Szła
jednym z węższych korytarzy w całym budynku. Tak naprawdę był
dość szeroki, ale porównując do obszernych pomieszczeń na
stadionie i przejść dla tysięcy kibiców ten był po prostu mały.
Być może było to chwilowe zaćmienie pamięci wywołane aktywną
nocą, ale naprawdę nie potrafiła przypomnieć sobie, co mogło
spowodować wezwanie jej przez szefa.
Uchyliła
lekko szklane wejście do pokoju w którym urzędowała sekretarka
jej pracodawcy, choć jej zdaniem to miejsce pełniło raczej rolę
poczekalni lub przedsionka. Uśmiechnęła się do kobiety w średnim
wieku, której włosy były związane w bardzo ciasnego koka na
czubku głowy – zupełnie odwrotnie do stanu fryzury rudowłosej.
Ta jednak nie odwzajemniła gestu, jedynie szorstko zapytała kogo ma
zaanonsować i przełączyła kilka guziczków na telefonie, by
powiadomić o jej przybyciu. Wskazała dłonią, że może iść i
powróciła do analizy swoich papierów.
Podciągnęła
za duże spodnie, poprawiła pasek, który je przytrzymywał i
wygładziła obszerną koszulkę. Dopiero teraz zauważyła, że
nadruk na niej to logo jednego z najsławniejszych projektantów na
świecie. Kiedy tylko weszła do gabinetu dyrektora splotła dłonie
przed sobą, by choć trochę zakryć napis. Nie działał na jej
korzyść – świadczył o tym, że albo wydaje pieniądze na drogie
ubrania, pracując jedynie na stadionie, co czyniło z niej rozrzutną
osobę, albo kupuje podróbki, żeby poczuć się jak ktoś sławny i
bogaty. Tej cechy raczej też nie pożądano.
-
Usiądź, Doyle.
Zrobiła
jak jej polecono. Mężczyzna przez chwilę skanował jej sylwetkę,
szybko jednak doszedł do wniosku, że nie widzi w dziewczynie
niczego co mogłoby go zainteresować i przeszedł do sprawy, dla
której się tam właśnie znajdowała. Sprawy, o której Ariel nie
miała zielonego pojęcia.
-
Co prawda mamy dziś pechową datę, ale to twój szczęśliwy dzień.
Jedna z dziewcząt zostaje w stolicy i dostajesz to wolne.
W
pierwszym momencie dziewczyna nadal nie mogła skojarzyć faktów.
Wolne? Dla niej? Po co? I do tego pechowa data, usiłowała ustalić
w myślach jaki jest dziś dzień. Pomógł jej w tym mały
kalendarzyk stojący na biurku. Piątek, trzynastego. Za mniej niż
dwa tygodnie będą święta! Poczuła się jak bohater kreskówki,
nad którym zaświeca się duża, żółta żarówka. Pojedzie do
domu dzień szybciej.
-
Dziękuję ślicznie, panie dyrektorze! - powiedziała nieco zbyt
gwałtownie i entuzjastycznie. Nie planowała dać po sobie poznać
jak bardzo zależało jej na tym jednym dodatkowym dniu. Choć tak
naprawdę, przez ten jeden dzień wolny od pracy miała na
świętowanie Bożego Narodzenia o ponad dwa dni więcej. Prawie
poderwała się z krzesła, ale szybko poprawiła swoją pozycję i
znowu sztywno na nim siedziała. - Bardzo się cieszę. - dodała już
spokojnym tonem.
Pracodawca
wykrzywił usta w czymś na kształt uśmiechu. Jej samej wielki
uśmiech szczęścia cisnął się na twarz, ale powstrzymywała
pokusę, by ukazać rząd śnieżnobiałych zębów całemu światu.
Nie była pewna, czy to koniec jej wizyty w tym pomieszczeniu, więc
nadal się nie podnosiła. Mężczyzna jednak wyczekująco na nią
zerkał, jakby chciał dać niewerbalny sygnał, że już na nią
czas, że już ma iść. Stanęła na nogach, odwróciła się i
kierowała do wyjścia, ale zanim doszła do ciemnej, drewnianej
powierzchni zatrzymał ją niski głos.
-
Następnym razem weź od chłopaka dresowe spodnie, są bardziej
uniwersalne i pasują do miejsca pracy. Możesz iść.
