczytaniu jej kilka
razy uderzył się otwartą dłonią w czoło. Brzmiał jak desperat,
a naprawdę tego nie chciał. Rzucił telefon na poduszkę obok
siebie zdając sobie sprawę z tego, że jest troszkę pijany i nie
powinien tego pisać. Nie wysilił się nawet na głupie „cześć”.
Skupił całą swoją uwagę na zadanym przez prowadzącego pytaniu,
ale szybko została rozburzona, bo usłyszał dźwięk przychodzącej
wiadomości tekstowej.
Bojąc
się odpowiedzi opóźniał odblokowanie ekranu, ale ciekawość była
większa niż siła woli i sekundy później z uśmiechem przeczytał
„Miło cię znowu słyszeć. Będę oglądać film, a ty?”. Kilka
smsów później podobnie jak rozmówczyni przełączył na kanał
piąty, zrobił szybkie zdjęcie, które wstawił na instagrama i
wpatrywał się, już trzeźwym wzrokiem, w duży ekran. Czasem
skomentował coś na głos i szybko pisał to do przyjaciółki, co
ona zresztą też robiła. Jak głupi szczerzył się na zmianę do
małego i dużego ekranu ciesząc się równocześnie z rozmowy jak i
komedii, którą oglądał.
Około
trzeciej w nocy naszedł go potrzeba snu, więc napisał pożegnalne
„Dobranoc xx” i nie czekając na odpowiedź poszedł do łóżka
i zasnął w mgnieniu oka.
Jade,
Sienna i Ariel siedziały w salonie przed telewizorem oglądając
nocną powtórkę programu o doborze sukien ślubnych, podczas gdy
Tony z dziewczynkami już dawno spali, wyczerpani zabawą w atomówki.
Ariel malowała paznokcie u nóg Jade, podczas gdy ta leniwie
obcinała rozdwojone końcówki włosów. Najstarsza z nich zaczynała
powoli odwijać z włosów ręcznik, pod którym miała maskę
koloryzującą. Kiedy wszystkie skończyły swoje dotychczasowe
czynności i siedziały tak w pidżamach, niczym nastolatki na
pidżama-party, skupiając całą swoją uwagę na kolejnej pannie
młodej Sienne wstała z miejsca i przysłaniając widok na ekran z
poważną miną czekała, aż uwaga przyjaciółek skupi się właśnie
na niej.
-
Więc... jesteście moimi przyjaciółkami i... muszę wam coś
powiedzieć.
-
Tylko szybko, bo przysłaniasz mi tego seksownego drużbę! -
zażartowała Jade, ale sądząc po minie blondynki przed sobą i
kuksańcu, którego dostała od rudowłosej, to było coś ważnego,
więc tylko spuściła na chwilę wzrok i czekała na ciąg dalszy.
-
Ja i Tony... My... - odchrząknęła - To naprawdę trudne do
powiedzenia... - urwała mając nadzieję, że dziewczyny się
domyślą, jedyną rzeczą jaką im przyszła do głowy była
jednak..
-
Rozwodzicie się?! - zawołały jednocześnie.
-
Och, nie, nie! W żadnym wypadku! Wręcz przeciwnie, my...
Chcielibyśmy odnowić naszą przysięgę i... staramy się o kolejne
dziecko.
Jade
konsumowała właśnie ciastko z galaretką, które, w połowie
przeżute, wypadło jej z ust, kiedy ze zdziwienia otworzyła je tak
szeroko. Papka upadła na jej kolana, ale niezbyt się tym przejęła,
bo nadal nie mogła uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Reakcja
Ariel nie była mniej gwałtowna, poprawiając się właśnie w kocu
zaplątała się w taki sposób że skończyła na podłodze.
-
Co, kurwa, że jak? Znaczy, świetnie, ale... co? - wydukała
piegowata.
-
Uh, po co wam mówiłam, myślałam, że się ucieszycie razem ze
mną!
-
Cieszymy się, ale, cholera, jak to? - powiedziała druga
przyjaciółka.
-
No wiecie, mój zegar biologiczny tyka, a pomyśleliśmy, że miło
byłoby mieć jeszcze jednego Rileya w rodzinie...
-
Chcecie mieć synka, prawda? Tony na pewno by chciał.
