Było
późne popołudnie lub – jak kto woli – wczesny wieczór. Słońce
już dawno ukryło się za wieżowcami i gdyby nie miejskie latarnie,
Londyn spowiłaby ciemność. W niedużej kawiarence, przy samym
oknie, siedziały trzy osoby. Zawzięcie dyskutowały na jakiś,
tylko im znany, temat i w spokoju popijały aromatyczne napoje.
Wysoka temperatura bijąca z kubków otulała swoim ciepłem tak
przyjemnie, że płatki śniegu, które w coraz większych ilościach
spadały na ulice, nie przeszkadzały nawet największym przeciwnikom
zimy.
-
Wiesz ciociu, to nie jest najlepsza szarlotka jaką w życiu jadłam,
ale ta czekolada... Mogę jeszcze jedną? - zapytała sześciolatka z
nieśmiałym uśmiechem na ustach.
Ariel
Doyle zaśmiała się pod nosem wstając by zamówić kolejny napój.
Kochała swoje „siostrzenice”. Była dla nich tylko przyszywaną
rodziną, ale czuła z nimi niewidzialną więź, którą starała
się zawsze jakoś wzmacniać. Jednym ze sposobów były cotygodniowe
wypady do mniejszych i większych restauracji zaraz po wizycie w
kościele. Można by pomyśleć, że osoba taka jak Ariel, osoba o
takim stylu życia, nie przywiązuje wagi do spraw wiary. Ojciec
wpajał jej jednak te, a nie inne wartości przez większość
dzieciństwa i nawet jeśli sama nie zawsze się do nich stosowała,
pragnęła przekazać je młodszemu pokoleniu. Odwiedziny w różnych
lokalach miały pomóc w zżywaniu się z dziewczynkami. A dodatkowo
rudowłosa mogła skosztować różnych wersji swojego ulubionego
ciasta, które potem oceniała, a w najlepsze miejsca zaglądała
ponownie.
Po
kilkudziesięciu kolejnych minutach w końcu zdecydowały na powrót,
by zbytnio nie martwić rodziców dzieci. Ciocia czy nie, zdarzało
jej się być bardzo nieostrożną i nierozsądną, wolała nie
odpowiadać za Clarie i Chloe. Nie aż tak bardzo.
Jak
zwykle jechały metrem. Przechodząc podziemnym korytarzem, by
przesiąść się z jednego pociągu do drugiego, kobieta kupiła na
małym stoisku trzy bajgle i zajadając się pieczywem ruszyły w
dalszą drogę do domu.
Harry
Edward Styles, wokalista One Direction, zwykle pełen życia i skory
do zabawy, siedział na kanapie w salonie swojego domu i beznamiętnie
wpatrywał się w ekran telewizora. Nagła wizyta przyjaciółki
sprzed lat sprawiła mu tyle szczęścia, że z tej radości zupełnie
zignorował fakt, że nie przyszła na jego zaproszenie. Co w skrócie
oznaczało, że w dalszym ciągu nie miał możliwości
skontaktowania się z dziewczyną. Miał na myśli jakieś „ludzki”
sposób, nie zamierzał bowiem wracać na stadion lub, co w
alkoholowym amoku podsunęła mu podświadomość, wynająć
prywatnego detektywa i odwiedzić Ariel. Był zdesperowany, ale nie
do takiego stopnia.
Poprzedni
dzień również spędził w domu, tyle tylko, że towarzyszył mu
ból głowy i nieokiełznane pragnienie. Późnym popołudniem pozbył
się wszystkich gości, którzy jeszcze nie zdążyli ulotnić się z
domu piosenkarza, i robiąc jak najmniej hałasu starał się zrobić
coś pożytecznego. Widząc jednak, że to niemożliwe, przysiadł i,
zupełnie jak teraz, oglądał jakiś nudną, brazylijską
telenowelę.
Ze
stanu otępienia wyciągnął go dzwonek. Zerwał się na równe nogi
i w pierwszym odruchu skierował się ku drzwiom. Zanim jednak
doszedł do przeszklonego wejścia, zdał sobie sprawę, że melodia
nie ustąpiła i pochodzi z jego telefonu. Ogarnęło go uczucie, że
o czymś zapomniał; co prawda miał wolne od koncertów i wywiadów,
ale możliwe, że umówił się na jakieś spotkanie. Energicznym
krokiem zaczął przeszukiwać salon, rozrzucając kolejno poduszki,
i elementy ozdobne. Nie znalazłszy pożądanego obiektu przystanął
by wsłuchać się w źródło dźwięku. Ostatecznie znalazł
komórkę na piętrze, przy umywalce. Nie miał czasu zastanawiać
się, jak urządzenie się tam znalazło, odebrał połączenie,
zanim rozmówca postanowiłby się rozłączyć.
