W
przedostatni wieczór roku Ariel leżąc na łóżku, szczelnie
owinięta kocem oddawała się lekturze jednej z książek, którą
znalazła w biblioteczce Doyle'ów. Zatracała się z każdym słowem
coraz bardziej, pragnęła dowiedzieć się losów bohaterów jak
najszybciej było to możliwe. Przewróciła kartkę, odgarnęła
opadające na twarz włosy i śledziła wzrokiem kolejne linijki.
Zdawała się zapomnieć o problemie, który dręczył ją przez
ostatnie kilka dni.
Bardzo
spodobał jej się prezent od taty i macochy. Świstek papieru na
który czekała od kilku lat, za każdym rokiem, jako nastolatka,
niemal błagając o zgodę. Nigdy jej nie dostała, aż w końcu
teraz, po tak długim czasie, niespodziewanie może spełnić swoje
marzenie.
Był
tylko jeden malutki haczyk, który był dość dużym problemem.
Potrzebowała osoby towarzyszącej. Dylan sądził, że razem z
rudowłosą przyjedzie jej przyjaciółka, także w odwiedziny do
krewnych. Jade została tym razem w Londynie i plan praktycznie
spełzł na niczym. Kogo miałaby wziąć? Pierwszego, lepszego
przechodnia?
Była
taka jedna osoba, która znajdowała się bardzo blisko i nie była
całkiem obca. Ta osoba jednak nie pozostawiła jej żadnego
kontaktu, jedynie sama miała jej numer telefonu, a nawet adres.
Niestety ona nie mogła się pochwalić takimi danymi, więc uciekła
choć na chwilę w zmyślony świat powieści. Kiedy już całkiem
odpłynęła do fikcyjnej krainy komórka zawibrowała. Ta osoba
właśnie dzwoniła.
-
Cieszę się że dzwonisz! - przywitała się spokojnym, choć
entuzjastycznym tonem.
-
O... naprawdę? To świetnie... Bo widzisz, ja...
-
Co robisz w Sylwestra? - przerwała wypowiedź rozmówcy, który
wyraźnie plątał się we własnych słowach.
-
Miałem pytać o to samo! Może byśmy gdzieś razem wyskoczyli...?
-
Cudownie! - krzyknęła nieco zbyt uradowanym głosem. - Mam podwójny
bilet na imprezę w centrum miasta, na pewno o niej słyszałeś.
Jest tam co roku. Co o tym sądzisz?
Ustalili
szczegóły i dziewczyna nie musiała się już martwić o to, że
ostatni dzień roku spędzi samotnie. Co prawda nie spędziłaby go
sama, gdyby nigdzie nie wyszła Connor i Ewan z pewnością
dotrzymaliby jej towarzystwa, zasnęliby jednak około dziewiątej
wieczorem i tyle by z tego było. Miała go jednak spędzić w
towarzystwie równolatka, co oznaczało po prostu zabawę do białego
rana.
Odłożyła
telefon i powróciła do książki. Napływające problemy typu wybór
kreacji czy dobór makijażu odeszły na dalszy plan, teraz liczyła
się miłosna historia rozgrywająca się na kartkach papieru, które
trzymała w rękach.
Sylwestrowego
popołudnia, dość spokojnego za oknem, w domu Doyle'ów wcale
spokojnie nie było. Dylan i Paige wybierali się na wspólny bal,
chłopcy wariowali i pomimo czujnego oka opiekunki zdołali zrobić
niemały bałagan, Ariel zaś od dłuższego czasu zajmowała
łazienkę.
Zanurzona
w wannie i otoczona grubą warstwą piany ani myślała się stamtąd
ruszyć. Było jej wygodnie, ciepło, jej ciało było zrelaksowane,
a włosy choć teraz nieco proste. Zerknęła na zegarek i uznała,
że może tam jeszcze trochę zostać.
