Jeśli przeczytałaś - skomentuj proszę.


Rozdział 15

Od dłuższego czasu po prostu stała przed szafą, rozchylając i na powrót zamykając usta. Dokonała już pierwszego wyboru, ale ten który czekał ją teraz wcale nie był łatwiejszy. Nie było nawet szansy porównania, te dwie rzeczy dzieliły galaktyki.
Pierwsza rzecz dotyczyła dotarcia na miejsce. Od niechcenia, lub raczej przez drobną nieuwagę, Ariel rzuciła przy wspólnym, wieczornym graniu w scrabble, że wybiera się na dobre przyjęcie w najbliższą sobotę. Jade zareagowała nazbyt entuzjastycznie i musiała być bardzo brutalnie uspokojona. Nieprędko dotarło do niej, że to impreza zamknięta i tym razem musi zostać w domu. Kiedy jednak to pojęła, uznała, że i tak wybierała się na clubbing, i może powieść przyjaciółkę na miejsce. W końcu nie mogło to być tak daleko. Wszystkie kluby są blisko siebie.
Przez chwilę Ariel rzeczywiście rozważała opcję podwózki. Nie musiałaby się martwić, że ktoś ją zacznie śledzić, że wytropi miejsce imprezy i nici z prywatności. Kiedy już miała się zgadzać, w jej głowie zakiełkowała myśl, że metrem będzie szybciej. Że jadąc metrem nikt jej nie zauważy, kto zwróciłby uwagę na piegowatą, bladą jak ściana dziewczynę, która podobnie do setek w jej wieku, wychodzi w sobotni wieczór? Zająknęła się przy odpowiedzi i ostatecznie powiedziała, że musi być tam wcześnie i to na pewno nie przebiega po myśli Jade. Ta tylko wzruszyła ramionami, jakby to było jej wręcz na rękę i ułożyła kolejne słowo, za które zdobyła bonusowe punkty.
Tym razem musiała jednak wybrać kreację. Cóż, kreacja to za duże słowo jak na spotkanie w klubie, ale nie oznaczało to, że może wyglądać jak osiedlowy pijaczyna. Faktycznie, najchętniej wciągnęłaby leginsy i luźny top, i nie byłoby w tym nic złego, gdyby ta odzież była skóropodobna – taka w końcu uchodzi za kuszącą i nieco „odświętną”. W swojej kolekcji nie miała jednak takich rzeczy, a nie śmiała prosić o nie przyjaciółki, bo to na pewno zwróciłoby jej uwagę.
- To wszystko jest bez sensu!
Cofnęła się o kilka kroków i opadła na łóżko. Przyłożyła prawą dłoń do skroni, lewą zaś wyciągnęła przed siebie i z daleka podziwiała kruczoczarne paznokcie. Nie spieszyło jej się z wyborem sukienki, choć czas ją gonił i lada chwila powinna była wychodzić.
- Co jest bez sensu? - zawył cieniutki głosik tuż koło jej głowy.
Chloe i Claire wpatrywały się szeroko otwartymi oczyma w przyszywaną ciotkę usiłując wyczytać coś z jej twarzy. Kobieta westchnęła i dźwignęła się do pozycji siedzącej. Chwilę później dziewczynki stały tuż koło niej i, dalej się w nią wpatrując, oczekiwały odpowiedzi.
- Idę na przyjęcie i nie wiem co powinnam założyć.
- A tamto? Wygląda ładnie. Takie różowe.
Ariel gorzko się zaśmiała, bo Claire wskazywała na gruby, wełniany sweter. Może innym razem. Teraz chciała wyglądać dobrze. Chciała się podobać.
- Wiesz, żabko, może za tydzień? Tym razem muszę wyglą...
Nie dokończyła zdania, bo siostry jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wybiegły z pokoju. Raczej nie dlatego, że nie chciała ubrać swetra, prawdopodobnie zaczynała się ich ulubiona kreskówka. Pokręciła tylko głową i z powrotem zwróciła całą swoją uwagę na zawartość szafy. Tuż koło różowego swetra połyskiwał w świetle żarówki granatowy materiał, który tworzył sukienkę, której nigdy nie miała okazji założyć. Której nigdy nie miała odwagi założyć.
Teraz był ten czas.
Sukienka nie grzeszyła długością, ale spełniała normy przyzwoitości. Nie długość jednak stanowiła główny „punkt programu”. Pomimo że była na krótki rękawek, nie zakrywała zbyt wiele. Koronka przewijała się na zmianę z półprzezroczystym, lekko granatowym materiałem, przez który dobrze było widać gołe ciało. Tylko nieco podkoloryzowane.
Pamiętała, jakby to było wczoraj, kiedy ją dostała. W dwudzieste urodziny Jade chciała ją wyrwać na „ostatni” nielegalny clubbing, choć dobrze wiedziała, że będzie takich jeszcze kilka. Sama idea sprowadziła się też do odjazdowego wyglądu i tu oto przyszła ta sukienka. Nie została zbyt pochlebnie potraktowana przez nową właścicielkę, musiała się więc zadowolić wieszakiem i miejscem w szafie.
Tym razem wiedziała, że właśnie tego potrzebuje. Odkrywała wiele, ale nie na tyle, żeby czuła się niekomfortowo. Nie tym razem, nie kiedy właśnie chciała się czuć piękna, seksowna. Bez zająknięcia włożyła ją na siebie, po czym domalowała granatowe kocie kreski eyelinerem, podkręciła rzęsy, a usta pociągnęła przezroczystym błyszczykiem i była niemal gotowa do wyjścia. Znalazła w zakamarkach szafy na buty średniej wysokości szpilki w kremowym kolorze, chwyciła wcześniej spakowaną torbę i ruszyła do drzwi.