-
Harry, co z tobą?
Usłyszał
głos Liama. Sam nie wiedział kogo oczekiwał. Ariel? Dziewczyny z
dzieciństwa, która na dziewięćdziesiąt procent nie miała jego
numeru w kontaktach? Westchnął na tyle cicho, że Payne nadal
słyszał tylko głuchą ciszę.
-
Nic, oglądam sobie seriale.
-
Ty oglądasz seriale? Od kiedy? - Nie czekając na odpowiedź kolegi
wyrzucił z siebie: - Nie odbierałeś naszych telefonów, zaczęliśmy
trochę się martwić. Przybity jakiś jesteś. Pamiętasz, że jutro
wychodzimy?
-
Tak, tak, jasne. Podjedziecie do mnie?
-
W porządku. Napij się czegoś. Wody najlepiej, nie ruszaj już
alkoholu. Muszę kończyć, Soph przymierzyła jakąś sukienkę.
Rozłączył
się bez pożegnania. I zostawił Harry'ego z pytaniem: gdzie się
wybierają? I z kim? Zupełnie wypadło mu z głowy, cieszył się
tylko, że nie będzie musiał sam dotrzeć w miejsce, którego nie
pamięta. Stał jeszcze przez chwilę usiłując przypomnieć sobie
cokolwiek, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Przełączył
kanał telewizji na jakąś muzyczną stację, otworzył mobilną
aplikację twittera i zaczął przeglądać interakcje. Jak zwykle
tysiące dziewcząt pisało do niego, jak to go kochają, albo jak
ratuje im życie. Część z nich pisała setki wiadomości prosząc
o dodanie do obserwowanych. Szybko jednak przestał czytać te tweety
i zerknął czy któryś z przyjaciół nie napisał czegoś, co
mogłoby być wskazówką, gdzie się jutro wybiera. Ku jego
niezadowoleniu, najwyraźniej było to prywatne wyjście. Nie
chodziło o to, że kochał być w centrum uwagi paparazzi, którzy
biegali za nim non-stop, tylko o to, że w dalszym ciągu nie miał
pomysłu co się jutro dzieje.
Powrócił
do tematu Ariel. Rudowłosą dziewczynę mógł bez ogródek nazwać
swoją pierwszą miłością. Już lata temu ujęła jego serce swoją
przebojowością i bezpośredniością, była tak inna od innych
dziewcząt. Spotkanie na stadionie było niespodziewane, ale nie miał
wątpliwości, że to właśnie Doyle: ognistorude loki okalające
jej bladą twarz, zielonkawe, niczym wiosenna trawa, oczy i pełne,
różowe usta. Taką ją zapamiętał i taka nadal była. Wtedy
utracili kontakt, wydawałoby się, że bezpowrotnie. Los dał mu
jednak drugą szansę, ponownie krzyżując ich ścieżki. Tej okazji
już nie chciał stracić, rozpaczliwie pragnął utrzymać tę
znajomość. I kiedy wydawało mu się, że wszystko idzie w dobrym
kierunku, usłyszał, że ona ma córki. Była tylko rok starsza od
niego! Obawiał się, że mogła niefortunnie zostać nastoletnią
matką, że spotkało ją w życiu coś złego. To wyjaśniałoby
dlaczego uciekła na jego widok – bała się mężczyzn, którzy
przypominali jej jakieś widmo z przeszłości. Czy to oznaczało
jednak, że w tym świetle był na straconej pozycji?
Pozostawiony
sam na sam ze swoimi myślami, do końca dnia nie ruszał się z
domu, lawirując jedynie między kilkoma pomieszczeniami w jego
wnętrzu.
Duży,
terenowy samochód o szarym, matowym lakierze podjeżdżał właśnie
pod dom Stylesa na obrzeżach Londynu. Siedział w nim jedynie
kierowca, który po kilku minutach czekania, ze zniecierpliwienia
zatrąbił kilkakrotnie klaksonem.
Sam
Harry wstał zaś wcześnie rano i próbował się czymś zająć.
Nie dość, że nie wiedział z kim jedzie, ani dokąd, to nie miał
pojęcia, o której godzinie powinien być gotowy. Na wszelki wypadek
już od siódmej rano był gotowy do wyjścia i czekał na jakąś
wiadomość. Nie otrzymawszy jej przez trzy następne godziny, zaczął
przeglądać wiadomości, co pochłonęło go bez reszty na kolejne
kilkadziesiąt minut. Na zewnątrz nic się jednak nie działo, jego
telefon również milczał. Dopiero tuż przed południem usłyszał
poddenerwowanego kierowcę.