-
Muszę się napić - przerwała Ariel. - To dla mnie za dużo.
Sienna
spuściła wzrok i opadła na swój fotel, po kilku minutach Doyle
wróciła z trzema szklankami wypełnionych lodem i whiskey w ręce.
Zalała przyjaciółkom dno naczyń, sobie jednak nie żałowała
alkoholu, po czym wzniosła toast „za Siennę Riley i jej
niepoczęte jeszcze dziecko” i krzywiąc się opróżniła
naczynie. Niezręcznie było jej pytać czy mają zamiar sobie jakoś
pomóc, ale po kolejnej porcji bursztynowego napoju przemogła się.
-
Mam takie specjalne pigułki, które mają coś tam stymulować,
czasem stosuje się je przy leczeniu niepłodności.
Ariel
kiwnęła z głową ze zrozumieniem, choć nie do końca rozumiała.
Nie chciała już nic dodawać, więc skupiła się na oglądaniu
filmu, na który czekała i właśnie się zaczął. Nie docierało
do niej, że Sienna i Tony naprawdę chcą po raz kolejny zostać
rodzicami. A kiedy podliczyła, że Sienna miała dwadzieścia jeden
lat, kiedy urodziła Claire – czyli dokładnie tyle ile sama
skończy w tym roku – przeraziła się jeszcze bardziej. Zatopiła
wargi w zimnych resztkach alkoholu i po prostu starała się miło
spędzić wieczór.
Półprzytomny
usłyszał dźwięk smsa tuż koło swojego ucha. Przewrócił się
na drugi bok i chciał spać dalej, ale po pięciu minutach usłyszał
dzwonek, więc wyciągnął rękę w stronę urządzenia, przesunął
kilka razy po ekranie, nawet na niego nie patrząc, aż udało mu się
odebrać rozmowę.
-
Wstawaj, stary. Mamy problem.
-
My mamy problem? Moim jedynym problemem jest to, że mnie obudziłeś,
Zayn. Nie wolisz spać niż budzić mnie o... która właściwie jest
godzina?
-
Dochodzi pierwsza. Chodzi o twoją randkę. Laska, która miała
przyjść z twoją dziewczyną zmieniła plany i potrzebujemy pilnie
zastępstwa. Dave się nakręcił, nie chcę mu mówić, że
przyjdzie ktoś inny niż miał przyjść.
-
I dzwonisz do mnie ponieważ...?
-
Bo chcę, żebyś zadzwonił do jakiejś swojej koleżanki i ją
zgarnął po drodze.
-
Boże, Malik, naprawdę? Dobra, ale następnym razem zapytaj mnie czy
w ogóle chcę gdzieś wychodzić, pa.
Rozłączył
się i już nieco obudzony zastanawiał się jak rozwiązać ten
kłopot. Nie narzekał na brak towarzystwa ze strony płci pięknej,
ale kogo miałby zabrać na tak zwykłe wyjście? Żadna modelka ani
aktorka nie zgodziłaby się na wyjście z frajerowatym Davem. Nie
znał nikogo, kto mieszka w Londynie i nie jest bardzo popul... Znał
kogoś takiego.
Zszedł
do kuchni, zaparzył poranną – choć już było popołudnie –
kawę i wybierał między smsem a rozmową. Po upiciu połowy
czarnego, słodkiego napoju i odczekaniu kilku minut wybrał numer
dziewczyny i nacisnął zieloną słuchawkę.
-
Pracuję, czy to ważne? - niemal szepnęła do słuchawki.
-
Cóż, teoretycznie nie, ale jednak całkiem...
-
Oddzwonię za kilka minut.
Zanim
zdążył coś powiedzieć dziewczyna się rozłączyła. Zanim
telefon ponownie zadzwonił zrobić i zjeść kanapkę, sprzątnąć
nieco w kuchni, oglądnąć pół odcinka serialu komediowego, który
leciał w telewizji i stracić nadzieję. Wtem zadzwonił telefon, a
Horan wstał jak oparzony i pobiegł w stronę telefonu, który
zostawił na blacie w kuchni. Odczekał parę sekund, by nie pokazać
jak bardzo czekał na telefon, ale też nie za długo, by rozmówczyni
nie straciła sygnału.
-
Cześć. Co słychać?
