Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 5

Było późne popołudnie lub – jak kto woli – wczesny wieczór. Słońce już dawno ukryło się za wieżowcami i gdyby nie miejskie latarnie, Londyn spowiłaby ciemność. W niedużej kawiarence, przy samym oknie, siedziały trzy osoby. Zawzięcie dyskutowały na jakiś, tylko im znany, temat i w spokoju popijały aromatyczne napoje. Wysoka temperatura bijąca z kubków otulała swoim ciepłem tak przyjemnie, że płatki śniegu, które w coraz większych ilościach spadały na ulice, nie przeszkadzały nawet największym przeciwnikom zimy.
- Wiesz ciociu, to nie jest najlepsza szarlotka jaką w życiu jadłam, ale ta czekolada... Mogę jeszcze jedną? - zapytała sześciolatka z nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Ariel Doyle zaśmiała się pod nosem wstając by zamówić kolejny napój. Kochała swoje „siostrzenice”. Była dla nich tylko przyszywaną rodziną, ale czuła z nimi niewidzialną więź, którą starała się zawsze jakoś wzmacniać. Jednym ze sposobów były cotygodniowe wypady do mniejszych i większych restauracji zaraz po wizycie w kościele. Można by pomyśleć, że osoba taka jak Ariel, osoba o takim stylu życia, nie przywiązuje wagi do spraw wiary. Ojciec wpajał jej jednak te, a nie inne wartości przez większość dzieciństwa i nawet jeśli sama nie zawsze się do nich stosowała, pragnęła przekazać je młodszemu pokoleniu. Odwiedziny w różnych lokalach miały pomóc w zżywaniu się z dziewczynkami. A dodatkowo rudowłosa mogła skosztować różnych wersji swojego ulubionego ciasta, które potem oceniała, a w najlepsze miejsca zaglądała ponownie.
Po kilkudziesięciu kolejnych minutach w końcu zdecydowały na powrót, by zbytnio nie martwić rodziców dzieci. Ciocia czy nie, zdarzało jej się być bardzo nieostrożną i nierozsądną, wolała nie odpowiadać za Clarie i Chloe. Nie aż tak bardzo.
Jak zwykle jechały metrem. Przechodząc podziemnym korytarzem, by przesiąść się z jednego pociągu do drugiego, kobieta kupiła na małym stoisku trzy bajgle i zajadając się pieczywem ruszyły w dalszą drogę do domu.

