Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 11

W przedostatni wieczór roku Ariel leżąc na łóżku, szczelnie owinięta kocem oddawała się lekturze jednej z książek, którą znalazła w biblioteczce Doyle'ów. Zatracała się z każdym słowem coraz bardziej, pragnęła dowiedzieć się losów bohaterów jak najszybciej było to możliwe. Przewróciła kartkę, odgarnęła opadające na twarz włosy i śledziła wzrokiem kolejne linijki. Zdawała się zapomnieć o problemie, który dręczył ją przez ostatnie kilka dni.
Bardzo spodobał jej się prezent od taty i macochy. Świstek papieru na który czekała od kilku lat, za każdym rokiem, jako nastolatka, niemal błagając o zgodę. Nigdy jej nie dostała, aż w końcu teraz, po tak długim czasie, niespodziewanie może spełnić swoje marzenie.
Był tylko jeden malutki haczyk, który był dość dużym problemem. Potrzebowała osoby towarzyszącej. Dylan sądził, że razem z rudowłosą przyjedzie jej przyjaciółka, także w odwiedziny do krewnych. Jade została tym razem w Londynie i plan praktycznie spełzł na niczym. Kogo miałaby wziąć? Pierwszego, lepszego przechodnia?
Była taka jedna osoba, która znajdowała się bardzo blisko i nie była całkiem obca. Ta osoba jednak nie pozostawiła jej żadnego kontaktu, jedynie sama miała jej numer telefonu, a nawet adres. Niestety ona nie mogła się pochwalić takimi danymi, więc uciekła choć na chwilę w zmyślony świat powieści. Kiedy już całkiem odpłynęła do fikcyjnej krainy komórka zawibrowała. Ta osoba właśnie dzwoniła.
- Cieszę się że dzwonisz! - przywitała się spokojnym, choć entuzjastycznym tonem.
- O... naprawdę? To świetnie... Bo widzisz, ja...
- Co robisz w Sylwestra? - przerwała wypowiedź rozmówcy, który wyraźnie plątał się we własnych słowach.
- Miałem pytać o to samo! Może byśmy gdzieś razem wyskoczyli...?
- Cudownie! - krzyknęła nieco zbyt uradowanym głosem. - Mam podwójny bilet na imprezę w centrum miasta, na pewno o niej słyszałeś. Jest tam co roku. Co o tym sądzisz?
Ustalili szczegóły i dziewczyna nie musiała się już martwić o to, że ostatni dzień roku spędzi samotnie. Co prawda nie spędziłaby go sama, gdyby nigdzie nie wyszła Connor i Ewan z pewnością dotrzymaliby jej towarzystwa, zasnęliby jednak około dziewiątej wieczorem i tyle by z tego było. Miała go jednak spędzić w towarzystwie równolatka, co oznaczało po prostu zabawę do białego rana.
Odłożyła telefon i powróciła do książki. Napływające problemy typu wybór kreacji czy dobór makijażu odeszły na dalszy plan, teraz liczyła się miłosna historia rozgrywająca się na kartkach papieru, które trzymała w rękach.

