Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 8

Szła jednym z węższych korytarzy w całym budynku. Tak naprawdę był dość szeroki, ale porównując do obszernych pomieszczeń na stadionie i przejść dla tysięcy kibiców ten był po prostu mały. Być może było to chwilowe zaćmienie pamięci wywołane aktywną nocą, ale naprawdę nie potrafiła przypomnieć sobie, co mogło spowodować wezwanie jej przez szefa.
Uchyliła lekko szklane wejście do pokoju w którym urzędowała sekretarka jej pracodawcy, choć jej zdaniem to miejsce pełniło raczej rolę poczekalni lub przedsionka. Uśmiechnęła się do kobiety w średnim wieku, której włosy były związane w bardzo ciasnego koka na czubku głowy – zupełnie odwrotnie do stanu fryzury rudowłosej. Ta jednak nie odwzajemniła gestu, jedynie szorstko zapytała kogo ma zaanonsować i przełączyła kilka guziczków na telefonie, by powiadomić o jej przybyciu. Wskazała dłonią, że może iść i powróciła do analizy swoich papierów.
Podciągnęła za duże spodnie, poprawiła pasek, który je przytrzymywał i wygładziła obszerną koszulkę. Dopiero teraz zauważyła, że nadruk na niej to logo jednego z najsławniejszych projektantów na świecie. Kiedy tylko weszła do gabinetu dyrektora splotła dłonie przed sobą, by choć trochę zakryć napis. Nie działał na jej korzyść – świadczył o tym, że albo wydaje pieniądze na drogie ubrania, pracując jedynie na stadionie, co czyniło z niej rozrzutną osobę, albo kupuje podróbki, żeby poczuć się jak ktoś sławny i bogaty. Tej cechy raczej też nie pożądano.
- Usiądź, Doyle.
Zrobiła jak jej polecono. Mężczyzna przez chwilę skanował jej sylwetkę, szybko jednak doszedł do wniosku, że nie widzi w dziewczynie niczego co mogłoby go zainteresować i przeszedł do sprawy, dla której się tam właśnie znajdowała. Sprawy, o której Ariel nie miała zielonego pojęcia.
- Co prawda mamy dziś pechową datę, ale to twój szczęśliwy dzień. Jedna z dziewcząt zostaje w stolicy i dostajesz to wolne.
W pierwszym momencie dziewczyna nadal nie mogła skojarzyć faktów. Wolne? Dla niej? Po co? I do tego pechowa data, usiłowała ustalić w myślach jaki jest dziś dzień. Pomógł jej w tym mały kalendarzyk stojący na biurku. Piątek, trzynastego. Za mniej niż dwa tygodnie będą święta! Poczuła się jak bohater kreskówki, nad którym zaświeca się duża, żółta żarówka. Pojedzie do domu dzień szybciej.
- Dziękuję ślicznie, panie dyrektorze! - powiedziała nieco zbyt gwałtownie i entuzjastycznie. Nie planowała dać po sobie poznać jak bardzo zależało jej na tym jednym dodatkowym dniu. Choć tak naprawdę, przez ten jeden dzień wolny od pracy miała na świętowanie Bożego Narodzenia o ponad dwa dni więcej. Prawie poderwała się z krzesła, ale szybko poprawiła swoją pozycję i znowu sztywno na nim siedziała. - Bardzo się cieszę. - dodała już spokojnym tonem.
Pracodawca wykrzywił usta w czymś na kształt uśmiechu. Jej samej wielki uśmiech szczęścia cisnął się na twarz, ale powstrzymywała pokusę, by ukazać rząd śnieżnobiałych zębów całemu światu. Nie była pewna, czy to koniec jej wizyty w tym pomieszczeniu, więc nadal się nie podnosiła. Mężczyzna jednak wyczekująco na nią zerkał, jakby chciał dać niewerbalny sygnał, że już na nią czas, że już ma iść. Stanęła na nogach, odwróciła się i kierowała do wyjścia, ale zanim doszła do ciemnej, drewnianej powierzchni zatrzymał ją niski głos.
- Następnym razem weź od chłopaka dresowe spodnie, są bardziej uniwersalne i pasują do miejsca pracy. Możesz iść.
Mruknęła ciche „do widzenia” czerwieniąc się na całej twarzy, szyi i uszach. Wszystko ją piekło od zawstydzenia. Dyrektor nie był jednak tak ślepy jak sądziła i dostrzegł, że nie ma na sobie damskich ubrań. Co więcej, prawdopodobnie miał w głowie ułożoną historyjkę o tym, jak to dziewczyna wymknęła się od kochanka i chwytając jego ubrania spieszyła się do pracy. I zasugerował, że kiedy za kolejnym razem będzie przychodzić w jego ubraniach do pracy ma założyć dres, bo trochę ukryje czy jest to męski czy damski strój. Mogłaby polemizować w tej kwestii, gdyby następnym razem wzięła od Liama te luźno zwisające na biodrach szare spodnie, definitywnie za duże na nią... Skarciła się w duchu za sformułowanie „następnym razem” i próbowała odgonić napływające myśli. Skupiła się na dobrej wiadomości dzisiejszego dnia, nawet mroźny wzrok sekretarki nie pogorszył jej humoru.