Harry Edward Styles, wokalista One Direction, zwykle pełen życia i skory do zabawy, siedział na kanapie w salonie swojego domu i beznamiętnie wpatrywał się w ekran telewizora. Nagła wizyta przyjaciółki sprzed lat sprawiła mu tyle szczęścia, że z tej radości zupełnie zignorował fakt, że nie przyszła na jego zaproszenie. Co w skrócie oznaczało, że w dalszym ciągu nie miał możliwości skontaktowania się z dziewczyną. Miał na myśli jakieś „ludzki” sposób, nie zamierzał bowiem wracać na stadion lub, co w alkoholowym amoku podsunęła mu podświadomość, wynająć prywatnego detektywa i odwiedzić Ariel. Był zdesperowany, ale nie do takiego stopnia.
Poprzedni dzień również spędził w domu, tyle tylko, że towarzyszył mu ból głowy i nieokiełznane pragnienie. Późnym popołudniem pozbył się wszystkich gości, którzy jeszcze nie zdążyli ulotnić się z domu piosenkarza, i robiąc jak najmniej hałasu starał się zrobić coś pożytecznego. Widząc jednak, że to niemożliwe, przysiadł i, zupełnie jak teraz, oglądał jakiś nudną, brazylijską telenowelę.
Ze stanu otępienia wyciągnął go dzwonek. Zerwał się na równe nogi i w pierwszym odruchu skierował się ku drzwiom. Zanim jednak doszedł do przeszklonego wejścia, zdał sobie sprawę, że melodia nie ustąpiła i pochodzi z jego telefonu. Ogarnęło go uczucie, że o czymś zapomniał; co prawda miał wolne od koncertów i wywiadów, ale możliwe, że umówił się na jakieś spotkanie. Energicznym krokiem zaczął przeszukiwać salon, rozrzucając kolejno poduszki, i elementy ozdobne. Nie znalazłszy pożądanego obiektu przystanął by wsłuchać się w źródło dźwięku. Ostatecznie znalazł komórkę na piętrze, przy umywalce. Nie miał czasu zastanawiać się, jak urządzenie się tam znalazło, odebrał połączenie, zanim rozmówca postanowiłby się rozłączyć.
- Harry, co z tobą?
Usłyszał głos Liama. Sam nie wiedział kogo oczekiwał. Ariel? Dziewczyny z dzieciństwa, która na dziewięćdziesiąt procent nie miała jego numeru w kontaktach? Westchnął na tyle cicho, że Payne nadal słyszał tylko głuchą ciszę.
- Nic, oglądam sobie seriale.
- Ty oglądasz seriale? Od kiedy? - Nie czekając na odpowiedź kolegi wyrzucił z siebie: - Nie odbierałeś naszych telefonów, zaczęliśmy trochę się martwić. Przybity jakiś jesteś. Pamiętasz, że jutro wychodzimy?
- Tak, tak, jasne. Podjedziecie do mnie?
- W porządku. Napij się czegoś. Wody najlepiej, nie ruszaj już alkoholu. Muszę kończyć, Soph przymierzyła jakąś sukienkę.
Rozłączył się bez pożegnania. I zostawił Harry'ego z pytaniem: gdzie się wybierają? I z kim? Zupełnie wypadło mu z głowy, cieszył się tylko, że nie będzie musiał sam dotrzeć w miejsce, którego nie pamięta. Stał jeszcze przez chwilę usiłując przypomnieć sobie cokolwiek, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Przełączył kanał telewizji na jakąś muzyczną stację, otworzył mobilną aplikację twittera i zaczął przeglądać interakcje. Jak zwykle tysiące dziewcząt pisało do niego, jak to go kochają, albo jak ratuje im życie. Część z nich pisała setki wiadomości prosząc o dodanie do obserwowanych. Szybko jednak przestał czytać te tweety i zerknął czy któryś z przyjaciół nie napisał czegoś, co mogłoby być wskazówką, gdzie się jutro wybiera. Ku jego niezadowoleniu, najwyraźniej było to prywatne wyjście. Nie chodziło o to, że kochał być w centrum uwagi paparazzi, którzy biegali za nim non-stop, tylko o to, że w dalszym ciągu nie miał pomysłu co się jutro dzieje.
Powrócił do tematu Ariel. Rudowłosą dziewczynę mógł bez ogródek nazwać swoją pierwszą miłością. Już lata temu ujęła jego serce swoją przebojowością i bezpośredniością, była tak inna od innych dziewcząt. Spotkanie na stadionie było niespodziewane, ale nie miał wątpliwości, że to właśnie Doyle: ognistorude loki okalające jej bladą twarz, zielonkawe, niczym wiosenna trawa, oczy i pełne, różowe usta. Taką ją zapamiętał i taka nadal była. Wtedy utracili kontakt, wydawałoby się, że bezpowrotnie. Los dał mu jednak drugą szansę, ponownie krzyżując ich ścieżki. Tej okazji już nie chciał stracić, rozpaczliwie pragnął utrzymać tę znajomość. I kiedy wydawało mu się, że wszystko idzie w dobrym kierunku, usłyszał, że ona ma córki. Była tylko rok starsza od niego! Obawiał się, że mogła niefortunnie zostać nastoletnią matką, że spotkało ją w życiu coś złego. To wyjaśniałoby dlaczego uciekła na jego widok – bała się mężczyzn, którzy przypominali jej jakieś widmo z przeszłości. Czy to oznaczało jednak, że w tym świetle był na straconej pozycji?
Pozostawiony sam na sam ze swoimi myślami, do końca dnia nie ruszał się z domu, lawirując jedynie między kilkoma pomieszczeniami w jego wnętrzu.