Mruknęła
ciche „do widzenia” czerwieniąc się na całej twarzy, szyi i
uszach. Wszystko ją piekło od zawstydzenia. Dyrektor nie był
jednak tak ślepy jak sądziła i dostrzegł, że nie ma na sobie
damskich ubrań. Co więcej, prawdopodobnie miał w głowie ułożoną
historyjkę o tym, jak to dziewczyna wymknęła się od kochanka i
chwytając jego ubrania spieszyła się do pracy. I zasugerował, że
kiedy za kolejnym razem będzie przychodzić w jego ubraniach do
pracy ma założyć dres, bo trochę ukryje czy jest to męski czy
damski strój. Mogłaby polemizować w tej kwestii, gdyby następnym
razem wzięła od Liama te luźno zwisające na biodrach szare
spodnie, definitywnie za duże na nią... Skarciła się w duchu za
sformułowanie „następnym razem” i próbowała odgonić
napływające myśli. Skupiła się na dobrej wiadomości
dzisiejszego dnia, nawet mroźny wzrok sekretarki nie pogorszył jej
humoru.
Siedzieli
w ciszy zakłócanej od czasu do czasu brzęczeniem jakiegoś owada,
najprawdopodobniej muchy, która kręciła się wokół zostawionego
na blacie jedzenia. Pili kolejną dawkę kofeiny, próbując wrócić
do świata żywych. Od dłuższego czasu Harry miał przystawiony do
ust kubek i zdawał się sączyć cały czas jednego dużego łyka,
lub miliony maleńkich. Liam przyglądał się zamyślonemu
przyjacielowi. Już wcześniej zauważył, że Ariel jest kimś
szczególnym, kimś kto tak łatwo nie zginie w jego życiorysie.
Rozmawiał o tym wcześniej z Niallem, obaj mieli wrażenie, że
teraz nie wypuści dziewczyny ze swoich rąk tak łatwo. Te sześć
lat temu był tylko nastolatkiem, głupio zakochanym w starszej od
siebie przyjaciółce. Obecnie wydoroślał, może nie zawsze
potrafił to udowodnić, ale taka była prawda.
-
Lubisz ją.
Stwierdził
obdarzając bruneta wyczekującym spojrzeniem. Wzrok Harry'ego nie od
razu oderwał się od krajobrazu rozciągającego się za szybą.
Powoli przymknął powieki, odstawił naczynie na stół i
nieśpiesznie pokiwał głową. Kiedy oczom Payne'a znowu ukazały
się zielone tęczówki dostrzegł, że źrenice chłopaka są
rozszerzone – nie mógł tego zrzucić na światło, o tej porze
dnia było jasno. On po prostu dobrze czuł się w jej towarzystwie i
było to widać w jego oczach, czy tego chciał czy nie.
-
A ty?
Liam
nie spodziewał się tego pytania, z zaskoczenia kubek, który
kierował do ust, zawisł w powietrzu. Opuścił rękę, by nie
rozlać gorącego napoju. Przechylił głowę na bok i również
wpatrzył się na wieżowce za oknem. Niewidocznie kiwnął głową,
ale czuł, że to za mało. Harry znał ją wcześniej, miał okazję
ją poznać, ich relacja była bardziej rozbudowana. Wiedział,
chociaż mniej więcej, co do niej czuje, nie musiał tego nawet
uzasadniać, to było widać jak na dłoni. W jego przypadku sytuacja
nie była tak klarowna. Niby dlaczego miałby ją lubić? Bo omotała
jego przyjaciela? Bo wpadła do niego do domu zupełnie pijana? Bo
pożyczyła jego ciuchy? Bo widział ją...
-
Lubię. Jest... sympatyczna. Pełno w niej optymizmu, to świetne. I
jest naprawdę ładna – zaśmiał się, szturchając Stylesa w bok,
czym wywołał na jego ustach uśmiech. - Wydaje się być zupełnie
inna od twoich pozostałych... przyjaciółek – zdecydował się
zakończyć tak to zdanie, bo wcale nie miał pewności na jakim
etapie są Harry i Ariel. Nie chciał w to wnikać. Przynajmniej nie
w tej chwili.
Podniósł
kubek do ust i upił spory haust kawy. Przygoda z dziewczyną o
syrenkowym imieniu będzie na pewno ciekawa i najwidoczniej
niezapomniana.
Do
urodzinowego przyjęcia dla Louisa pozostał niecały tydzień. Nie
mieli nawet siedmiu dni na dopracowanie wszystkich szczegółów.