Siedzieli w ciszy zakłócanej od czasu do czasu brzęczeniem jakiegoś owada, najprawdopodobniej muchy, która kręciła się wokół zostawionego na blacie jedzenia. Pili kolejną dawkę kofeiny, próbując wrócić do świata żywych. Od dłuższego czasu Harry miał przystawiony do ust kubek i zdawał się sączyć cały czas jednego dużego łyka, lub miliony maleńkich. Liam przyglądał się zamyślonemu przyjacielowi. Już wcześniej zauważył, że Ariel jest kimś szczególnym, kimś kto tak łatwo nie zginie w jego życiorysie. Rozmawiał o tym wcześniej z Niallem, obaj mieli wrażenie, że teraz nie wypuści dziewczyny ze swoich rąk tak łatwo. Te sześć lat temu był tylko nastolatkiem, głupio zakochanym w starszej od siebie przyjaciółce. Obecnie wydoroślał, może nie zawsze potrafił to udowodnić, ale taka była prawda.
- Lubisz ją.
Stwierdził obdarzając bruneta wyczekującym spojrzeniem. Wzrok Harry'ego nie od razu oderwał się od krajobrazu rozciągającego się za szybą. Powoli przymknął powieki, odstawił naczynie na stół i nieśpiesznie pokiwał głową. Kiedy oczom Payne'a znowu ukazały się zielone tęczówki dostrzegł, że źrenice chłopaka są rozszerzone – nie mógł tego zrzucić na światło, o tej porze dnia było jasno. On po prostu dobrze czuł się w jej towarzystwie i było to widać w jego oczach, czy tego chciał czy nie.
- A ty?
Liam nie spodziewał się tego pytania, z zaskoczenia kubek, który kierował do ust, zawisł w powietrzu. Opuścił rękę, by nie rozlać gorącego napoju. Przechylił głowę na bok i również wpatrzył się na wieżowce za oknem. Niewidocznie kiwnął głową, ale czuł, że to za mało. Harry znał ją wcześniej, miał okazję ją poznać, ich relacja była bardziej rozbudowana. Wiedział, chociaż mniej więcej, co do niej czuje, nie musiał tego nawet uzasadniać, to było widać jak na dłoni. W jego przypadku sytuacja nie była tak klarowna. Niby dlaczego miałby ją lubić? Bo omotała jego przyjaciela? Bo wpadła do niego do domu zupełnie pijana? Bo pożyczyła jego ciuchy? Bo widział ją...
- Lubię. Jest... sympatyczna. Pełno w niej optymizmu, to świetne. I jest naprawdę ładna – zaśmiał się, szturchając Stylesa w bok, czym wywołał na jego ustach uśmiech. - Wydaje się być zupełnie inna od twoich pozostałych... przyjaciółek – zdecydował się zakończyć tak to zdanie, bo wcale nie miał pewności na jakim etapie są Harry i Ariel. Nie chciał w to wnikać. Przynajmniej nie w tej chwili.
Podniósł kubek do ust i upił spory haust kawy. Przygoda z dziewczyną o syrenkowym imieniu będzie na pewno ciekawa i najwidoczniej niezapomniana.