Duży, terenowy samochód o szarym, matowym lakierze podjeżdżał właśnie pod dom Stylesa na obrzeżach Londynu. Siedział w nim jedynie kierowca, który po kilku minutach czekania, ze zniecierpliwienia zatrąbił kilkakrotnie klaksonem.
Sam Harry wstał zaś wcześnie rano i próbował się czymś zająć. Nie dość, że nie wiedział z kim jedzie, ani dokąd, to nie miał pojęcia, o której godzinie powinien być gotowy. Na wszelki wypadek już od siódmej rano był gotowy do wyjścia i czekał na jakąś wiadomość. Nie otrzymawszy jej przez trzy następne godziny, zaczął przeglądać wiadomości, co pochłonęło go bez reszty na kolejne kilkadziesiąt minut. Na zewnątrz nic się jednak nie działo, jego telefon również milczał. Dopiero tuż przed południem usłyszał poddenerwowanego kierowcę.
Jechali tylko we dwóch, Harry usiłował sprawiać wrażenie, że doskonale wie, jaka sytuacja ma miejsce. W środku jednak czuł się zagubiony jak mała dziewczynka w ciemnym lesie. Nie miał pojęcia co się dzieje, ale nie jechał przecież z obcym, który wywiózłby go na drugi koniec kraju, okradł i porzucił gdzieś na pustkowiu. Jechał ze swoim przyjacielem i wszystko wskazywało na to, że jechali gdzieś bliżej centrum stolicy Anglii.
Zatrzymali się w podziemnym parkingu pod centrum handlowym. Ogromna powierzchnia była zajęta przez setki samochodów, na terenie obiektu musiało więc być trzy razy więcej ludzi. Brunet westchnął niesłyszalnie i podążył za Liamem. Przyjechali na zakupy, tyle na razie wywnioskował. Asekuracyjnie sprawdził, czy jego portfel jest na miejscu, w tylnej, lewej kieszeni spodni. Czując jego obecność podbiegł do ruchomych schodów i wjechał na najniższy poziom zapełniony butikami.
Rozejrzał się dookoła. Prezent dla Sophie? A może jakieś spotkanie z fanami? Rozważył te i kilka innych opcji, ale każda okazała się być błędna. Zadał sobie pytanie, czy naprawdę musiał mieć zaćmienia pamięci w ważnych momentach, ale zanim doszedł do jakiejś odpowiedzi, odezwał się szatyn stojący obok.
- Niall i Zayn powinni być gdzieś z drugiej strony centrum. Mówili, że znaleźli coś fajnego, ale nie chcieli powiedzieć co. Musimy to zobaczyć, nie jestem pewien czy to co jest fajne dla nich spodoba się też Tommo.
Ta informacja uderzyła w niego jak grom z jasnego nieba. Za równo dwa tygodnie Louis miał urodziny, a oni od jakiegoś czasu szykowali dla niego imprezę. Nie mogło się też obyć bez prezentu, a że przyjęcie miało się odbyć jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, czas kurczył się niemiłosiernie.
Po kilku godzinach spędzonych w galerii handlowej, z obolałymi nogami i tylko z jednym, skromnym podarkiem, popijali gorącą kawę kryjąc się przed rozpoznaniem w najdalszym rogu kawiarni. Harry niespokojnie obracał w palcach telefon, co zaintrygowało znudzonego Nialla siedzącego naprzeciwko. Zerkał to na czarny przedmiot, to na kolegę z ironicznym uśmiechem. Domyślał się co mu chodzi po głowie, a raczej – kto.
- Nie łudź się, nie zadzwoni. Nie ma twojego numeru - zagadnął spokojnie. Oczy mu się świeciły, kiedy oglądał Stylesa w takim stanie. Już dawno żadna dziewczyna nie zajęła jego myśli aż tak bardzo.
- Nie wiesz tego na pewno! Może... może Lou jej dał?
- O tak, na pewno teraz wymieniają pikantne smsy, bo jak na razie tylko on do niej pisał. Wyobraź sobie tę namiętność wyczuwalną w tych wiadomościach! Dobrze, że El tego nie widzi - odrzekł kpiącym tonem, po czym dodał: - Jak będziesz grzeczny to ci dam jej numer.
- Przed chwilą powiedziałeś, że tylko Tommo go ma.
- Powiedziałem, że do niej pisał. Swój numer dała mi. - Horan puścił perskie oko do przyjaciela.
Na twarzy Harry'ego pojawiły się wypieki spowodowane prawdopodobnie zazdrością. Niby Ariel była tylko przyjaciółką, i to z przeszłości, niedawno odnowioną znajomością, ale nie mógł znieść myśli, że wolała pogadać z Niallem niż z nim. Wiadomość, że to blondyn dostał jej numer ukuła go jak szpilka w serce. Starał się jednak trzymać emocje na wodzy, bo widział jak to działa na Irlandczyka - czerpał z jego nieszczęścia czystą satysfakcję.
Kilkadziesiąt minut później, kiedy wszyscy się rozchodzili do podziemnego garażu, a Harry - bez samochodu - do zamówionego wcześniej transportu, brunet tracił już nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy jeszcze drobną, rudowłosą dziewczynę. Kiedy szofer otwierał mu drzwi do sportowego, białego auta, Niall zawołał jeszcze z naprzeciwka „Byłeś grzeczny!”. W tamtej chwili Styles zignorował ten okrzyk, ale kiedy odblokował komórkę zrozumiał o co mu chodziło.
Miał w posiadaniu numer Ariel Doyle.