Sylwestrowego popołudnia, dość spokojnego za oknem, w domu Doyle'ów wcale spokojnie nie było. Dylan i Paige wybierali się na wspólny bal, chłopcy wariowali i pomimo czujnego oka opiekunki zdołali zrobić niemały bałagan, Ariel zaś od dłuższego czasu zajmowała łazienkę.
Zanurzona w wannie i otoczona grubą warstwą piany ani myślała się stamtąd ruszyć. Było jej wygodnie, ciepło, jej ciało było zrelaksowane, a włosy choć teraz nieco proste. Zerknęła na zegarek i uznała, że może tam jeszcze trochę zostać.
Przymrużyła oczy wyobrażając sobie to co ją dzisiaj czekało. Czekała na tę imprezę tyle lat, aż w końcu się tam pojawi. Widziała siebie pośród tańczących ludzi, widziała tam też, choć nieco jak przez mgłę, Nialla. Nie do końca docierało do niej, że właśnie z nim spędzi tegoroczne powitanie kolejnego roku.
- Halo? - odebrała szybko telefon i przestawiła na głośnik, by go nie zamoczyć.
- Cześć! Nie przeszkadzam? Co robisz? - po drugiej stronie słuchawki rozległ się głos wesołego blond Irlandczyka.
- Nie... ja... kąpiel biorę – zająknęła się.
- Widzę, że dzwonię o idealnej porze. - Dziewczyna wydała z siebie jakiś bliżej nieokreślony pomruk, więc zostawił ten temat i przeszedł do sedna sprawy. - Jaki mam założyć krawat? Nie wiem co w ogóle ludzie zakładają, nie byłem tam jeszcze!
- Załóż jakąś muszkę, co?
- A kolor koszuli? Co ubierasz? Chciałbym pasować, żeby było widać, że razem przyszliśmy! - Po drugiej stronie panowała głucha cisza. - Ariel? No weź, odpowiedz mi. Ariel? Utopiłaś się?
- Boże, po prostu ładnie wyglądaj – odpowiedziała wzdychając. - Chociaż i tak nie musisz zbyt wiele robić, żeby bosko wyglądać – mruknęła do siebie, jednak Horan wychwycił te słowa i stłumił chichot. - Lepiej mi powiedz gdzie się spotkamy?
Godzinę później piegowata leżała na łóżku w samej bieliźnie mętnie przyglądając się zawartości swojej tymczasowej szafy. Rozwiesiła kilka sukienek na drzwiach i próbowała wybrać jedną z nich. Nie mogła powiedzieć Niallowi jaki ma ubrać krawat, skoro sama nawet nie potrafiła zdecydować którą kreację założyć w sylwestrowy wieczór.
Ze zdenerwowaniem głęboko odetchnęła i przekręciła się na plecy. Mogłaby zostać i wpatrywać się w sufit do białego rana, ale nie to miała przecież w planach. Mogła też iść w pierwszej lepszej rzeczy, wyciągniętej na ślepo, ale nie chciała wyglądać jak menel spod lokalnego sklepu. Bądź co bądź szła na imprezę z Niallem Horanem. I nawet jeśli prawdopodobieństwo, że w tym tłumie ktoś ich razem wychwyci i weźmie pod uwagę, że rzeczywiście razem przyszli było niewielkie, nie chciała mu narobić wstydu. Sobie zresztą także.
Za drzwiami usłyszała delikatne pukanie i damski głos pytający o przyzwolenie wejścia. Pokiwała głową, ale nie widząc odzewu przypomniała sobie, że nie ma szklanych drzwi i musi coś powiedzieć. Odkrzyknęła parę słów, a chwilę później o ścianę pokoju opierała się gotowa do wyjścia Paige.
- Łał... wyglądasz ślicznie.
- Czego nie da się powiedzieć o tobie – macocha przyjacielsko się zaśmiała i usiadła na skraju dużego łóżka. - O której masz się spotkać z tym chłopcem?
- Paige! On ma dwadzieścia lat, ja też! - zaśmiała się z tak dziecinnego określenia blondyna. - O siódmej na moście tysiąclecia. Nie mam co ubrać.
- Tak, racja, tylko cała szafa. Idź tak jak jesteś, na pewno zrobisz furorę. - Pasierbica spojrzała na nią z ukosa zabawnie fukając. - Tak długo wpatrywałaś się w tę książkę, że nie zauważyłaś tej dużej torby na środku komody, prawda?
Ariel ze zdezorientowaniem rozglądnęła się po pokoju. Zatrzymała wzrok na ciemnobrązowym meblu na którym faktycznie stała dość pokaźnych rozmiarów granatowa torba. Obeszła łóżko, chwyciła za wstążeczki i rozchyliła opakowanie. Jakiś materiał nieskładnie wił się po dnie, więc pomogła mu uwolnić się z czterech kątów i podniosła do góry. Trzymała w rękach przepiękną małą czarną. Atłasowa czerń sięgała od ramion do połowy ud, cała była jednak pokryta koronką, z rękawem nieco za łokieć włącznie. Dość spory dekolt nie odsłaniał jednak zbyt wiele. Wsunęła sukienkę przez głowę i starannie wygładziła, jakby bojąc się, że ją uszkodzi. Podeszła do lustra lustrując się od góry do dołu. Było prawie idealnie. Brakowało jakiś subtelnych dodatków i oczywiście butów.
