Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 4

- Mówię ci! Po prostu damy mu tę kartkę!
- Niall, tak nie można! Trzeba do tego jakoś taktycznie zagrać.
Tomlinson i Horan od prawie pół godziny próbowali ustalić jak przekazać Harry'emu numer telefonu tajemniczej Ariel Doyle. Nie mówił o niej zbyt wiele, w ogóle mało ostatnio mówił. Niby zachowywał się tak jak zazwyczaj, ale był dziwnie cichy, jakby wyssano z niego energię. Nie chcieli, żeby znowu fatygował się na stadion, a przy tym niepokoił dziewczynę. Jego wizyta na Wembley była wystarczającym osłupieniem dla wszystkich, nie było potrzeby szokowania ludzi po raz kolejny.
- Dobra, mam pomysł! Przecież w weekend miała być ta impreza u Hazzy, prawda? Podrzućmy jej adres, jak zechce to przyjdzie.
- A już myślałem, że ta farba całkiem wyżarła ci mózg. Jednak masz czasem dobre pomysły.
Za tę odpowiedź Louis otrzymał bolesnego kuksańca w bok, jednak kontynuował snucie dobrego planu kolegi.
- Do soboty zostało mało czasu, musimy ją poinformować jak najszybciej. Powinniśmy. Żeby z kulturą było. Gdzie masz jej numer? Napiszemy wiadomość i pozamiatane.
Horan szybko przeszukał kieszenie dusząc w sobie uczucie, że gdzieś zgubił małą karteczkę z kilkoma cyframi. Nie mogąc odszukać skrawka papieru w żadnej z nich, zrobił to ponownie, aż w końcu przypomniał sobie gdzie ją schował – do bezpiecznej, miniaturowej kieszonki koło tej większej, prawej. Niepozorna, raczej nieprzydatna kieszonka pełniła rolę sekretnego schowka. W myślach odetchnął z ulgą i podał numer Louisowi.
Ten przez chwilę wahał się, czy powinien napisać smsa ze swojego numeru. Koleżanka czy nie, bądź co bądź Tomlinson jej praktycznie nie znał, a sam był osobą publiczną. Nie życzył sobie podarowania w prezencie jego numeru szalonym fankom. Był jednak zbyt leniwy, żeby iść do sklepu i kupić starter za funta czy dwa, więc wystukał treść, w której zawarł potrzebne dane.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Ariel odpisała po kilku minutach, przyjaciele z ciekawością odczytali jej wiadomość.
- Może przyjdzie, musi ustalić kilka rzeczy. Jestem geniuszem!
- Mam ci zacząć bić pokłony czy mówić per „książę”? - zaśmiał się starszy z chłopców.
Młodszy prychnął, co w skutkach wywołało napad śmiechu drugiego i po chwili oboje wili się ze śmiechu bez żadnego wyraźnego powodu. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył, pomyślałby albo, że są obłąkani i oszaleli, albo że śmieją się z niezwykle dobrego żartu. Nie trafiłby ze swoją wersją wydarzeń, ale na pewno też zacząłby się śmiać zaraźliwym śmiechem.