Przymrużyła
oczy wyobrażając sobie to co ją dzisiaj czekało. Czekała na tę
imprezę tyle lat, aż w końcu się tam pojawi. Widziała siebie
pośród tańczących ludzi, widziała tam też, choć nieco jak
przez mgłę, Nialla. Nie do końca docierało do niej, że właśnie
z nim spędzi tegoroczne powitanie kolejnego roku.
-
Halo? - odebrała szybko telefon i przestawiła na głośnik, by go
nie zamoczyć.
-
Cześć! Nie przeszkadzam? Co robisz? - po drugiej stronie słuchawki
rozległ się głos wesołego blond Irlandczyka.
-
Nie... ja... kąpiel biorę – zająknęła się.
-
Widzę, że dzwonię o idealnej porze. - Dziewczyna wydała z siebie
jakiś bliżej nieokreślony pomruk, więc zostawił ten temat i
przeszedł do sedna sprawy. - Jaki mam założyć krawat? Nie wiem co
w ogóle ludzie zakładają, nie byłem tam jeszcze!
-
Załóż jakąś muszkę, co?
-
A kolor koszuli? Co ubierasz? Chciałbym pasować, żeby było widać,
że razem przyszliśmy! - Po drugiej stronie panowała głucha cisza.
- Ariel? No weź, odpowiedz mi. Ariel? Utopiłaś się?
-
Boże, po prostu ładnie wyglądaj – odpowiedziała wzdychając. -
Chociaż i tak nie musisz zbyt wiele robić, żeby bosko wyglądać –
mruknęła do siebie, jednak Horan wychwycił te słowa i stłumił
chichot. - Lepiej mi powiedz gdzie się spotkamy?
Godzinę
później piegowata leżała na łóżku w samej bieliźnie mętnie
przyglądając się zawartości swojej tymczasowej szafy. Rozwiesiła
kilka sukienek na drzwiach i próbowała wybrać jedną z nich. Nie
mogła powiedzieć Niallowi jaki ma ubrać krawat, skoro sama nawet
nie potrafiła zdecydować którą kreację założyć w sylwestrowy
wieczór.
Ze
zdenerwowaniem głęboko odetchnęła i przekręciła się na plecy.
Mogłaby zostać i wpatrywać się w sufit do białego rana, ale nie
to miała przecież w planach. Mogła też iść w pierwszej lepszej
rzeczy, wyciągniętej na ślepo, ale nie chciała wyglądać jak
menel spod lokalnego sklepu. Bądź co bądź szła na imprezę z
Niallem Horanem. I nawet jeśli prawdopodobieństwo, że w tym tłumie
ktoś ich razem wychwyci i weźmie pod uwagę, że rzeczywiście
razem przyszli było niewielkie, nie chciała mu narobić wstydu.
Sobie zresztą także.
Za
drzwiami usłyszała delikatne pukanie i damski głos pytający o
przyzwolenie wejścia. Pokiwała głową, ale nie widząc odzewu
przypomniała sobie, że nie ma szklanych drzwi i musi coś
powiedzieć. Odkrzyknęła parę słów, a chwilę później o ścianę
pokoju opierała się gotowa do wyjścia Paige.
-
Łał... wyglądasz ślicznie.
-
Czego nie da się powiedzieć o tobie – macocha przyjacielsko się
zaśmiała i usiadła na skraju dużego łóżka. - O której masz
się spotkać z tym chłopcem?
-
Paige! On ma dwadzieścia lat, ja też! - zaśmiała się z tak
dziecinnego określenia blondyna. - O siódmej na moście
tysiąclecia. Nie mam co ubrać.
-
Tak, racja, tylko cała szafa. Idź tak jak jesteś, na pewno zrobisz
furorę. - Pasierbica spojrzała na nią z ukosa zabawnie fukając. -
Tak długo wpatrywałaś się w tę książkę, że nie zauważyłaś
tej dużej torby na środku komody, prawda?