Zanim jednak zajęła się ulepszaniem swojego wizerunku rzuciła się macosze na szyję dziękując z całego serca. Paige szczerze spodziewała się takiej reakcji, przytuliła dziewczynę i życzyła udanej zabawy. Wspomniała coś o makijażu, uśmiechnęła się pokrzepiająco i wyszła z pokoju. Kilka minut później słyszała rozmowę z opiekunką i trzaśnięcie frontowymi drzwiami, co oznaczało, że w domu znajdowała się teraz ona, chłopcy i jakaś dziewczyna. Zerknęła na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że ma półtorej godziny na uczynienie z siebie bóstwa i dotarcie do centrum miasta.
Ściągnęła sukienkę, nie chciała jej pognieść czy pobrudzić, odnalazła wzrokiem kosmetyczkę i usiadła przed lustrem. Zdecydowała się na jasnobrązowy smokey eyes, którego zrobienie, ze wszystkimi poprawkami, zajęło jej mniej niż pół godziny, z czego była bardzo zadowolona. Rude włosy, które zdążyła już wcześniej podsuszyć, skręcały się w sprężynki i kaskadami opadały na plecy. Szybkimi ruchami nałożyła na nogi pończochy, z powrotem wsunęła na siebie sukienkę i zaczęła pakować się do małej torebki. Przez pięć czy siedem minut biegała w poszukiwaniu małego lusterka, które jakimś przypadkiem znalazło się w posiadaniu Connora. Nie miała jednak czasu się denerwować, więc chwilę później dzwoniła po taksówkę i gorączkowo szukała butów. Znalazła je w szafce, choć była pewna, że zostawiła je pod wieszakiem przy drzwiach – czarne t-strapy na platformie i dziesięciocentymetrowej szpilce. Ostatni raz spojrzała na swoje odbicie, zarzuciła na ramiona płaszcz i już nieco spokojniej czekała na pojazd.
Niall Horan, szykował się do wyjścia już wtedy, gdy Ariel spokojnie wylegiwała się w puszystej pianie. Nie miał pojęcia co powinien włożyć, towarzyszka ani domownicy wcale mu w tym nie pomogli. Po niedługim namyśle zdecydował się na klasyczne połączenie czerni i bieli. Czarny garnitur, biała koszula i czarna muszka w białe kropki, z którą zdążył się już pożegnać – był pewien, że nie zobaczy jej kolejnego dnia. Szybciej już zamówił taryfę, dzięki czemu zaoszczędził sobie zbędnego czekania. Miał do pokonania około osiemdziesięciu kilometrów, a przy śniegu i mrozie jaki panował na zewnątrz, a także sylwestrowych korkach musiał liczyć, że droga zajmie mu więcej niż dziewięćdziesiąt minut. Z tego powodu już około piątej wyjechał z Mullingar w stronę stolicy Irlandii.
Był na miejscu przed czasem. Na moście nie było zbyt wielu przechodniów, był też za wąski by kręciły się tam samochody, panowała uspokajająca cisza. Stanął przy barierce i wpatrywał się w wodę. Jeden zły, nieostrożny krok i czarna otchłań pochłonęłaby go na wieki. Przezornie odsunął się o krok i mierzył wzrokiem długość mostu. Nie był pewien, z której strony ma oczekiwać Ariel, ale uznał, że obserwowanie dwóch stron naraz jest zbyt męczące i od kręcenia głową rozboli go szyja, zwrócił więc twarz w prawo i wypatrywał drobnej sylwetki opatulonej rudymi lokami. Pięć po siódmej na horyzoncie nadal nie widział nikogo znajomego, a jego telefon milczał jak grób. Sama wybrała to miejsce, więc powinna się zjawić, taką bynajmniej miał nadzieję.
- Cześć, Niall. - Cichy głos dochodził z lewej strony. Momentalnie odwrócił głowę, żeby spotkać się wzrokiem z towarzyszką dzisiejszego wieczora.
- Cześć, Ariel – odszepnął. - Jesteś... przepięknie wyglądasz. Naprawdę. Jak Boga kocham, zjawiskowo, powiedziałbym wręcz, że...
- Przestań, rumienię się – odpowiedziała prawie niesłyszalnie. Uśmiechnął się pokrzepiająco podchodząc do niej, szykując ramię i zapytał wzrokiem „Możemy?”. Pod kierownictwem dziewczyny poszli w kierunku miejsca imprezy.
W centrum miasta ustawiona była ogromna scena przy której już od kilku godzin bawiły się setki osób. Nie mieli szans by dostać się blisko sceny, ale to im nie przeszkadzało. Okazali swój bilet i weszli na ogrodzony teren. Wkoło kręciły się hostessy sprzedające przekąski i napoje, w budkach sprzedawano alkohol. Ludzie już od dawna tańczyli, pili i miło spędzali czas.