Usłyszała dźwięk nadchodzącej wiadomości. Miała akurat piętnastominutową przerwę przed kolejną wycieczką kibiców futbolu, którą spędzała na konsumowaniu śniadania i wymienianiu smsów z przyjaciółką. Wyciągnęła telefon z kieszeni, mając nadzieję, że to właśnie Jade tak błyskawicznie jej odpisała. Rozczarowała się jednak. Nie znała numeru nadawcy, ale już pierwsze zdanie go zdradzało: „Cześć, tu Louis”.
Prześledziła treść zaproszenia, które wysłał jej młody gwiazdor. Wizja imprezy ze sławami, tańce, darmowe jedzenie i alkohol była bardzo kusząca, jednak coś jej tu nie grało. Widzieli się raz w życiu, nie mieli nawet jednej, składnej wymiany zdań, a on po kilkudziesięciu godzinach serdecznie zaprasza ją na takie przyjęcie. Musiała się nad tym lepiej zastanowić, i tak też odpisała.
Propozycja sobotniej zabawy mąciła jej myśli przez cały dzień. Ominęła niezręcznej sytuacji, w której pomyliłaby piłkarza ze wspomnianym piosenkarzem, lub statystyki meczu z koncertem, niemniej jednak nie potrafiła wyrzucić z głowy tej wiadomości. Wracała do domu rozkojarzona, a siedząc w metrze kurczowo ściskała w rękach telefon. Zaczęła układać jakąś odpowiedź, pomimo braku zasięgu w podziemnej kolei. Po godzinie wychodziła ze stacji, a w polu wiadomości miała tylko „hej”.
Weszła do mieszkania, trzasnęła drzwiami i zamknęła je od środka. Nie ściągając butów przeszła do kuchni i pierwsze kroki w tym pomieszczeniu skierowała ku lodówce. Otworzyła ją na oścież, jednak nie zobaczyła niczego, co usatysfakcjonowałoby jej żołądek. Trochę warzyw, jakaś nieciekawie wyglądająca wędlina, czerstwy chleb tostowy. Niezadowolona wyciągnęła z szafki miskę, wlała mleko, wbiła jajko i dosypała trochę mąki. Z pomocą trzepaczki ubijała ciasto.
- Cześć, misiu! Co robisz?
- Naleśniki, chcesz trochę?
Przyjaciółka ochoczo pokiwała głową i zabrała się do pomocy. Wyciągnęła olej i patelnię, po czym zaczęły smażyć stos pysznych placków. Jak się okazało Tony i małe siostrzyczki byli już w domu, dziewczynki próbowały przekonać ojca, że mogą latać jak wróżki, przez co mężczyzna był zmuszony podrzucać je do sufitu, by poczuły się jak magiczne istoty. Ariel oparła się o kolumnę prowadzącą do salonu i obserwowała całe oddanie, jakie przyjaciel wkładał, by uszczęśliwić swoje córki.
Parę minut później cała piątka siedziała w salonie, zajadała się naleśnikami z dżemem brzoskwiniowym i oglądała w telewizji kanał muzyczny. Myśl o imprezie dalej towarzyszyła rudowłosej, ale odeszła teraz jakoś na drugi plan. Z głośników domowego kina wydobywały się ostatnie dźwięki tanecznej piosenki z lat dziewięćdziesiątych, po której zrobiono przerwę na reklamy. Piegowata skorzystała z tej sposobności i udała się po kolejną porcję słodkości. Gdy wróciła z przygotowanym daniem, Clarie i Chloe tańczyły na dywanie w rytm muzyki. Dziewczyna zakołysała biodrami i okręciła się wokół dziewczynek przez chwilę towarzysząc im w nieskoordynowanych ruchach. Szybko jednak opadła na kanapę pomiędzy Tonym a Jade.
Ugryzła kawałek zrolowanego naleśnika, który nie miał jednak szans dostać się do żołądka – utknął jeszcze w gardle, kiedy zapatrzyła się w ekran telewizora. Oto dwie małe domowniczki szalały tuż za nią do utworu One Direction. Z trudem przełknęła kęs który wciąż miała w ustach i jak zaczarowana wpatrywała się ruchome obrazy. Czy to nie jeden z członków tego boybandu zaprosił ją w sobotę na przyjęcie?
W mgnieniu oka zmienił jej się nastrój, ale tylko wewnątrz; z zewnątrz dalej wpatrywała się w teledysk, jakby zahipnotyzowana przez któregoś z wokalistów. Co po prawdzie nie było aż tak dużym kłamstwem.
Wraz z zakończeniem melodii Doyle wstała i nie zaprzątając sobie głowy zmywaniem poszła do swojego pokoju. Widziała już to muzyczne wideo, widziała je wszystkie. Czasem wieczorami przesiadywała przeglądając filmiki z członkami zespołu, zupełnie jak fanka. To nie zobaczenie znajomej twarzy Harry'ego spowodowało odmienienie humoru, a przypomnienie o nieszczęsnym zaproszeniu. Wyciągnęła czystą kartkę, nakreśliła ołówkiem prowizoryczną tabelkę i zaczęła wypisywać „za” i „przeciw”.