Ariel
ze zdezorientowaniem rozglądnęła się po pokoju. Zatrzymała wzrok
na ciemnobrązowym meblu na którym faktycznie stała dość
pokaźnych rozmiarów granatowa torba. Obeszła łóżko, chwyciła
za wstążeczki i rozchyliła opakowanie. Jakiś materiał
nieskładnie wił się po dnie, więc pomogła mu uwolnić się z
czterech kątów i podniosła do góry. Trzymała w rękach
przepiękną małą czarną. Atłasowa czerń sięgała od ramion do
połowy ud, cała była jednak pokryta koronką, z rękawem nieco za
łokieć włącznie. Dość spory dekolt nie odsłaniał jednak zbyt
wiele. Wsunęła sukienkę przez głowę i starannie wygładziła,
jakby bojąc się, że ją uszkodzi. Podeszła do lustra lustrując
się od góry do dołu. Było prawie idealnie. Brakowało jakiś
subtelnych dodatków i oczywiście butów.
Zanim
jednak zajęła się ulepszaniem swojego wizerunku rzuciła się
macosze na szyję dziękując z całego serca. Paige szczerze
spodziewała się takiej reakcji, przytuliła dziewczynę i życzyła
udanej zabawy. Wspomniała coś o makijażu, uśmiechnęła się
pokrzepiająco i wyszła z pokoju. Kilka minut później słyszała
rozmowę z opiekunką i trzaśnięcie frontowymi drzwiami, co
oznaczało, że w domu znajdowała się teraz ona, chłopcy i jakaś
dziewczyna. Zerknęła na zegarek i z przerażeniem stwierdziła, że
ma półtorej godziny na uczynienie z siebie bóstwa i dotarcie do
centrum miasta.
Ściągnęła
sukienkę, nie chciała jej pognieść czy pobrudzić, odnalazła
wzrokiem kosmetyczkę i usiadła przed lustrem. Zdecydowała się na
jasnobrązowy smokey eyes, którego zrobienie, ze wszystkimi
poprawkami, zajęło jej mniej niż pół godziny, z czego była
bardzo zadowolona. Rude włosy, które zdążyła już wcześniej
podsuszyć, skręcały się w sprężynki i kaskadami opadały na
plecy. Szybkimi ruchami nałożyła na nogi pończochy, z powrotem
wsunęła na siebie sukienkę i zaczęła pakować się do małej
torebki. Przez pięć czy siedem minut biegała w poszukiwaniu małego
lusterka, które jakimś przypadkiem znalazło się w posiadaniu
Connora. Nie miała jednak czasu się denerwować, więc chwilę
później dzwoniła po taksówkę i gorączkowo szukała butów.
Znalazła je w szafce, choć była pewna, że zostawiła je pod
wieszakiem przy drzwiach – czarne t-strapy na platformie i
dziesięciocentymetrowej szpilce. Ostatni raz spojrzała na swoje
odbicie, zarzuciła na ramiona płaszcz i już nieco spokojniej
czekała na pojazd.
Niall
Horan, szykował się do wyjścia już wtedy, gdy Ariel spokojnie
wylegiwała się w puszystej pianie. Nie miał pojęcia co powinien
włożyć, towarzyszka ani domownicy wcale mu w tym nie pomogli. Po
niedługim namyśle zdecydował się na klasyczne połączenie czerni
i bieli. Czarny garnitur, biała koszula i czarna muszka w białe
kropki, z którą zdążył się już pożegnać – był pewien, że
nie zobaczy jej kolejnego dnia. Szybciej już zamówił taryfę,
dzięki czemu zaoszczędził sobie zbędnego czekania. Miał do
pokonania około osiemdziesięciu kilometrów, a przy śniegu i
mrozie jaki panował na zewnątrz, a także sylwestrowych korkach
musiał liczyć, że droga zajmie mu więcej niż dziewięćdziesiąt
minut. Z tego powodu już około piątej wyjechał z Mullingar w
stronę stolicy Irlandii.