Rudowłosa dziewczyna z twarzą pełną piegów siedziała na wysokim stołku tuż przy oknie w kuchni. Usłyszała kroki na schodach i z paniką w oczach cisnęła papierosem w ziemię i domknęła okno. Szybko chwyciła pusty, niedomyty jeszcze, kubek, jakoby właśnie skończyła coś pić.
- Cześć Pączku - zagaiła przyjaciółka. - Dzięki mnie straciłaś pewnie do połowy spaloną fajkę, co?
- Dziękuję ci wielce za to, że dbasz o mój nałóg. - Odpowiadając to wyciągnęła z kieszeni bluzy kolejną, otworzyła okno i mocno się zaciągnęła.
Ariel wcale nie paliła często. Z uwagi na to, że mieszkała pod jednym dachem z dwójką dzieci starała się ograniczać to do minimum. Czasem tylko w godzinach stresu potrafiła spalić nawet całą paczkę, zazwyczaj jednak wystarczała jej jedna sztuka dziennie, czasem nawet robiła sobie przerwy. Nie była tak naprawdę uzależniona, po prostu lubiła czasem poczuć ten mentolowy dym, który jej zdaniem był zupełnie inny niż ten z elektronicznych papierosów. Choć i takie urządzenie przy sobie nosiła, bo jedynie takie nie było zabronione na terenie obiektu, w którym pracowała. Nie wiedziała co prawda, że Jade ukradkiem podmienia jej nikotynowe wkłady na tylko aromatyzowane, więc może dlatego od czasu do czasu wolała zapalić prawdziwego.
- Twój telefon wibruje od dobrych kilku minut, to wkurzające. Odebrałabym, ale wiesz, że nie odbieram numerów prywatnych. - Wzruszyła ramionami i otworzyła lodówkę, jakby zapominając o całej sprawie.
Rudowłosa spojrzała na wyświetlacz. Siedem nieodebranych połączeń. Brak możliwości oddzwonienia. Ostatnie przychodzące połączenie - dwie minuty temu. Przedostatnie – pięć. Mogła więc spokojnie oczekiwać na ósmy telefon, który na pewno nadejdzie. Ktoś po drugiej stronie ma najwyraźniej ważny powód, że dzwoni we wtorek wieczorem. Kilka sekund później telefon znowu zaczął się trząść.
- Doyle, słucham? - dziewczyna postawiła na oficjalny ton, skoro nie znała swojego rozmówcy.
- Matko, myślałem, że będziesz mnie spławiać do końca świata. Tu Harry. Cześć.
- No w końcu! - Przyklasnęła. - Myślałam, że już nigdy nie zadzwonisz. Najwyraźniej za mało tęskniłeś, skoro Horan dopiero teraz dał ci mój numer - mówiąc to serdecznie się zaśmiała.
- To... Masz ochotę gdzieś jutro wyskoczyć?
- Och, jutro nie mogę. Oglądam z Tonym mecz, Luke też się pewnie załapie... A wcześniej chyba wychodzę z Ptysiem do kina. Ale czwartek mam wolny, co ty na to?
- Er... No jasne! Jeszcze się zdzwonimy, wyślę ci swój numer. Do zobaczenia.
I po raz kolejny ta niepozorna, pochodząca z Derby dziewczyna pozostawiła go z porcją pytań pozbawionych odpowiedzi.