Jechali
tylko we dwóch, Harry usiłował sprawiać wrażenie, że doskonale
wie, jaka sytuacja ma miejsce. W środku jednak czuł się zagubiony
jak mała dziewczynka w ciemnym lesie. Nie miał pojęcia co się
dzieje, ale nie jechał przecież z obcym, który wywiózłby go na
drugi koniec kraju, okradł i porzucił gdzieś na pustkowiu. Jechał
ze swoim przyjacielem i wszystko wskazywało na to, że jechali
gdzieś bliżej centrum stolicy Anglii.
Zatrzymali
się w podziemnym parkingu pod centrum handlowym. Ogromna
powierzchnia była zajęta przez setki samochodów, na terenie
obiektu musiało więc być trzy razy więcej ludzi. Brunet westchnął
niesłyszalnie i podążył za Liamem. Przyjechali na zakupy, tyle na
razie wywnioskował. Asekuracyjnie sprawdził, czy jego portfel jest
na miejscu, w tylnej, lewej kieszeni spodni. Czując jego obecność
podbiegł do ruchomych schodów i wjechał na najniższy poziom
zapełniony butikami.
Rozejrzał
się dookoła. Prezent dla Sophie? A może jakieś spotkanie z
fanami? Rozważył te i kilka innych opcji, ale każda okazała się
być błędna. Zadał sobie pytanie, czy naprawdę musiał mieć
zaćmienia pamięci w ważnych momentach, ale zanim doszedł do
jakiejś odpowiedzi, odezwał się szatyn stojący obok.
-
Niall i Zayn powinni być gdzieś z drugiej strony centrum. Mówili,
że znaleźli coś fajnego, ale nie chcieli powiedzieć co. Musimy to
zobaczyć, nie jestem pewien czy to co jest fajne dla nich spodoba
się też Tommo.
Ta
informacja uderzyła w niego jak grom z jasnego nieba. Za równo dwa
tygodnie Louis miał urodziny, a oni od jakiegoś czasu szykowali dla
niego imprezę. Nie mogło się też obyć bez prezentu, a że
przyjęcie miało się odbyć jeszcze przed świętami Bożego
Narodzenia, czas kurczył się niemiłosiernie.
Po
kilku godzinach spędzonych w galerii handlowej, z obolałymi nogami
i tylko z jednym, skromnym podarkiem, popijali gorącą kawę kryjąc
się przed rozpoznaniem w najdalszym rogu kawiarni. Harry
niespokojnie obracał w palcach telefon, co zaintrygowało znudzonego
Nialla siedzącego naprzeciwko. Zerkał to na czarny przedmiot, to na
kolegę z ironicznym uśmiechem. Domyślał się co mu chodzi po
głowie, a raczej – kto.
-
Nie łudź się, nie zadzwoni. Nie ma twojego numeru - zagadnął
spokojnie. Oczy mu się świeciły, kiedy oglądał Stylesa w takim
stanie. Już dawno żadna dziewczyna nie zajęła jego myśli aż tak
bardzo.
-
Nie wiesz tego na pewno! Może... może Lou jej dał?
-
O tak, na pewno teraz wymieniają pikantne smsy, bo jak na razie
tylko on do niej pisał. Wyobraź sobie tę namiętność wyczuwalną
w tych wiadomościach! Dobrze, że El tego nie widzi - odrzekł
kpiącym tonem, po czym dodał: - Jak będziesz grzeczny to ci dam
jej numer.
-
Przed chwilą powiedziałeś, że tylko Tommo go ma.
-
Powiedziałem, że do niej pisał. Swój numer dała mi. - Horan
puścił perskie oko do przyjaciela.
Na
twarzy Harry'ego pojawiły się wypieki spowodowane prawdopodobnie
zazdrością. Niby Ariel była tylko przyjaciółką, i to z
przeszłości, niedawno odnowioną znajomością, ale nie mógł
znieść myśli, że wolała pogadać z Niallem niż z nim.
Wiadomość, że to blondyn dostał jej numer ukuła go jak szpilka w
serce. Starał się jednak trzymać emocje na wodzy, bo widział jak
to działa na Irlandczyka - czerpał z jego nieszczęścia czystą
satysfakcję.