Był
na miejscu przed czasem. Na moście nie było zbyt wielu
przechodniów, był też za wąski by kręciły się tam samochody,
panowała uspokajająca cisza. Stanął przy barierce i wpatrywał
się w wodę. Jeden zły, nieostrożny krok i czarna otchłań
pochłonęłaby go na wieki. Przezornie odsunął się o krok i
mierzył wzrokiem długość mostu. Nie był pewien, z której strony
ma oczekiwać Ariel, ale uznał, że obserwowanie dwóch stron naraz
jest zbyt męczące i od kręcenia głową rozboli go szyja, zwrócił
więc twarz w prawo i wypatrywał drobnej sylwetki opatulonej rudymi
lokami. Pięć po siódmej na horyzoncie nadal nie widział nikogo
znajomego, a jego telefon milczał jak grób. Sama wybrała to
miejsce, więc powinna się zjawić, taką bynajmniej miał nadzieję.
-
Cześć, Niall. - Cichy głos dochodził z lewej strony. Momentalnie
odwrócił głowę, żeby spotkać się wzrokiem z towarzyszką
dzisiejszego wieczora.
-
Cześć, Ariel – odszepnął. - Jesteś... przepięknie wyglądasz.
Naprawdę. Jak Boga kocham, zjawiskowo, powiedziałbym wręcz, że...
-
Przestań, rumienię się – odpowiedziała prawie niesłyszalnie.
Uśmiechnął się pokrzepiająco podchodząc do niej, szykując
ramię i zapytał wzrokiem „Możemy?”. Pod kierownictwem
dziewczyny poszli w kierunku miejsca imprezy.
W
centrum miasta ustawiona była ogromna scena przy której już od
kilku godzin bawiły się setki osób. Nie mieli szans by dostać się
blisko sceny, ale to im nie przeszkadzało. Okazali swój bilet i
weszli na ogrodzony teren. Wkoło kręciły się hostessy sprzedające
przekąski i napoje, w budkach sprzedawano alkohol. Ludzie już od
dawna tańczyli, pili i miło spędzali czas.
W
jednej z mniejszych budek kupili w plastikowych kubeczkach wino, co
dało nieco komiczny wygląd. Pochłonęli niemal jednym haustem i
prędko zamówili kolejną porcję. Na scenie występował jakiś
zespół, którego nazwy nie mogli sobie przypomnieć, jeden z kilku,
które miały się na tej scenie dzisiejszej nocy zaprezentować.
Największą gwiazdę oczywiście zapowiedziano na przełamanie
starego i nowego roku, nikt jednak nie wiedział kto będzie tym
szczęśliwcem.
Dzierżąc
w dłoniach jednorazowe naczynia z kolorowymi drinkami wepchali się
nieco w tańczący tłum. Ariel zakołysała biodrami, Niall nieco
się przysunął. Miejsce to wyglądało jak ogromna, plenerowa
dyskoteka z muzyką na żywo. Nie był to do końca koncert ani
festiwal, to faktycznie przypominało taneczną imprezę. Kiedy
dokończyli drinki i, w przeciwieństwie do większości, wyrzucili
swoje kubeczki wepchali się jeszcze głębiej i nie wychodzili
stamtąd dopóki nie alkoholowy głód nie pochłonął ich po raz
kolejny. W międzyczasie zjedli po paczce frytek i ociekającej
tłuszczem kiełbasie, która wyglądem nie zapowiadała nic dobrego,
ale była całkiem smaczna. Wpół do Nowego Roku z powrotem
przeciskali się między ludźmi i w skocznych rytmach muzyki
puszczanej przez jakiegoś DJa pchali się jak najbliżej sceny.
Ludziom, którzy w części ledwo trzymali się na nogach, zdawało
się to nie przeszkadzać i znaleźli się bliżej estrady niż
sądzili. Podskakiwali jeszcze przez kilka minut, ale o jedenastej
czterdzieści na scenę wszedł host imprezy i zakomunikował, że
czas na gwiazdę wieczoru.