Większość była ustalona – miejsce, goście, posiłki, tancerki,
didżeje. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest
zapięte na ostatni guzik. Niestety, zawsze zdarzają się jakieś
wpadki.
W
czasie kiedy Harry i Liam spokojnie sączyli czarną, przyjemnie
pachnącą ciecz, Niall i Zayn stali właśnie w klubie i oglądali
salę, w której miała odbyć się impreza. A raczej jedną z kilku
sal. Zdecydowali się wynająć cały lokal, w końcu zapraszali
mnóstwo ludzi, w tym celebrytów, nie potrzebowali przypadkowych
osób, które mogłyby zakłócić przebieg wydarzenia.
Stali
przed ogromną ścianą, przykrytą równie dużą białą płachtą,
która wkrótce miała przestać być biała. Zayn miał użyć
całego swojego sprayowego arsenału i namalować urodzinowy
napis-niespodziankę dla Tommo. Wszystko byłoby w porządku, gdyby
nie wspomniana wcześniej wpadka. Problem polegał na tym, że po tym
materiale nie dało się malować bez rozmazania dzieła, a nawet
jeśli by to wyszło – nie mieli jak go ukryć.
Przez
kilkadziesiąt ostatnich minut usiłowali wymyślić, jak schować
tak pokaźnych rozmiarów tkaninę, i jak szybko, i niepostrzeżenie
ujawnić ją podczas przygotowanego przedstawienia. Całość
inscenizacji miała zahaczać swoją teatralnością o groteskę, aby
wywołać na ustach solenizanta jeszcze większy uśmiech. Nie mieli
zbyt wielu oryginalnych pomysłów na prezent, nadal byli tylko
młodymi mężczyznami bez pomysłu na ciekawy podarunek, zupełnie
jak kilka lat temu, i jeszcze wtedy, kiedy to rodzice wybierali
prezenty. Poza tym nie chcieli dać mu czegoś bardzo nieprzydatnego,
ale nie chcieli też popaść w drugą skrajność. Co mieliby dać
Tomlinsonowi, pralkę?
Pomysł
z spersonalizowanym, ręcznie robionym plakatem-graffiti wydawał się
całkiem niezły, dopóki nie wyszły na jaw jego złe strony.
Obecnie Horan i Malik tępo patrzyli na pusty, niezamalowany wciąż
materiał i czekali na dostawę kolejnego, z którego farby nie miały
tak łatwo schodzić. Po kolejnych minutach bezczynnego czekania po
raz kolejny sprawdzili liczną listę gości, którzy potwierdzili
przybycie i listę zaakceptowanych ścieżek dźwiękowych.
Odsłuchali kilka z nich wykonując przy tym imitację tańca. Nie
byli zbyt dobrymi tancerzami i nie wstydzili się tego przyznać,
mieli jednak nadzieję, że w trakcie imprezy „magicznie”
przybędzie im tych zdolności.
-
Myślisz, że Harry zabierze tę rudą?
-
Niczego mi nie mówił. Może ją weźmie, wygląda jakby między
nimi iskrzyło.
Leżeli
na podłodze przez kolejne minuty i rozmawiali głównie o urodzinach
przyjaciela. Przypuszczali, że podejrzewa zorganizowanie prywatnego
przyjęcia w klubie nocnym, ale zapewne nic poza tym. Taką
przynajmniej mieli nadzieję. Wszystko powoli doprowadzali do
doskonałości, a doskonałością miał być też efekt
niespodzianki.
-
Chłopaki, sprawdźcie czy się nada.
Właściciel
placówki stał nad nimi i kręcił głową z niedowierzaniem. Dwójka
młodych ludzi, rozłożona na podłodze zupełnie jakby traciła
przytomność bo wypiciu zbyt dużej dawki alkoholu lub spożyciu
jakiegoś nielegalnego środka odurzającego.
Leniwym
krokiem wstali z posadzki i poszli za mężczyzną niewiele starszym
od nich. Miał on zająć się stroną wizualną lokalu, załatwić
dekoracje, różne serpentyny, balony, girlandy, wszystkie – w
większości – tandetne ozdoby. Przeszli ledwo oświetlonym
korytarzykiem do jakiegoś pomieszczenia, w którym majaczyła tylko
goła żarówka.