W jednej z mniejszych budek kupili w plastikowych kubeczkach wino, co dało nieco komiczny wygląd. Pochłonęli niemal jednym haustem i prędko zamówili kolejną porcję. Na scenie występował jakiś zespół, którego nazwy nie mogli sobie przypomnieć, jeden z kilku, które miały się na tej scenie dzisiejszej nocy zaprezentować. Największą gwiazdę oczywiście zapowiedziano na przełamanie starego i nowego roku, nikt jednak nie wiedział kto będzie tym szczęśliwcem.
Dzierżąc w dłoniach jednorazowe naczynia z kolorowymi drinkami wepchali się nieco w tańczący tłum. Ariel zakołysała biodrami, Niall nieco się przysunął. Miejsce to wyglądało jak ogromna, plenerowa dyskoteka z muzyką na żywo. Nie był to do końca koncert ani festiwal, to faktycznie przypominało taneczną imprezę. Kiedy dokończyli drinki i, w przeciwieństwie do większości, wyrzucili swoje kubeczki wepchali się jeszcze głębiej i nie wychodzili stamtąd dopóki nie alkoholowy głód nie pochłonął ich po raz kolejny. W międzyczasie zjedli po paczce frytek i ociekającej tłuszczem kiełbasie, która wyglądem nie zapowiadała nic dobrego, ale była całkiem smaczna. Wpół do Nowego Roku z powrotem przeciskali się między ludźmi i w skocznych rytmach muzyki puszczanej przez jakiegoś DJa pchali się jak najbliżej sceny. Ludziom, którzy w części ledwo trzymali się na nogach, zdawało się to nie przeszkadzać i znaleźli się bliżej estrady niż sądzili. Podskakiwali jeszcze przez kilka minut, ale o jedenastej czterdzieści na scenę wszedł host imprezy i zakomunikował, że czas na gwiazdę wieczoru.
- Zapomniałem już jak to jest oglądać koncerty z takiego miejsca. Teraz jestem albo na scenie albo w jakieś VIPowskiej strefie, w której nikt mi nie zakłóca spokoju. A tu... tutaj jest świetnie. Nikogo nie obchodzi kim jestem, dla wszystkich liczy się tylko ta impreza!
- Zawsze do usług – podniosła kąciki ust w górę.
Na scenę kolejno weszli członkowie jakiegoś zespołu, oślepiani przez reflektory na tyle mocno, że nie rozpoznali żadnej twarzy. Kiedy jednak rozpoczęły się pierwsze takty piosenki, tłum radośnie zagrzmiał i zaczął się bawić lepiej niż do tej pory.
- U2! Oni tutaj! Czy ten Sylwester może być jeszcze lepszy? - krzyknęła z zadowoleniem zarzucając ręce na szyję chłopaka.
W rytm rockowych piosenek odliczali minuty do kolejnego, 2014, roku. Około dwóch minut przed północą zakomunikowano, że tą piosenką wkroczą w styczeń i że zaraz rozpocznie się odliczanie. Istotnie, odliczanie rozpoczęło się piętnaście sekund przed Nowym Rokiem.
Piętnaście. Przez zieleń jej oczu zapominam, że jest zima.
Czternaście. Ma tak hipnotyzujące, błękitne tęczówki.
Trzynaście. Jej loki łaskoczą moją szyję, to słodkie.
Dwanaście. Ten blond na jego włosach dodaje mu uroku.
Jedenaście. Uwielbiam drobne piegi na jej policzkach.
Dziesięć. Naprawdę założył muszkę, nie sądziłam, że się zgodzi.
Dziewięć. Ta muszka mnie uwiera, chyba ją niedługo ściągnę.
Osiem. Trochę mi zimno, ta sukienka jest naprawdę krótka.
Siedem. Ta kusa sukienka odsłania jej długie, zgrabne nogi.
Sześć. Chociaż mi w ręce nie jest chłodno.
Pięć. Ta koronka jest taka ponętna.
Cztery. Świetnie wygląda w garniturze.
Trzy. A jej usta są tak zaróżowione, że nie mogę oderwać od nich wzroku.
Dwa. I patrzy na mnie z tym tajemniczym uśmiechem.
Jeden. Muszę ją pocałować.
Szczęśliwego Nowego Roku.
Niall zbliżył się do Ariel jeszcze bliżej, praktycznie zamykając przestrzeń między nimi. W tle przygrywało „Still Haven't Found”, a los chciał by Bono akurat zaśpiewał wers o całowaniu miodowych ust. Horan uznał, że to znak i zanim dziewczyna zdążyła zaprotestować złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Po chwili zdumienia Doyle na powrót oplotła jego szyję rękami i odwzajemniła gest. Nie wiedzieli czy kieruje nimi alkohol, imprezowy nastrój, czy jakieś konkretne uczucie, ale nie mieli ochoty się teraz nad tym zastanawiać. Liczyło się tu i teraz.
Oderwali się od siebie niezbyt gwałtownie. Rudowłosa przytuliła się do piersi piosenkarza, a ten opiekuńczym gestem skrzyżował dłonie na jej plecach. Szepnęli sobie wzajemnie noworoczne życzenia i z uśmiechem na twarzach przypatrywali się fajerwerkom. Jaki początek taki cały rok, czyż nie? Jeśli tak miałby się prezentować, nie mieliby nic przeciwko.