-
Zapomniałem już jak to jest oglądać koncerty z takiego miejsca.
Teraz jestem albo na scenie albo w jakieś VIPowskiej strefie, w
której nikt mi nie zakłóca spokoju. A tu... tutaj jest świetnie.
Nikogo nie obchodzi kim jestem, dla wszystkich liczy się tylko ta
impreza!
-
Zawsze do usług – podniosła kąciki ust w górę.
Na
scenę kolejno weszli członkowie jakiegoś zespołu, oślepiani
przez reflektory na tyle mocno, że nie rozpoznali żadnej twarzy.
Kiedy jednak rozpoczęły się pierwsze takty piosenki, tłum
radośnie zagrzmiał i zaczął się bawić lepiej niż do tej pory.
-
U2! Oni tutaj! Czy ten Sylwester może być jeszcze lepszy? -
krzyknęła z zadowoleniem zarzucając ręce na szyję chłopaka.
W
rytm rockowych piosenek odliczali minuty do kolejnego, 2014, roku.
Około dwóch minut przed północą zakomunikowano, że tą piosenką
wkroczą w styczeń i że zaraz rozpocznie się odliczanie. Istotnie,
odliczanie rozpoczęło się piętnaście sekund przed Nowym Rokiem.
Piętnaście.
Przez zieleń jej oczu zapominam, że jest zima.
Czternaście.
Ma tak hipnotyzujące, błękitne tęczówki.
Trzynaście.
Jej loki łaskoczą moją szyję, to słodkie.
Dwanaście.
Ten blond na jego włosach dodaje mu uroku.
Jedenaście.
Uwielbiam drobne piegi na jej policzkach.
Dziesięć.
Naprawdę założył muszkę, nie sądziłam, że się zgodzi.
Dziewięć.
Ta muszka mnie uwiera, chyba ją niedługo ściągnę.
Osiem.
Trochę mi zimno, ta sukienka jest naprawdę krótka.
Siedem.
Ta kusa sukienka odsłania jej długie, zgrabne nogi.
Sześć.
Chociaż mi w ręce nie jest chłodno.
Pięć.
Ta koronka jest taka ponętna.
Cztery.
Świetnie wygląda w garniturze.
Trzy.
A jej usta są tak zaróżowione, że nie mogę oderwać od nich
wzroku.
Dwa.
I patrzy na mnie z tym tajemniczym uśmiechem.
Jeden.
Muszę ją pocałować.
Szczęśliwego
Nowego Roku.
Niall
zbliżył się do Ariel jeszcze bliżej, praktycznie zamykając
przestrzeń między nimi. W tle przygrywało „Still Haven't Found”,
a los chciał by Bono akurat zaśpiewał wers o całowaniu miodowych
ust. Horan uznał, że to znak i zanim dziewczyna zdążyła
zaprotestować złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Po
chwili zdumienia Doyle na powrót oplotła jego szyję rękami i
odwzajemniła gest. Nie wiedzieli czy kieruje nimi alkohol, imprezowy
nastrój, czy jakieś konkretne uczucie, ale nie mieli ochoty się
teraz nad tym zastanawiać. Liczyło się tu i teraz.
Oderwali
się od siebie niezbyt gwałtownie. Rudowłosa przytuliła się do
piersi piosenkarza, a ten opiekuńczym gestem skrzyżował dłonie na
jej plecach. Szepnęli sobie wzajemnie noworoczne życzenia i z
uśmiechem na twarzach przypatrywali się fajerwerkom. Jaki początek
taki cały rok, czyż nie? Jeśli tak miałby się prezentować, nie
mieliby nic przeciwko.
Niezidentyfikowany
odgłos raptownie zbudził ją ze snu. Opadła na poduszkę i
zamknęła oczy w celu dalszego spania, lecz coś ją zaniepokoiło.