O
ścianę stał oparty rulon, w którym znajdował się jeden z
głównych elementów wystroju. Starannie i bardzo powoli go
odwinęli, rozkładając na betonowej podłodze. Mogli ten obiekt
poniekąd nazwać też częścią prezentu, choć był raczej z tych
wysoce nieprzydatnych. Uśmiechnęli się na jego widok. Wyszło
naprawdę dobrze, zadziwiająco świetnie to wyglądało. Mieli
nadzieję, że przyjaciel doceni ich artystyczne starania i ucieszy
się na coś takiego.
-
Byłbym zapomniał, macie gościa, stoi w hali.
Spojrzeli
po sobie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach, nie oczekiwali
nikogo. Wyszli z pokoju, który wyglądał jak wyrwany z filmu o
gangach i przekrętach do nieco bardziej cywilizowanej części. Na
końcu sali stała jakaś osoba, ukrywała się jednak w cieniu, nie
mieli szansy rozpoznać jej z daleka. Poza tym stała do nich tyłem,
co wcale nie ułatwiało identyfikacji. Niall odchrząknął i głupio
się uśmiechnął, na twarzy Zayna zauważyć można było tylko
skupienie.
-
Cześć chłopaki – dziewczyna powiedziała z półuśmiechem
odwracając się.
● ●
●
nocne
cześć! jadę na wycieczkę za 4 godziny, więc dodam teraz. nie
jestem zbytnio zadowolona z tego rozdziału, ale jest to właśnie
zwalniacz akcji, żeby wam od razu nie podać imprezy lou na tacy ;d
szefuncio zły czy nie aż tak? i możecie się zastanawiać kto
przyszedł do chłopaków, chętnie poczytam wasze sugestie ;d
ogólnie dziękuję za wszystkie komentarze które mi zostawiacie,
zawsze sprawiają, że się uśmiecham ♥ zaległości mam w innych ff, nadrobię po środzie (: kocham was, a teraz lecę
spać chociaż na 3 godzinki xo
proszę
o komentowanie ;)
jeśli chcesz być
informowana, zapisz się tutaj
Świetny rozdział, jak zwykle cudownie się czytało x
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za dziewczyna. Możliwe że Ariel! :)
Super ten rozdzial ! Ogólnie kochaaaaam to ff ,jezu jesteś świetne !
OdpowiedzUsuńCUDOWNE BOZE!!! TO PEWNIE ARIEL CZY KTOS. KOCHAM TO !! @missojulia
OdpowiedzUsuńSpoko, ale nie powala.
OdpowiedzUsuńTo pierwszy taki rozdział na tym blogu.
Mam nadzieję, że następny będzie lepszy :)
@ThisIsEnd_
Mnie się podoba ten rozdział :) Lubię takie spowalniacze ^^ Oczywiście wydaje mi się, że to Ariel do nich przyszła, chociaż nie jestem pewna.. XD Pisz szybko dalej! :3
OdpowiedzUsuńW rozdziałach nie chodzi tylko o to by powalać, mają nas też spowalniać i takie jest to cudo. Wkradło ci sie pare malych bledow to nic. Szef okazal sie szefem, czyli trudno coś powiedziec. I wcale nie wydaje mu sie ze to Ariel... ale domysły jak zawsze zostawiam dla siebie. Wybacz ze z tabletu
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie kto to do nich przyszedł, bo wątpię by była to Ariel xd rozdział wspaniały, masz talent ;) a szefuncio musiał zawstydzić Ariel, jakże by inaczej :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta xx
@sluumberr
nie myliłam się, rozdział zajebiaszczy! ♥
OdpowiedzUsuńkocham to opowiadanie !
@ojda_ojda
A moim zdaniem rozdział był świetny. Po prostu mało akcji, ale napisany jak zawsze rewelacyjnie ;* Miłej zabawy na wycieczce ♥
OdpowiedzUsuńHem, hem... Kto to może być?
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle faajny :D
Dawno nie komentowałam. Czytałam na tel, a komentarzy nie dodawałam, bo rzadko bywałam na kompie, a jak już to zapominałam, ale komentuję :D
Niezły przypał co do tych ubrań xd
A prqlka całkiem przydatna przecież xD
Czekam na następny, miłej zabawy na wycieczce :*
Zapraszam do siebie całą #SJF i nie tylko:
http://iguessthatisntevent.blogspot.com/
Wspaniałe czekam na next xx przeczytalam dawno,ale kom sie nie opublikowal :( @PModzelewska
OdpowiedzUsuń