Niezidentyfikowany odgłos raptownie zbudził ją ze snu. Opadła na poduszkę i zamknęła oczy w celu dalszego spania, lecz coś ją zaniepokoiło. Nie zdziwiłaby się, gdyby obudziła się w hotelu, u kogoś w mieszkaniu, nie zdumiałaby się nawet na widok parkowej ławki. Tymczasem leżała jednak w swoim dublińskim łóżku. Palce miała splecione z palcami irlandzkiego wokalisty, który wciąż głęboko śnił. Wiedziała, że musi go obudzić zanim ktokolwiek zorientuje się o jego obecności. W żadnym wypadku nie miała ochoty go wypraszać, ale sytuacja tego wymagała. Niestety.
- Niall... Obudź się – szeptała potrząsając jego ramieniem. - Wstawaj... Horan! - huknęła nieco głośniej wprost do ucha piosenkarza.
- Teraz dajcie pączki.
- Wstawaj do cholery. Moi rodzice już na pewno wrócili.
- Z dżemem.
Szturchnęła do w ramię jeszcze mocniej. Niechętnie dał się uwolnić z uścisku splecionych dłoni, na co niespokojnie się poruszył. Zamrugał oczami, a kiedy odzyskał ostrość widzenia leniwie się uśmiechnął.
- Mógłbym się budzić z takim widokiem co ranek.
- Tak, em... dzięki. Chyba.
Zerknęła w dół i zaklęła pod nosem. Znowu spała w samej bieliźnie, Horan wcale nie był gorszy. Który to już raz w ostatnim czasie budziła się półnaga w obecności praktycznie obcego faceta? Niedługo zabraknie jej palców by to zliczyć. Fuknęła i podniosła się z łóżka. Wyciągnęła z szafy jakiś wyciągnięty t-shirt i narzuciła na siebie. Przekopała walizkę w poszukiwaniu czegoś większego dla chłopaka i z zadowoleniem zauważyła pogniecioną, męską koszulkę, którą kupiła na jakiejś wyprzedaży.
- Śniadanie? - zapytała podając mu ubranie.
- Zawsze. - Chwycił koszulkę i ze zdziwienia podniósł w górę jedną brew. - To chyba nie twoja?
- Do sprzątania!
- W porządku. O nic nie pytałem! - podniósł ręce w obronnym geście.
Zeszli na parter. Mieli szczęście, Paige i Dylan musieli wrócić wcześnie rano, bo w domu panowała głucha cisza, chłopcy, o ile wstali, wiedzieli że mają zająć się sobą i najpewniej oglądali od rana w telewizji kreskówki. Po korytarzu echem odbijały się kroki ich bosych stóp. Stanęli przed lodówką i wyciągnęli jedzenie: jajka, żółty ser, szynkę, pomidora, ogórka, twarożek, parówki, puszkowaną rybę i mleko. Z innej szafki chwycili chleb i masło i zaczęli przyrządzać królewskie śniadanie.
Niall wziął się za przygotowywanie kanapek, co szło mu całkiem sprawnie. Wymyślne kolorowe kanapki z uśmiechami kilka minut później czekały na ogromnym talerzu. W tym czasie Ariel parzyła poranną kawę, smażyła jajecznicę i gotowała parówki. Po kilkunastu minutach stół był zastawiony jak dla całej rodziny, oni jednak mieli zamiar zjeść to wszystko tylko we dwójkę.
Między kęsem kanapki z szynką i ogórkiem a parówką, Niall wydukał:
- Err... Chyba powinienem ci podziękować... Zrobiłaś mi naprawdę dobr...
- O mój Boże, nie kończ, błagam. - Wydusiła krztusząc się łykiem gorącego, kofeinowego napoju. - Znowu się tak schlałam, że nic nie pamiętam?