Pogoda nie rozpieszczała mieszkańców miasta. Mimo wszystko nie było zbyt zimno jak na grudniową aurę. Lekki przymrozek poprzedniego wieczora pozostawił po sobie ślady na poszczególnych szybach i drzewach. Ludzie chodzili otuleni kurtkami i szalikami, dygotali z zimna, jakby nie spodziewali się, co za sobą niesie ta pora roku.
Wśród opatulonych ludzi była także Ariel, która dzielnie zmierzała ze stacji kolejowej pod wskazany przez Louisa Tomlinsona adres. Cieszyła się, że w te okolice w ogóle dojeżdżał jakiś pociąg, w innym wypadku musiałaby angażować w swoje przybycie któregoś z przyjaciół, a wolała uniknąć tego i towarzyszących temu pytań.
Naciągnęła bardziej na uszy chabrową czapkę i postawiła kołnierz grafitowego płaszcza. Raz jeszcze sprawdziła ulicę, na której się znajdowała i z zadowoleniem stwierdziła, że idzie w dobrym kierunku. Wokół nie było żadnej żywej duszy, wobec czego i tak była zdana tylko na siebie. Po kolejnych minutach żwawego marszu stanęła przed sporych rozmiarów domem, na którego widok wymsknął jej się cichy odgłos uznania.
Już kilkanaście metrów szybciej można było rozpoznać, że gdzieś w okolicy odbywała się huczna impreza. Głośna muzyka była pewnie słyszalna wzdłuż całej ulicy, basy dudniły tak mocno, że dziewczyna obawiała się o bezpieczeństwo kryształowych przedmiotów w środku budynku. Szczerze współczuła mieszkańcom przecznicy sąsiada-małolata. Do dziś pamięta jak jej matka wybierała domy w spokojnym otoczeniu, z dala od zgiełku i innych małych, hałaśliwych dzieci, a każdy, nawet najmniejszy, głośniejszy odgłos był szybko zduszany i często karany.
Weszła po szerokich schodach w stronę drzwi. Wyciągnęła rękę w stronę dzwonka, ta jednak zawisła w połowie drogi. Dziewczyna wstrzymała powietrze, jakby to mogło pomóc w opanowaniu zdenerwowania, i ekspresowo nacisnęła mały guziczek, po którym wewnątrz mieszkania powinna rozlec się jakaś nieprzyjemna muzyczka. Nic takiego jednak nie usłyszała, odgłosy pochodzące z głośników wewnątrz bardzo dobrze zagłuszały dźwięk dzwonka.
Niecierpliwie stąpała z jednej nogi na drugą co kilka sekund przyciskając pstryczek w nadziei, że drobny sygnał wybije się pośród tanecznych melodii i zaniepokojony osobnik wyjdzie do niej. Właściciel domu chyba rzeczywiście przestraszył się, że jakaś starsza sąsiadka wezwała policję i już po chwili drzwi dosięgnął wejścia.
Drzwi stanęły dla Ariel otworem, a w nich nie kto inny tylko Harry Styles. Doyle zaniemówiła na moment, była pewna, że przychodzi na przyjęcie zorganizowane w domu jego przyjaciela. Nie mniejsze zdziwienie malowało się na twarzy piosenkarza. Oboje zadawali sobie to samo pytanie: co się dzieje?
Chwila rozkojarzenia minęła jak ręką odjął i oboje znajdowali się już w środku. Pomimo gwaru i hałasu, który tam panował, między nimi rozległa się niezręczna cisza. W innych okolicznościach, gdyby to był inny gość, Harry zachęciłby go do zabawy i oddalił w miejsce, z którego przed minutą przyszedł. Tym razem wolał jednak nie zostawiać dziewczyny samej, a miał ku temu kilka powodów. Myślał o niej przez kilka ostatnich dni jak o straconej, odnalezionej przyjaciółce sprzed lat, która prawdopodobnie nigdy nie miała do czynienia z celebrytami i czułaby się zagubiona w tak wielkim, zatłoczonym domu. Nie spodziewał się jej wizyty i wyczuwał w jej obecności wkład przyjaciół z zespołu. Bo niby jak inaczej miałaby znać adres?