Kilkadziesiąt
minut później, kiedy wszyscy się rozchodzili do podziemnego
garażu, a Harry - bez samochodu - do zamówionego wcześniej
transportu, brunet tracił już nadzieję, że kiedykolwiek zobaczy
jeszcze drobną, rudowłosą dziewczynę. Kiedy szofer otwierał mu
drzwi do sportowego, białego auta, Niall zawołał jeszcze z
naprzeciwka „Byłeś grzeczny!”. W tamtej chwili Styles
zignorował ten okrzyk, ale kiedy odblokował komórkę zrozumiał o
co mu chodziło.
Miał
w posiadaniu numer Ariel Doyle.
Rudowłosa
dziewczyna z twarzą pełną piegów siedziała na wysokim stołku
tuż przy oknie w kuchni. Usłyszała kroki na schodach i z paniką w
oczach cisnęła papierosem w ziemię i domknęła okno. Szybko
chwyciła pusty, niedomyty jeszcze, kubek, jakoby właśnie skończyła
coś pić.
-
Cześć Pączku - zagaiła przyjaciółka. - Dzięki mnie straciłaś
pewnie do połowy spaloną fajkę, co?
-
Dziękuję ci wielce za to, że dbasz o mój nałóg. - Odpowiadając
to wyciągnęła z kieszeni bluzy kolejną, otworzyła okno i mocno
się zaciągnęła.
Ariel
wcale nie paliła często. Z uwagi na to, że mieszkała pod jednym
dachem z dwójką dzieci starała się ograniczać to do minimum.
Czasem tylko w godzinach stresu potrafiła spalić nawet całą
paczkę, zazwyczaj jednak wystarczała jej jedna sztuka dziennie,
czasem nawet robiła sobie przerwy. Nie była tak naprawdę
uzależniona, po prostu lubiła czasem poczuć ten mentolowy dym,
który jej zdaniem był zupełnie inny niż ten z elektronicznych
papierosów. Choć i takie urządzenie przy sobie nosiła, bo jedynie
takie nie było zabronione na terenie obiektu, w którym pracowała.
Nie wiedziała co prawda, że Jade ukradkiem podmienia jej nikotynowe
wkłady na tylko aromatyzowane, więc może dlatego od czasu do czasu
wolała zapalić prawdziwego.
-
Twój telefon wibruje od dobrych kilku minut, to wkurzające.
Odebrałabym, ale wiesz, że nie odbieram numerów prywatnych. -
Wzruszyła ramionami i otworzyła lodówkę, jakby zapominając o
całej sprawie.
Rudowłosa
spojrzała na wyświetlacz. Siedem nieodebranych połączeń. Brak
możliwości oddzwonienia. Ostatnie przychodzące połączenie - dwie
minuty temu. Przedostatnie – pięć. Mogła więc spokojnie
oczekiwać na ósmy telefon, który na pewno nadejdzie. Ktoś po
drugiej stronie ma najwyraźniej ważny powód, że dzwoni we wtorek
wieczorem. Kilka sekund później telefon znowu zaczął się trząść.
-
Doyle, słucham? - dziewczyna postawiła na oficjalny ton, skoro nie
znała swojego rozmówcy.
-
Matko, myślałem, że będziesz mnie spławiać do końca świata.
Tu Harry. Cześć.
-
No w końcu! - Przyklasnęła. - Myślałam, że już nigdy nie
zadzwonisz. Najwyraźniej za mało tęskniłeś, skoro Horan dopiero
teraz dał ci mój numer - mówiąc to serdecznie się zaśmiała.
-
To... Masz ochotę gdzieś jutro wyskoczyć?
-
Och, jutro nie mogę. Oglądam z Tonym mecz, Luke też się pewnie
załapie... A wcześniej chyba wychodzę z Ptysiem do kina. Ale
czwartek mam wolny, co ty na to?
-
Er... No jasne! Jeszcze się zdzwonimy, wyślę ci swój numer. Do
zobaczenia.
I
po raz kolejny ta niepozorna, pochodząca z Derby dziewczyna
pozostawiła go z porcją pytań pozbawionych odpowiedzi.