Nie zdziwiłaby się, gdyby obudziła się w hotelu, u kogoś w
mieszkaniu, nie zdumiałaby się nawet na widok parkowej ławki.
Tymczasem leżała jednak w swoim dublińskim łóżku. Palce miała
splecione z palcami irlandzkiego wokalisty, który wciąż głęboko
śnił. Wiedziała, że musi go obudzić zanim ktokolwiek zorientuje
się o jego obecności. W żadnym wypadku nie miała ochoty go
wypraszać, ale sytuacja tego wymagała. Niestety.
-
Niall... Obudź się – szeptała potrząsając jego ramieniem. -
Wstawaj... Horan! - huknęła nieco głośniej wprost do ucha
piosenkarza.
-
Teraz dajcie pączki.
-
Wstawaj do cholery. Moi rodzice już na pewno wrócili.
-
Z dżemem.
Szturchnęła
do w ramię jeszcze mocniej. Niechętnie dał się uwolnić z uścisku
splecionych dłoni, na co niespokojnie się poruszył. Zamrugał
oczami, a kiedy odzyskał ostrość widzenia leniwie się uśmiechnął.
-
Mógłbym się budzić z takim widokiem co ranek.
-
Tak, em... dzięki. Chyba.
Zerknęła
w dół i zaklęła pod nosem. Znowu spała w samej bieliźnie, Horan
wcale nie był gorszy. Który to już raz w ostatnim czasie budziła
się półnaga w obecności praktycznie obcego faceta? Niedługo
zabraknie jej palców by to zliczyć. Fuknęła i podniosła się z
łóżka. Wyciągnęła z szafy jakiś wyciągnięty t-shirt i
narzuciła na siebie. Przekopała walizkę w poszukiwaniu czegoś
większego dla chłopaka i z zadowoleniem zauważyła pogniecioną,
męską koszulkę, którą kupiła na jakiejś wyprzedaży.
-
Śniadanie? - zapytała podając mu ubranie.
-
Zawsze. - Chwycił koszulkę i ze zdziwienia podniósł w górę
jedną brew. - To chyba nie twoja?
-
Do sprzątania!
-
W porządku. O nic nie pytałem! - podniósł ręce w obronnym
geście.
Zeszli
na parter. Mieli szczęście, Paige i Dylan musieli wrócić wcześnie
rano, bo w domu panowała głucha cisza, chłopcy, o ile wstali,
wiedzieli że mają zająć się sobą i najpewniej oglądali od rana
w telewizji kreskówki. Po korytarzu echem odbijały się kroki ich
bosych stóp. Stanęli przed lodówką i wyciągnęli jedzenie:
jajka, żółty ser, szynkę, pomidora, ogórka, twarożek, parówki,
puszkowaną rybę i mleko. Z innej szafki chwycili chleb i masło i
zaczęli przyrządzać królewskie śniadanie.
Niall
wziął się za przygotowywanie kanapek, co szło mu całkiem
sprawnie. Wymyślne kolorowe kanapki z uśmiechami kilka minut
później czekały na ogromnym talerzu. W tym czasie Ariel parzyła
poranną kawę, smażyła jajecznicę i gotowała parówki. Po
kilkunastu minutach stół był zastawiony jak dla całej rodziny,
oni jednak mieli zamiar zjeść to wszystko tylko we dwójkę.
Między
kęsem kanapki z szynką i ogórkiem a parówką, Niall wydukał:
-
Err... Chyba powinienem ci podziękować... Zrobiłaś mi naprawdę dobr...
-
O mój Boże, nie kończ, błagam. - Wydusiła krztusząc się łykiem
gorącego, kofeinowego napoju. - Znowu się tak schlałam, że nic
nie pamiętam?