Otwierał usta by zakończyć tę ciszę i rozpocząć jakąś przyjemną, niezobowiązującą pogawędkę, ale uprzedził go starszy kolega.
- Tu są nasze gołąbeczki! Dobrze, że dotarłaś. Nie byłem pewien czy to dobry plan, ale ma się jednak tę inteligencję, o tutaj – blondyn puknął się palcem wskazującym w skroń.
Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła na słowa znajomego. Nie myślała o sobie i Harrym w kategoriach pary, ale najwyraźniej innym jak najbardziej pasował taki układ. Choć na pewno, prędzej lub później, dostrzegą, że ich relacja jest czysto przyjacielska. Rozmyślania na temat znajomości ze Stylesem przerwało jego odchrząknięcie.
- Może zabiorę twój płaszcz?
Rozpięła guziki i zsunęła ubranie z ramion, żeby podać je brunetowi. Jego oczom ukazał się imprezowy strój rudowłosej. Czarne, skórzane leginsy opinały zgrabne nogi koleżanki, do kompletu miała zaś ciemnoróżową, gładką bluzkę bez rękawów, rozkloszowaną w dół tuż pod biustem. Nie dodawała sobie centymetrów wysokimi butami, zamiast nich przywdziewała botki chelsea w hebanowym kolorze. Włosy, jak zwykle, pozostawiała rozpuszczone, by mogły żyć własnym życiem. Choć dostrzegł na jej ręce gumkę, która prawdopodobnie miała służyć ujarzmieniu rudej czupryny po kilku godzinach dobrej, intensywnej zabawy.
Stali tak jeszcze przez minutę lub dwie wpatrując się w siebie. Nie zauważyli, że Nialla już koło nich nie było, ani że ktoś zabrał z rąk Harry'ego płaszcz kobiety. Styles poszedł w stronę salonu ruchem ręki zachęcając dziewczynę, żeby podążyła za nim. Omijając ludzi, którzy nie stronili od dobrej zabawy znaleźli się w centrum pomieszczenia, gdzie znajdował się duży stół zastawiony przekąskami i przeróżnymi alkoholami. Wokalista odnalazł dwa czyste kieliszki i pytająco zerknął na Ariel. Widząc aprobatę z jej strony, nalał do naczyń grejpfrutowej wódki, po czym jeden podał koleżance, a drugi podniósł sobie do ust.
- Za stare, dobre czasy, Harry. - Uśmiechnęła się zalotnie i zbliżyła usta do krawędzi szkła.
- I za nowe, lepsze.
Kąciki jej ust wygięły się jeszcze wyżej do góry i jednym haustem opróżniła zawartość szklaneczki. Nieznacznie się skrzywiła, gorzki smak alkoholu został bowiem zakryty słodkim, sokiem z czerwonego owocu. Rozejrzała się dookoła, by skwitować w myślach jak wiele osób się tu znajdowało. Bez niczyjego pozwolenia dolała sobie mocniejszego trunku, jak sobie wmawiała – dla dodania odwagi.
Przetańczyli razem kilka piosenek, Harry przedstawił ją nawet kilku znajomym, dziewczynie jednak nie dane było pamiętać tych spotkań – była już bowiem po kilku głębszych. Po kilkudziesięciu minutach rozeszli się w różne strony, by zatańczyć z kimś innym i dużo więcej się w trakcie imprezy nie widzieli. Około północy można było podziwiać dziewczynę tańczącą na stole w holu, a godzinę później, w tym samym miejscu, chłopaka silącego się na śpiewanie starych, amerykańskich przebojów. Być może ich ścieżki nie skrzyżowały się odpowiednio, być może byli po prostu zbyt wstawieni żeby poznać siebie nawzajem, tak czy inaczej, nie rozmawiali już tamtej nocy. Co nie zmieniało faktu, że bawili się przednio.