● ● ●
oto trochę wolniejszy rozdział piąty. muszę wam tutaj od razu powiedzieć, że akcja tej historii będzie się toczyć dość szybko, czasem dodam jakieś spowalniacze jak ten, ale ogólnie ma to pomóc we wczuciu się w tryb życia ariel :) taki miałam na to pomysł, nie będę wypełniać opowiadania rozdziałami na które nie mam pomysłu.   trochę mi smutno, że informuję ponad 30 osób, a nawet połowa nie zostawia komentarza ;c nie ma weryfikacji obrazkowej, więc dodanie komentarza to kwestia sekund...! okej, ale i tak was kocham ♥ jeśli chcecie być informowani to dajcie znać w zakładce z boku ;] a, dodam jeszcze że jestem tłumaczką little shy ariel, zapraszam :) kończę, nie wiem co pisać. muuuuch love! xoxo

proszę o komentowanie x

15 komentarzy:

  1. To dobrze, że dodajesz takie spowalniacze. To naprawdę bardzo przydatne. Wspaniały rozdział,
    I przy okazji - ciekawy pomysł na postać (Ariel). Jest bardzo hmm.. pewna siebie. To dla mnie nowość, gdyż nigdy nie spotkałam się z taką osobą. Intrygująca.
    P.S.: Pisz szybko! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział.Ten ff podoba mi sie szczegolnie ,a czytam ponad 5.Dzięki za informowanie x
    @Enchanted2332

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnyyy rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. "Wcześniej wchodzę z Ptysiem" hahaha :D Harry zapewne pomyśli, że ze mówiła o swoim chłopaku hahaha xd btw. rozdział MIÓD MALINA! ;3 czekam na nexta x
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh spowalniacze są, jak najbardziej potrzebne :D Od czasu do czasu można poczuć, że akcja nie pędzi, jak bolit formuły 1, choć po ostatniej przeczytanej książce, która notabene nie wiem co robiła w młodzieżówce i czemu nie miała oznaczenia wiekowego, ale była całkiem ciekawa, a akcja właśnie tak pędziła. W twoim opowiadaniu jest jeszcze całkiem znośne i można to zaakceptować, bo spotkałam się już z opowiadaniem, w którym tak pędziło...
    Ariel to według mnie taka trochę mamuśka, ale kochana mamuśka! :D nie no całkowicie ją rozumiem, sama mam na głowie 3 bratanków i wiem, jak bardzo che się im przekazać najlepsze wzorce, mimo iż sam ich nie przestrzega, a Harry chyba będzie dobrym wujkiem, jak się już dowie, że Chloe i Claire nie są jej córeczkami ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie chcę się powtarzać ale chyba musze.
    Opowiadanie jest http://images6.fanpop.com/image/photos/35100000/Perfect-liam-payne-35156132-476-250.gif

    Szczerze? Nawet nie zauważyłam że akcja jest tak szybka i teraz spowolniona. Jestem dziwna? Nie wiem.
    Ale mimo wszystko kocham to opowiadanie i ciebie za to że je piszesz!

    @LuvMeNajal ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiście piszesz <3
    Dobrze, że jest taki trochę spowolniacz :D
    Czekam na następny i zapraszam do siebie:
    http://iguessthatisntevent.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejny genialny rozdział!
    Jesteś zajebista.

    Spowalniacz, no i bardzo dobrze, bo idealnie się nadaje do sobotniego wieczornego czytania.
    Nie mogę się doczekać następnego

    Pozdrawiam xx
    @ThisIsEnd_

    OdpowiedzUsuń
  10. ten rozdział jest genialny!
    sama jesteś cudowna ! awww ♥
    oddaj mi ten talent!
    czekam na następny rozdział z niecierpliwością ♥
    ily xx @ojda_ojda

    OdpowiedzUsuń
  11. No i spowalniacze czasami są bardzo potrzebne trzeba to przyznać. Spodobała mi się relacja z jej siostrzenicami, z całą pewnością będzie to też pokazywało tą bohaterkę od trochę innej strony ;)
    Lubie Nialla XD nie wiem jakoś tak jego postać tutaj naprawdę mi się widzi, to jak został przez ciebie wykreowany! No i jeszcze Harry, który kiedy w końcu dowie się prawdy na pewno będzie uroczym wujkiem, no bo musi nim być nie ma opcji ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  12. 46 year-old Software Test Engineer III Benetta Prawle, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Death at a Funeral and Baton twirling. Took a trip to Quseir Amra and drives a Caravan. przejdz tutaj

    OdpowiedzUsuń
  13. 46 years old Librarian Deeanne Becerra, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Bodybuilding. Took a trip to La Grand-Place and drives a Ford GT40 Roadster. przejscie na strone internetowa

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.