-
Więc... to dość niezręczne, prosić cię o to, ale nie znam
nikogo innego kto by się nadawał.
Objaśnił
sytuację jąkając się co drugie słowo czym wywołał u Ariel
niemały chichot, którego nie udało jej się stłumić
wystarczająco dobrze. Kiedy skończył przez chwilę po drugiej
stronie panowała głucha cisza, aż sprawdził, czy połączenie nie
zostało zerwane, ale wszystko okazało się dobrze i sprawnie
działać, bo w słuchawce rozległ się głos Doyle oświadczający,
że chętnie mu pomoże. Podał jej miejsce i czas spotkania i
jeszcze raz przeprosił za tak nagłą prośbę, po czym podziękował
i przeprosił raz jeszcze. Rozłączył się zanim zdążył palnąć
jakieś głupstwo i odetchnął z ulgą, że Dave, na którym mu
specjalnie nie zależało, też będzie miał swoją randkę.
Wałęsał
się po domu bez celu myśląc co powinien włożyć i wyobrażając
sobie jak może wyglądać „jego dziewczyna”, jak to określił
Zayn. Nie chciał wymagać za wiele, a potem czuć rozczarowania, ale
nic nie poradził na to, że w jego umyśle zawitał obraz
długonogiej brunteki z burzą loków na głowie. Taki opis pasowałby
do koleżanki Perrie, nie znał ich za wielu, ale większość
właśnie tak się prezentowała, co było dość dziwne. Przez
następne dwie godziny grał na konsoli, a przerwał tylko dlatego,
że poczuł skurcz w żołądku. Zrobił sobie prowizoryczny obiad,
wiedząc, że za następne dwie godziny będzie w drodze na kolację.
Zbliżała się czwarta po południu, kiedy w końcu wziął prysznic
i zaczął szykować się do wyjścia. Założył bordową koszulę i
czarne jeansy. Postawił nieco grzywkę, chwycił z szafki telefon i
portfel, wsunął nogi w czarne, sportowe buty i zamykając od środka
drzwi poszedł do garażu. Miał trochę mniej niż godzinę na
dotarcie do centrum miasta i szczerze liczył, że nie przydarzy mu
się żaden korek.
Koło
restauracji od kilku minut stała dziewczyna opatulona w grafitowy
płaszcz, z rudą czupryną, na którą spadały pojedyncze płatki
śniegu. Dygotała z zimna i przeklinała się w duchu za to, że
postanowiła ubrać spódnicę. Nie wiedziała jaki charakter będzie
mieć ta kolacja, więc na wszelki wypadek zdecydowała, że będzie
ładnie wyglądać, ale na dworze było zdecydowanie zbyt mroźno by
same rajstopy miały chronić przed chłodem. Z każdej strony
wypatrywała Nialla i dziękowała Bogu za kolor swoich włosów, bo
jeśli ona nie zauważy jego, on na pewno zwróci uwagę na ogniste
loki na jej głowie. Chyba, że do czasu kiedy się zjawi śnieg
zasypie ją całą.
Dwie
minuty przed szóstą ktoś zaskoczył ją z tyłu i był to
oczywiście wesoły Irlandczyk, który sprawiał wrażenie, że
naprawdę cieszy się z jej obecności. Odwzajemniła uśmiech i
weszli do środka. Po czterech minutach dosiadł się do nich Dave, a
po kolejnych trzech dziewczyna przedstawiająca się jako Carmela.
Carmela ani trochę nie przypominała dziewczyny z wizji Horana –
nie była zbyt wysoka, a na jej czoło opadały krótko ścięte,
nienaturalnie jasne blond włosy. Niemniej jednak sprawiała wrażenie
bardzo sympatycznej osoby.
Kiedy
wszyscy zajęli swoje miejsca i zaznajomili się ze swoimi imionami
podszedł kelner i wręczył im karty. Wszyscy otworzyli przed sobą
menu i śledzili pokaźny wybór dań.
-
Mają tu całkiem spory wybór wegańskich potraw! - ucieszyła się
Carmela.
-
Więc... nie jesz mięsa? - zapytał ze zdziwieniem Dave.
-
Oczywiście, że nie! Jak mogłabym skrzywdzić moich braci i moje
siostry? Oni zasługują na życie tak samo jak i my.