Niemiłosierne kołatanie w głowie obudziło Ariel. Gwałtownie wstała, co okazało się być koszmarnym pomysłem i zaraz znowu leżała na łóżku. Ostrożnie rozchyliła powieki, przyzwyczajając oczy do jasnego światła padającego zza okien. Błyskawicznie zlustrowała pomieszczenie w którym się znajdowała: to nie był jej pokój. Ba! To nawet nie było jej mieszkanie. Przyłożyła do skroni dłoń by ulżyć sobie choć trochę. Przesunęła wzrok bardziej w lewo, gdzie leżał ktoś jeszcze. Był to mężczyzna, który z łatwością mógłby być sobowtórem Johna Lennona z późnych lat sześćdziesiątych. Mogła oglądać jego tors, który spokojnie unosił się w miarowym rytmie podczas snu. Z wczorajszego wieczora pamiętała tylko pociąg, którym tu przyjechała. Delikatnie odchyliła prześcieradło, by przekonać się o tym, czego się spodziewała tuż po zobaczeniu nieznajomego u swojego boku.
Zanim wstała zlokalizowała porozrzucane po całej podłodze części garderoby, po czym ubrała wszystko i wyszła najciszej jak potrafiła. Szukała toalety, lub chociaż lustra, dzięki któremu upewniłaby się, że jej makijaż nie odstrasza aż tak jak sądzi. Nie znalazła łazienki, ale przy schodach znajdowała się ogromna tafla odbijająca światło, w której z łatwością się przejrzała. Kolejne kroki skierowała w poszukiwaniu torebki i płaszcza, by tylko niepostrzeżenie się wymknąć i przespać resztę dnia we własnym łóżku.
Nie tego jednak chciał los. Nie był zbyt łaskawy dla Ariel i Harry'ego podczas przyjęcia, więc zdecydował zreflektować się z samego rana. Kiedy mijała szeroką ościeżnicę prowadzącą do kuchni zauważyła bruneta i uznała, że niekulturalnie byłoby go tak zostawić, bez żadnego podziękowania czy choćby słów pożegnania.
- Cześć – szepnęła, widząc, że on także łapie się za głowę.
- O, Ariel. Nie byłem pewien czy u mnie zostałaś.
- Ja nie byłam pewna gdzie i koło kogo się budziłam.
- Czyżby? - Ze zdziwienia podniósł brwi do góry. - Jak wygląda?
- Jak jakieś dziecko kwiatów. Nie wiem co mnie napadło, musiałam być nieźle urżnięta.
- Przespałaś się z hipisem?
Piosenkarz zaczął chichotać, lecz skończył równie szybko jak zaczął. Nie było to jednak spowodowane morderczym spojrzeniem piegowatej, a dodatkowym bólem, który tworzył się w jego czaszce. Głupio się uśmiechał nic nie mówiąc. Podsunął dziewczynie kubek z kawą i tabletkę, którą z wdzięcznością wymalowaną na ustach przyjęła. Rozmawiali jeszcze kilkanaście minut, a spokojną rozmowę przerwało donośne bicie zegarowego dzwonu. Doyle z zainteresowaniem zapytała o godzinę – zazwyczaj po takich zabawach budziła się koło południa.
- Wybiła pierwsza trzydzieści. Spokojnie, jest niedziela, raczej nie pracujesz – uśmiechnął się pokrzepiająco.
Minęła dłuższa chwila zanim zdążyła przetworzyć wszystkie informacje. Niedziela, popołudnie, niedziela... Dobitna myśl trafiła ją jak grom z jasnego nieba: w niedziele zawsze „podkrada” rodzicom dwie małe współlokatorki. Zawsze. Rzuciła jakieś siarczyste przekleństwo i zaczęła szamotać się z krzesłem, przez co niemal spadła na podłogę. Biegała w nieznanym kierunku w poszukiwaniu swoich rzeczy. Hazza mgnieniu oka otwierał jej drzwi frontowe pytając co się stało.
- Muszę zabrać dziewczynki do kościoła! I na szarlotkę. - Zbiegła już po schodach i odwróciła głowę, by się pożegnać. Widząc jednak zdezorientowanie na twarzy kolegi dodała: - Moje córeczki cioteczne!
Los jednak znowu postanowił się zabawić i Harry nie usłyszał ostatniego słowa. Ze zmartwioną i skonsternowaną miną wrócił do swojego ogromnego domu, by leczyć kaca i rozmyślać co jeszcze wydarzyło się u Ariel przez te kilka lat.