 ● ● ● 

hejka! po dwutygodniowej przerwie powracam z jedenastką, która jest nieco dłuższa chociaż. nie mam nic na usprawiedliwienie. no, może tyle, że przez te dwa tygodnie całą moją uwagę poświęciłam koncertowi one direction w dusseldorfie ♥ jestem taka przeszczęśliwa! (: podoba wam się rozdział? jak tam, kogo shippujecie? ;d będę wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy komentarz! jeśli to czytacie, napiszcie w komentarzu co jadłyście na śniadanie c: mocno kocham, do kolejnego! xoxo ps postaram się pisać w odstępach nie większych niż 10 dni w wakacje! :)

proszę o komentowanie ;)
jeśli chcesz być informowana zapisz się tutaj

9 komentarzy:

  1. Więc bilety na koncert był prezentem od ojca ;3 Fajnie :D
    Nie sądziłam, że Ariel zaprosi Nialla. I, że kurde będą się całować i spać w jednym łóżku ;o
    Wooow xd dzieję się, dzieje :D
    Niall: Zrobiłaś mi naprawdę dobr... - hahahaha mi się wydaje, że chciał powiedzieć, że zrobiła mu naprawdę dobrą kawę haha :D
    A Ariel od razu panikuje xd
    Boski rozdział, czekam na następny xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym Ci prosić, byś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na tym koncie @droowseex ;) bo tamto (@sluumberr) zostało zhakowane ;'( byłabym wdzięczna xx

      @droowseex

      Usuń
  2. Świetny rozdział.
    Niall i Ariel... no no no. To będzie tylko przyjaźń czy coś więcej?
    Bo tak się zastanawiam teraz i mam mętlik, czy ona bardziej pasuje do blondyna czy do Hazzy. Muszę powiedzieć, że mam problem.

    Dlatego, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
    @ThisIsEnd_

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej świetny rozdział! Myslalam, że Ariel będzie z Harrym, a teraz kręci z Niallem. Ale oboje są z Irlandii i to takie słodkie♥ Ciekawe czy działo sie cos w nocy i wgle jak trafili do jej domu . Nie moge doczekać się nexta, ale pewnie dopiero w sierpniu będę wszystko nadrabiac:(

    a śniadania jeszcze nie jadlam bo dopiero wstalam haha . Jeszcze leżę w łóżku.
    @PModzelewska

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny! myślałam, ze Ariel i Harry bo to było by słodkie połącznie ale tak tez jest okej tylko boje sie jak Hazz jak sie dowie jak na to zareaguje, eh. Chce już kolejny no:(
    a co do śniadania to jadłam bułke z serkiem topionym z szynką i pomidorkiem ;]]]]

    OdpowiedzUsuń
  5. awwwwwwwwwww, podobał mi się pomysł z odliczaniem połączone z ich myślami, przynajmniej całkiem coś innego :) I nie wydaje mi się, żeby Niall miał dziękować za to co ona myśli, chociaż tutaj nigdy nic przecież nie wiadomo, w końcu przynajmniej mając procenty we krwi podobali się sobie więc.
    No właśnie mnie również ciekawi reakcja Harry'ego gdy coś usłyszy o ich sylwestrze, albo zobaczy. Pozdrawiam
    PS.
    Narobiłaś mi ochoty tym śniadaniem -.-'

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział :)
    mam taką sprawę...
    twój blog został nominowany do Liebster Blog Award. Wiem, że już dostałaś nominację, ale uważam, że to fanfiction jest wspaniałe i naprawdę zasługuje na wyróżnienie ;*
    więcej informacji znajdziesz tu: http://give-me-yourself-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. rozdział genialny! bardzo mi się podoba! xx @ojda_ojda

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG ** - Err... Chyba powinienem ci podziękować... Zrobiłaś mi naprawdę dobr...
    NAPRAWDE XZ TYM TO DOWALILAS. KOCHAM CIE
    TWA @missojulia

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.