Ariel
przewróciła oczami pragnąc powiedzieć „świruska”, ale
powstrzymała się i tylko głupio uśmiechnęła. Zerknęła na
wspomniane przez blondynkę dania i, o dziwo, naprawdę było ich
dużo. Były tam zarówno zupy, makarony i zapiekane drobiazgi jak i
wegańskie desery. Doyle z niesmakiem przerzuciła kartkę by znaleźć
coś dla siebie.
-
Jeśli byłbyś tak dobry, Niall, i wy zresztą też, kochani –
zwróciła się do Dave'a i Ariel na co rudowłosa skrzywiła się
słysząc określenie „kochani” na ich dwójkę – zamówcie coś
bezmięsnego. Byłoby mi bardzo miło widzieć, jak wspaniałymi
ludźmi jesteście.
Piegowata
po raz kolejny powstrzymała się od wypowiedzenia jakiegoś
uszczypliwego komentarza i z bardzo sztucznym uśmiechem, którym
usiłowała zakryć niezadowolenie, pokiwała głową. Kim jest ta
kobieta, że zabrania jej mięsa? Dlaczego w ogóle Niall się z nią
umówił, a do tego wciągnął jeszcze ją? Przeklęła pod nosem
ponownie szukając czegoś dla siebie, tym razem wśród dań w
którym nie było ani grama mięsa. Podniosła wzrok by spojrzeć na
Horana, który siedział po skosie. Jego mina też nie wyrażała
zachwytu. Siedzący naprzeciwko Dave z prawdziwym uśmiechem czytał
menu, a siedząca obok Carmela... Ona chyba była w raju, pewnie
sądziła, że znalazła duchowych przyjaciół.
Kiedy
zjawił się kelner wszyscy zamówili jakieś danie, ku uciesze
blondynki, która z tej radości aż klasnęła w dłonie. Zaczęła
jakąś rozmowę o swojej pracy jako asystentka reżysera na planie
któregoś z seriali, co bez reszty pochłonęło Dave'a, a Niall
słuchał jej z wyraźnym zainteresowaniem. Dziewczyna ponownie
wywróciła oczami. Nie dlatego, że nieznajoma skupiała na sobie
większą uwagę niż ona sama, tylko dlatego, że nikt nie zwracał
na nią uwagi. A, do cholery, przyszła by ratować Dave'a od
samotności.
Szurając
odsunęła od stołu krzesło i rzuciła, że idzie zamówić sobie
drinka. Podeszła do baru, odnalazła wzrokiem „ich” kelnera i
zagadała do niego. Nie chciała go długo zatrzymywać, więc po
minucie lub dwóch wróciła do stolika. Temat rozmowy prawie się
nie zmienił, dalej rozmawiali o serialach.
Po
pół godziny, w ekspresowym tempie, dwóch kelnerów przyniosło
zamówione kolacje. Pieczarkowe pierogi stanęły przed Niallem,
sojowe kotlety ze smażonymi ziemniakami przed Davem, a kukurydziane
spaghetti przed Carmelą.
-
Więc zgaduję, że grillowy zestaw jest dla panienki – odparł
drugi, nieznany im kelner.
-
Nie, proszę pana, ona zamawiała quiche, jestem tego pewna.
-
A ja jestem pewien, że to danie do waszego stolika. Smacznego!
Z
szatańskim uśmiechem na twarzy Ariel patrzyła na swój talerz.
Zapiekane żeberka, kaszanka, kiełbasa i – jej ulubiona –
kartkówka prosto z grilla. Kątem oka zerknęła na dziewczynę
siedzącą obok, która w osłupieniu otworzyła usta. Zerknęła też
na Dave'a – jego brwi były ściągnięte wysoko do góry, i Nialla
– jego mina również wyrażała zdziwienie, ale także rozbawienie
całą sytuacją.
-
Chyba nie zamierzasz tego zjeść?
-
Owszem, ze smakiem. Na zdrowie.