●
● ●
hejka! po dwutygodniowej przerwie powracam z jedenastką, która jest nieco
dłuższa chociaż. nie mam nic na usprawiedliwienie. no, może tyle,
że przez te dwa tygodnie całą moją uwagę poświęciłam
koncertowi one direction w dusseldorfie ♥ jestem taka
przeszczęśliwa! (: podoba wam się rozdział? jak tam, kogo
shippujecie? ;d będę wdzięczna za każdy, nawet najmniejszy
komentarz! jeśli to czytacie, napiszcie w komentarzu co jadłyście na śniadanie c: mocno kocham, do kolejnego! xoxo ps postaram się pisać w
odstępach nie większych niż 10 dni w wakacje! :)
proszę
o komentowanie ;)
jeśli
chcesz być informowana zapisz się tutaj
Więc bilety na koncert był prezentem od ojca ;3 Fajnie :D
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że Ariel zaprosi Nialla. I, że kurde będą się całować i spać w jednym łóżku ;o
Wooow xd dzieję się, dzieje :D
Niall: Zrobiłaś mi naprawdę dobr... - hahahaha mi się wydaje, że chciał powiedzieć, że zrobiła mu naprawdę dobrą kawę haha :D
A Ariel od razu panikuje xd
Boski rozdział, czekam na następny xx
@sluumberr
chciałabym Ci prosić, byś informowała mnie o kolejnych rozdziałach na tym koncie @droowseex ;) bo tamto (@sluumberr) zostało zhakowane ;'( byłabym wdzięczna xx
Usuń@droowseex
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNiall i Ariel... no no no. To będzie tylko przyjaźń czy coś więcej?
Bo tak się zastanawiam teraz i mam mętlik, czy ona bardziej pasuje do blondyna czy do Hazzy. Muszę powiedzieć, że mam problem.
Dlatego, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
@ThisIsEnd_
Jej świetny rozdział! Myslalam, że Ariel będzie z Harrym, a teraz kręci z Niallem. Ale oboje są z Irlandii i to takie słodkie♥ Ciekawe czy działo sie cos w nocy i wgle jak trafili do jej domu . Nie moge doczekać się nexta, ale pewnie dopiero w sierpniu będę wszystko nadrabiac:(
OdpowiedzUsuńa śniadania jeszcze nie jadlam bo dopiero wstalam haha . Jeszcze leżę w łóżku.
@PModzelewska
świetny! myślałam, ze Ariel i Harry bo to było by słodkie połącznie ale tak tez jest okej tylko boje sie jak Hazz jak sie dowie jak na to zareaguje, eh. Chce już kolejny no:(
OdpowiedzUsuńa co do śniadania to jadłam bułke z serkiem topionym z szynką i pomidorkiem ;]]]]
awwwwwwwwwww, podobał mi się pomysł z odliczaniem połączone z ich myślami, przynajmniej całkiem coś innego :) I nie wydaje mi się, żeby Niall miał dziękować za to co ona myśli, chociaż tutaj nigdy nic przecież nie wiadomo, w końcu przynajmniej mając procenty we krwi podobali się sobie więc.
OdpowiedzUsuńNo właśnie mnie również ciekawi reakcja Harry'ego gdy coś usłyszy o ich sylwestrze, albo zobaczy. Pozdrawiam
PS.
Narobiłaś mi ochoty tym śniadaniem -.-'
świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńmam taką sprawę...
twój blog został nominowany do Liebster Blog Award. Wiem, że już dostałaś nominację, ale uważam, że to fanfiction jest wspaniałe i naprawdę zasługuje na wyróżnienie ;*
więcej informacji znajdziesz tu: http://give-me-yourself-fanfiction.blogspot.com/
rozdział genialny! bardzo mi się podoba! xx @ojda_ojda
OdpowiedzUsuńOMG ** - Err... Chyba powinienem ci podziękować... Zrobiłaś mi naprawdę dobr...
OdpowiedzUsuńNAPRAWDE XZ TYM TO DOWALILAS. KOCHAM CIE
TWA @missojulia