Do urodzinowego przyjęcia dla Louisa pozostał niecały tydzień. Nie mieli nawet siedmiu dni na dopracowanie wszystkich szczegółów. Większość była ustalona – miejsce, goście, posiłki, tancerki, didżeje. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Niestety, zawsze zdarzają się jakieś wpadki.
W czasie kiedy Harry i Liam spokojnie sączyli czarną, przyjemnie pachnącą ciecz, Niall i Zayn stali właśnie w klubie i oglądali salę, w której miała odbyć się impreza. A raczej jedną z kilku sal. Zdecydowali się wynająć cały lokal, w końcu zapraszali mnóstwo ludzi, w tym celebrytów, nie potrzebowali przypadkowych osób, które mogłyby zakłócić przebieg wydarzenia.
Stali przed ogromną ścianą, przykrytą równie dużą białą płachtą, która wkrótce miała przestać być biała. Zayn miał użyć całego swojego sprayowego arsenału i namalować urodzinowy napis-niespodziankę dla Tommo. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wspomniana wcześniej wpadka. Problem polegał na tym, że po tym materiale nie dało się malować bez rozmazania dzieła, a nawet jeśli by to wyszło – nie mieli jak go ukryć.
Przez kilkadziesiąt ostatnich minut usiłowali wymyślić, jak schować tak pokaźnych rozmiarów tkaninę, i jak szybko, i niepostrzeżenie ujawnić ją podczas przygotowanego przedstawienia. Całość inscenizacji miała zahaczać swoją teatralnością o groteskę, aby wywołać na ustach solenizanta jeszcze większy uśmiech. Nie mieli zbyt wielu oryginalnych pomysłów na prezent, nadal byli tylko młodymi mężczyznami bez pomysłu na ciekawy podarunek, zupełnie jak kilka lat temu, i jeszcze wtedy, kiedy to rodzice wybierali prezenty. Poza tym nie chcieli dać mu czegoś bardzo nieprzydatnego, ale nie chcieli też popaść w drugą skrajność. Co mieliby dać Tomlinsonowi, pralkę?
Pomysł z spersonalizowanym, ręcznie robionym plakatem-graffiti wydawał się całkiem niezły, dopóki nie wyszły na jaw jego złe strony. Obecnie Horan i Malik tępo patrzyli na pusty, niezamalowany wciąż materiał i czekali na dostawę kolejnego, z którego farby nie miały tak łatwo schodzić. Po kolejnych minutach bezczynnego czekania po raz kolejny sprawdzili liczną listę gości, którzy potwierdzili przybycie i listę zaakceptowanych ścieżek dźwiękowych. Odsłuchali kilka z nich wykonując przy tym imitację tańca. Nie byli zbyt dobrymi tancerzami i nie wstydzili się tego przyznać, mieli jednak nadzieję, że w trakcie imprezy „magicznie” przybędzie im tych zdolności.
- Myślisz, że Harry zabierze tę rudą?
- Niczego mi nie mówił. Może ją weźmie, wygląda jakby między nimi iskrzyło.
Leżeli na podłodze przez kolejne minuty i rozmawiali głównie o urodzinach przyjaciela. Przypuszczali, że podejrzewa zorganizowanie prywatnego przyjęcia w klubie nocnym, ale zapewne nic poza tym. Taką przynajmniej mieli nadzieję. Wszystko powoli doprowadzali do doskonałości, a doskonałością miał być też efekt niespodzianki.
- Chłopaki, sprawdźcie czy się nada.
Właściciel placówki stał nad nimi i kręcił głową z niedowierzaniem. Dwójka młodych ludzi, rozłożona na podłodze zupełnie jakby traciła przytomność bo wypiciu zbyt dużej dawki alkoholu lub spożyciu jakiegoś nielegalnego środka odurzającego.
Leniwym krokiem wstali z posadzki i poszli za mężczyzną niewiele starszym od nich. Miał on zająć się stroną wizualną lokalu, załatwić dekoracje, różne serpentyny, balony, girlandy, wszystkie – w większości – tandetne ozdoby. Przeszli ledwo oświetlonym korytarzykiem do jakiegoś pomieszczenia, w którym majaczyła tylko goła żarówka.
O ścianę stał oparty rulon, w którym znajdował się jeden z głównych elementów wystroju. Starannie i bardzo powoli go odwinęli, rozkładając na betonowej podłodze. Mogli ten obiekt poniekąd nazwać też częścią prezentu, choć był raczej z tych wysoce nieprzydatnych. Uśmiechnęli się na jego widok. Wyszło naprawdę dobrze, zadziwiająco świetnie to wyglądało. Mieli nadzieję, że przyjaciel doceni ich artystyczne starania i ucieszy się na coś takiego.
- Byłbym zapomniał, macie gościa, stoi w hali.
Spojrzeli po sobie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach, nie oczekiwali nikogo. Wyszli z pokoju, który wyglądał jak wyrwany z filmu o gangach i przekrętach do nieco bardziej cywilizowanej części. Na końcu sali stała jakaś osoba, ukrywała się jednak w cieniu, nie mieli szansy rozpoznać jej z daleka. Poza tym stała do nich tyłem, co wcale nie ułatwiało identyfikacji. Niall odchrząknął i głupio się uśmiechnął, na twarzy Zayna zauważyć można było tylko skupienie.
- Cześć chłopaki – dziewczyna powiedziała z półuśmiechem odwracając się.