Mówiąc
to zaczęła kroić pierwszą rzecz i polewając wszystko keczupem i
musztardą, które również dostała, konsumować, zanim ktokolwiek
zdążył jej zabrać stojące przed nią pyszności. Po zjedzeniu
niemal wszystkiego odetchnęła z rozkoszą komentując jak dobre
było jej danie. W trakcie całej kolacji Carmela trzymała lewą
rękę na stole i próbowała palcami zakryć widok na Ariel, przez
co musiała jeść tylko jedną dłonią, co wychodziło jej raczej
nieudolnie. Kiedy kelner zabrał talerze i podał drinki Carmeli
wrócił dobry humor i znowu wesoło gawędziła i o najnowszym
serialu, który właśnie wyemitowali. Dave prawie oszalał ze
szczęścia, kiedy dowiedział się, że nie jest jedynym, który go
ogląda.
Utkwiła
wzrok w Niallu, który oczami wołał o pomoc. Jego spojrzenie wołało
„weź mnie stąd, błagam, albo zakop żywcem!”. Uśmiechnęła
się pokrzepiająco i dyskretnie wskazała na bar. Odsunęła krzesło
– dwójka pochłonięta rozmową nawet nie zwróciła na to uwagi –
i czekając na Horana, któremu też nie poświęcili ani spojrzenia,
poszli do baru. Zatrzymała się jednak w połowie drogi i upewniając
się, że oboje zabrali wszystkie swoje rzeczy wyszła na zewnątrz.
Zdezorientowany piosenkarz podążył jej krokiem i stanęli przed
drzwiami restauracji.
-
Czy ty właśnie...? To było cholernie wredne.
-
Dziękuję.
Ukłoniła
się przed jednoosobową publicznością. Przypomniała chłopakowi,
żeby zapłacił za siebie i Carmelę, i wciskając mu pieniądze za
duży zestaw mięsa, który skonsumowała dzisiejszego wieczoru. Lub
raczej pożarła z apetytem. Chłopak z politowaniem na nią
popatrzył i odsunął rękę z plikiem banknotów, zniknął za
drzwiami i wrócił minuty później. Kiedy z powrotem stali na
chodniku Ariel kończyła palić papierosa. Śnieg przestał padać,
ale wszędzie było go pełno. Niall zaoferował swoje ramię i
wolnym spacerkiem poszli w stronę auta chłopaka.
●
● ●
witam
was serdecznie! (: jak mijają wakacje? u mnie powiewa nudą i smutam
przez to. wiem, że są wakacje i nikomu nic się nie chce, ale jeśli
przeczytałyście rozdział, to wiedzcie, że komentarz znaczy
naprawdę wiele. z góry bardzo, bardzo dziękuję. luv ya ♥
Ślicznie proszę o komentarze .xx
Fajny rozdział, nie powiem ;3
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie ta sytuacja z Carmelą i Ariel haha :D
Ja też bym zamówiła to, na co mam ochotę ;3 Tym bardziej, że ja lubię mięsko haha xD
Miłych wakacji ;) Czekam na nexta xx
@droowseex
Świetny roździał. Jak już nie raz ci pisałam to mój ulubionu ff. I będę to przypominać w każdym komentarzu. Ale mam małą nadzieję że nie bedzie tu za duzo klotni. Pozdr. @my_sweet_girls xx
OdpowiedzUsuńno to uwielbiam wredną ariel ahahhaha ;]]] genialny ;d
OdpowiedzUsuńSuper, genialny jak zawsze xx
OdpowiedzUsuńHaha no nie mogę genialny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńrozdział jest niesamowity! najlepsze opowiadanie jakie dotąd czytałam. Zabawna była ta sytuacja Ariel z Carmelą. Cieszyłam się jak głupia jak czytalam o Rudej i Blondynie, oni muszą być razem :D znakomity rozdział, czekam z niecierpliwością na next :) udanych wakacji oraz weny kochanie! xx @ojda_ojda
OdpowiedzUsuńhahah, od samego początku czułam, że Ariel to zrobi i nie myliłam się! Wiele uśmiechu przyniósł mi fragment, gdzie to Niall "mówił" o wszystkich swoich nieudanych randkach, sporo ich było, ale co się dziwić. Podoba mi się i czekam na kolejny! :D <3
OdpowiedzUsuńświetneeeee <3333333333333 Coś tak myślałam, że ta kolacja będzie jakimś niewypałem. Uśmiałam się jak Ariel i Niall ich zostawili. Nie mogę się doczekać następnej części <3
OdpowiedzUsuń@PModzelewska