● ● ●
oto
trochę wolniejszy rozdział piąty. muszę wam tutaj od razu
powiedzieć, że akcja tej historii będzie się toczyć dość
szybko, czasem dodam jakieś spowalniacze jak ten, ale ogólnie ma to
pomóc we wczuciu się w tryb życia ariel :) taki miałam na to
pomysł, nie będę wypełniać opowiadania rozdziałami na które
nie mam pomysłu. trochę mi smutno, że informuję ponad
30 osób, a nawet połowa nie zostawia komentarza ;c nie ma
weryfikacji obrazkowej, więc dodanie komentarza to kwestia
sekund...! okej, ale i tak was kocham ♥ jeśli chcecie być
informowani to dajcie znać w zakładce z boku ;] a, dodam jeszcze że
jestem tłumaczką little
shy ariel, zapraszam :) kończę, nie wiem co pisać. muuuuch
love! xoxo
proszę
o komentowanie x
To dobrze, że dodajesz takie spowalniacze. To naprawdę bardzo przydatne. Wspaniały rozdział,
OdpowiedzUsuńI przy okazji - ciekawy pomysł na postać (Ariel). Jest bardzo hmm.. pewna siebie. To dla mnie nowość, gdyż nigdy nie spotkałam się z taką osobą. Intrygująca.
P.S.: Pisz szybko! :)
Świetny rozdział.Ten ff podoba mi sie szczegolnie ,a czytam ponad 5.Dzięki za informowanie x
OdpowiedzUsuń@Enchanted2332
Świetnyyy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńswietny <3
OdpowiedzUsuń"Wcześniej wchodzę z Ptysiem" hahaha :D Harry zapewne pomyśli, że ze mówiła o swoim chłopaku hahaha xd btw. rozdział MIÓD MALINA! ;3 czekam na nexta x
OdpowiedzUsuń@sluumberr
Świetny ! :))
OdpowiedzUsuńOh spowalniacze są, jak najbardziej potrzebne :D Od czasu do czasu można poczuć, że akcja nie pędzi, jak bolit formuły 1, choć po ostatniej przeczytanej książce, która notabene nie wiem co robiła w młodzieżówce i czemu nie miała oznaczenia wiekowego, ale była całkiem ciekawa, a akcja właśnie tak pędziła. W twoim opowiadaniu jest jeszcze całkiem znośne i można to zaakceptować, bo spotkałam się już z opowiadaniem, w którym tak pędziło...
OdpowiedzUsuńAriel to według mnie taka trochę mamuśka, ale kochana mamuśka! :D nie no całkowicie ją rozumiem, sama mam na głowie 3 bratanków i wiem, jak bardzo che się im przekazać najlepsze wzorce, mimo iż sam ich nie przestrzega, a Harry chyba będzie dobrym wujkiem, jak się już dowie, że Chloe i Claire nie są jej córeczkami ;))
Nie chcę się powtarzać ale chyba musze.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest http://images6.fanpop.com/image/photos/35100000/Perfect-liam-payne-35156132-476-250.gif
Szczerze? Nawet nie zauważyłam że akcja jest tak szybka i teraz spowolniona. Jestem dziwna? Nie wiem.
Ale mimo wszystko kocham to opowiadanie i ciebie za to że je piszesz!
@LuvMeNajal ♥
Zajebiście piszesz <3
OdpowiedzUsuńDobrze, że jest taki trochę spowolniacz :D
Czekam na następny i zapraszam do siebie:
http://iguessthatisntevent.blogspot.com/
Kolejny genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńJesteś zajebista.
Spowalniacz, no i bardzo dobrze, bo idealnie się nadaje do sobotniego wieczornego czytania.
Nie mogę się doczekać następnego
Pozdrawiam xx
@ThisIsEnd_
ten rozdział jest genialny!
OdpowiedzUsuńsama jesteś cudowna ! awww ♥
oddaj mi ten talent!
czekam na następny rozdział z niecierpliwością ♥
ily xx @ojda_ojda
No i spowalniacze czasami są bardzo potrzebne trzeba to przyznać. Spodobała mi się relacja z jej siostrzenicami, z całą pewnością będzie to też pokazywało tą bohaterkę od trochę innej strony ;)
OdpowiedzUsuńLubie Nialla XD nie wiem jakoś tak jego postać tutaj naprawdę mi się widzi, to jak został przez ciebie wykreowany! No i jeszcze Harry, który kiedy w końcu dowie się prawdy na pewno będzie uroczym wujkiem, no bo musi nim być nie ma opcji ;) xx
46 year-old Software Test Engineer III Benetta Prawle, hailing from Listuguj Mi'gmaq First Nation enjoys watching movies like Death at a Funeral and Baton twirling. Took a trip to Quseir Amra and drives a Caravan. przejdz tutaj
OdpowiedzUsuń46 years old Librarian Deeanne Becerra, hailing from Oromocto enjoys watching movies like Colossal Youth (Juventude Em Marcha) and Bodybuilding. Took a trip to La Grand-Place and drives a Ford GT40 Roadster. przejscie na strone internetowa
OdpowiedzUsuńadwokat mobbing rzeszow
OdpowiedzUsuń