● ● ●

nocne cześć! jadę na wycieczkę za 4 godziny, więc dodam teraz. nie jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale jest to właśnie zwalniacz akcji, żeby wam od razu nie podać imprezy lou na tacy ;d szefuncio zły czy nie aż tak? i możecie się zastanawiać kto przyszedł do chłopaków, chętnie poczytam wasze sugestie ;d ogólnie dziękuję za wszystkie komentarze które mi zostawiacie, zawsze sprawiają, że się uśmiecham ♥ zaległości mam w innych ff, nadrobię po środzie (: kocham was, a teraz lecę spać chociaż na 3 godzinki xo

proszę o komentowanie ;)
jeśli chcesz być informowana, zapisz się tutaj

11 komentarzy:

  1. Świetny rozdział, jak zwykle cudownie się czytało x
    Ciekawe co to za dziewczyna. Możliwe że Ariel! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ten rozdzial ! Ogólnie kochaaaaam to ff ,jezu jesteś świetne !

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDOWNE BOZE!!! TO PEWNIE ARIEL CZY KTOS. KOCHAM TO !! @missojulia

    OdpowiedzUsuń
  4. Spoko, ale nie powala.
    To pierwszy taki rozdział na tym blogu.
    Mam nadzieję, że następny będzie lepszy :)

    @ThisIsEnd_

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie się podoba ten rozdział :) Lubię takie spowalniacze ^^ Oczywiście wydaje mi się, że to Ariel do nich przyszła, chociaż nie jestem pewna.. XD Pisz szybko dalej! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. W rozdziałach nie chodzi tylko o to by powalać, mają nas też spowalniać i takie jest to cudo. Wkradło ci sie pare malych bledow to nic. Szef okazal sie szefem, czyli trudno coś powiedziec. I wcale nie wydaje mu sie ze to Ariel... ale domysły jak zawsze zostawiam dla siebie. Wybacz ze z tabletu

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawia mnie kto to do nich przyszedł, bo wątpię by była to Ariel xd rozdział wspaniały, masz talent ;) a szefuncio musiał zawstydzić Ariel, jakże by inaczej :D
    Czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  8. nie myliłam się, rozdział zajebiaszczy! ♥
    kocham to opowiadanie !
    @ojda_ojda

    OdpowiedzUsuń
  9. A moim zdaniem rozdział był świetny. Po prostu mało akcji, ale napisany jak zawsze rewelacyjnie ;* Miłej zabawy na wycieczce ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Hem, hem... Kto to może być?
    Rozdział jak zwykle faajny :D
    Dawno nie komentowałam. Czytałam na tel, a komentarzy nie dodawałam, bo rzadko bywałam na kompie, a jak już to zapominałam, ale komentuję :D
    Niezły przypał co do tych ubrań xd
    A prqlka całkiem przydatna przecież xD
    Czekam na następny, miłej zabawy na wycieczce :*
    Zapraszam do siebie całą #SJF i nie tylko:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Wspaniałe czekam na next xx przeczytalam dawno,ale kom sie nie opublikowal :( @PModzelewska

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.