● ● ●  

awww, szczerze wam powiem, że nie mogłam się doczekać aż wam dam ten rozdział ;d nie wiem czemu, po prostu mi się podoba ;3 jestem wam tak strasznie wdzięczna, że jest was coraz więcej! do tego momentu w ciągu tygodnia weszło was 440, a pod rozdziałem trzecim dostałam aż 13 opinii! ♥ oby tak dalej ^^ btw dostałam nominację do liebster awards! jeny, nie wiem co napisać. idę spamować #1dmustwatchit ;3 kocham was kochani moi xo
proszę o komentowanie x

12 komentarzy:

  1. Łooo xd nieźle zabalowała nasza Ariel :D rozdział świetny ;3 nie mogę się doczekać nexta ! xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  2. haha :D Żeby się przespać z hipisem, rzeczywiście trzeba się nawalić xD Świetne :) Czekam na kolejny! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg! Teraz problem wyszedł bo nie usłyszał ostatniego słowa :o
    Szkoda że nie spędzili jeszcze więcej czasu ze sobą na imprezie.
    Rozdział świetnie napisany :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zachwycona tym rozdziałem i czekam na następny xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hyhy xd Bardzo fajny rozdzial! Czekam na nastepny ! :))

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny ten rozdział i ta końcówka :)) czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  7. uhuuuu !!!!! Boskie rozdział!! Aaa to opowiadanie tak wciągaaaa!! :D
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
    @Baska69

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak ja czekałam... nie mogłam wytrzymać. Zamiast się uczyć cały czas myślałam o twoim blogu.

    Czyżby coś wynikło z tego, że Harry zrozumiał tylko ,,córeczki" zamiast ,,córeczki cioteczne" ?
    Pewnie tak. Jenyy... nie wytrzymam do przyszłego tygodnia....

    @ThisIsEnd_

    OdpowiedzUsuń
  9. czyżby 'moje córeczki..'? xD no super, jak Harry się nie zrazi to znaczy, że mu naprawdę zależy XD
    no i ostra impreza... zobaczymy, czy stało się wtedy coś, co wpłynie na następne rozdziały...
    @Irydda

    OdpowiedzUsuń
  10. "Przespałaś się z Hipisem?"

    hahahahahaha dalej sie z tego śmieje XD
    Niesamowite opowiadanie.
    Wiem powtarzam sie hihihi
    Czekam na ciąg dalszy. Cudownie piszesz
    Awwww

    @LuvMeNajal ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdzial jest sutrtdhfuyfyduiyiftdr , nie mg sie doczekac kolejnego :) piszesz tak cudownie ze awwwwww <3 to opowiadanie jest zajebiste :D ily xx @ojda_ojda

    OdpowiedzUsuń
  12. Jesteeem! Powinnam uczyć się na ustny niemiecki i polski, ale postanowiłam przeczytać Twoje piękne 4 rozdziały! A więc dziś trochę krótko może.
    Akcja zaczyna się na... koncercie. Co jakoś nie do końca do mnie przemawiało, jednak gdy okazało się, że bohaterka nie jest jedną z fanek, tylko tam pracuje zaczęło brzmieć naprawdę fajnie! Cóż, to aż przerażające że Harry po tak długim czasie ją rozpoznał, a ona go przez mgłę. Jednak cóż, dlaczego niby miałaby się nim aż tak bardzo w swoich większych latach interesować.
    Trochę zadziwiło mnie, że Harry tak bardzo chciał się z nią jeszcze spotkać, znaczy no domyślam się czegoś tam może trochę, ale to nic nie zmienia hah. Cóż, przynajmniej się zgodziła tutaj ma plus.
    Ogromnie podoba mi się to, że w drugim rozdziale przedstawiłaś w tak swobodny sposób jej pracę! Opisałaś ładnie i mogłoby się nawet wydawać, że zwiedza się razem z nimi. I jakież było moje zdziwienie, gdy w sali odezwał się śmiejący Harry. Trochę się go nie spodziewałam, może miałam nadzieję, że pojawi się chwile później? Ale to nic, podobał mi się pomysł z zagadką, przyjemne bardzo zagranie. Szkoda tylko, że pomiędzy pierwszym rozdziałem,a drugim jest tak ogromna różnica czasu.
    Jej ucieczka jakoś nie brzmi dla postaci Harry'ego dobrze. I od tej myśli można iść w dwie różne strony, zobaczymy w którą ty pójdziesz. Oh, przyznam powoli zaczyna mnie irytować te jej ciągle wymykanie się, znikanie i tak dalej.
    "Już kilkanaście metrów szybciej można było rozpoznać, że gdzieś w okolicy odbywała się huczna impreza." a nie czasem " Już kilkanaście metrów dalej...."
    Ciesze się, że postanowiła pójść na tą imprezę, ostatnia scena jest świetna, tak to czasem bywa, że ludzie nie słyszą wszystkiego. Czekam na kolejny! :) xx
    Pozdrawiam, weny.

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.