Wyszła z domu z ogromnym pośpiechem, nie jednak z powodu spóźnienia, a niechęci rozmawiania z domownikami i swojej dość wyzywającej kreacji. Bądź co bądź zazwyczaj nie nosiła takich rzeczy, bo najzwyczajniej świecie nie miała okazji lub chęci. Poza tym chciała uniknąć pytań o samą imprezę.
Po kilkudziesięciu minutach wysiadała w centrum miasta. Na zatłoczonych ulicach Londynu miała spędzić kolejne kilkanaście minut, bo – oczywiście – była na miejscu za szybko. Przeszła się w tę i z powrotem, odszukała pożądany klub, a upewniwszy się trzy razy, gdzie i o której godzinie ma się spotkać z Harrym, weszła do przydrożnej kafejki. Nie mogła powiedzieć, że było to opustoszałe miejsce, chociaż bez problemu znalazła wolny stolik. Nie chciała wydawać zbyt wiele pieniędzy, miała zamiar przepuścić je na kilka drinków, więc zamówiła tylko gorącą herbatę. Rozkoszowała się jej zapachem przez kolejne minuty, aż w końcu napój zupełnie ostygł i jednym haustem wypiła resztki. Dziesięć minut przed umówionym spotkaniem zaszła jeszcze do obskurnej toalety i spojrzała na swoje odbicie w obdartym lustrze. Zatrzęsła głową, aby loki swobodnie wywijały się w każdą stronę, na nowo pociągnęła usta błyszczykiem i wygładziła płaszcz, który skutecznie skrywał jej sukienkę.
Na dworze było naprawdę zimno. Środek zimy zazwyczaj nie zwiastował wysokich temperatur, ale tego roku naprawdę marzła do samych kości. Chciała jak najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu i rozgrzać się kieliszkiem martini.
- Jesteś latarnią wśród tej śnieżycy. Przez włosy świetnie cię widać.
- Cześć, Harry. Ciebie też dobrze widzieć – uśmiechnęła się przytulając chłopaka.
Weszli do klubu i od razu skierowali się do szatni. Ariel nie zaprzątała sobie nawet głowy faktem, że nie musieli czekać w kolejce, co więcej, że kolejki wcale nie było. Dopiero później przypomniała sobie, że jest na zamkniętej imprezie. Powolnymi ruchami rozpinała kolejne guziki i równie wolno zsunęła płaszcz z ramion. Oddali swoje rzeczy, po czym Harry z uśmiechem odwrócił się do dziewczyny. Mina zrzedła mu równie szybko jak się odwrócił.
- Dziewczyno, chcesz mnie zabić zanim będę pełnoletni? Ledwie dwudziestkę kończę, a ty wyglądasz tak... tak... tak zabójczo i... apetycznie, że zacznę się ślinić.
- Przestań, po prostu chciałam... O kurwa. - Nie zrozumiawszy pytająco podniósł brwi, choć wzrokiem dalej wodził po jej ciele. - Czy... czy dzisiaj jest pierwszy lutego?
- Obawiam się, że tak.
- Obawiam się, że myślałam, że to za tydzień. Obawiam się także, że nie mam dla ciebie prezentu urodzinowego i zaraz spalę się żywcem ze wstydu.
- Ari, daj spokój.
- Nie, naprawdę! Ugh! Jak mogłam być taka głupia! Przepraszam, jestem żałosna.
- Chciałaś powiedzieć seksowna. Chodźmy, pozwól, że twoja obecność będzie moim prezentem.
Widząc brak przekonania na twarzy przyjaciółki chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wejścia. Nie ruszyła się jednak ani o milimetr, objął ją więc w pasie i już bez oporów poszli naprzód.
Nie można powiedzieć, że Harry się nie spodziewał urodzinowej niespodzianki. Niemniej jednak znakomicie wymalował na twarzy zdumienie, na co wszyscy wybuchli gromkim śmiechem. Kątem oka zerkał na Ariel, która niemrawo się uśmiechała. Chłonęła wzrokiem wszystko i wszystkich wokół. Poza kilkoma znajomymi twarzami, które miała już okazję poznać, była masa innych znanych twarzy. Twarzy, które doskonale znała z mediów. Obecność tylu gwiazd odbierała jej całą odwagę i kolory z twarzy. Czuła się tak onieśmielona, że z trudem robiła kolejne kroki.
- Wszystkiego najlepszego stary! - Liam z entuzjazmem złożył przyjacielowi urodzinowe życzenia. - Och, cześć Ariel. Co tam?
- M-m-muszę się napić. Cz-cześć Liam. J-ja zaraz w-wrócę.
Na chwiejących się nogach podeszła do baru i w obawie, że z przejęcia upadnie rozsiadła się na hokerze. Zamówiła trzy szoty i wymarzony wcześniej kieliszek martini. Barman uniósł jedną brew, ale szybko nalał jej wódki i patrzył jak w błyskawicznym tempie pochłania trzysta mililitrów wysokoprocentowego alkoholu. Otarła usta wierzchem dłoni, a kiedy barman zabrał naczynia i odsunął się, żeby obsłużyć kogoś innego, sięgnęła po martini. Ziołowy napój subtelnie rozpływał się swoim ciepłem po jej ciele. Nogi co prawda dalej były jak z waty, ale przynajmniej ręce przestały jej się trząść ze zdenerwowania.
Bała się rozglądnąć. Wiedziała, że otaczają ją gwiazdy większego i mniejszego kalibru na widok których mogłaby zemdleć. Starała się zachowywać profesjonalnie, ale nawet przy obsłudze koncertów nie znajdowała się bliżej niż pięć metrów od artysty. Tutaj... tutaj miała ich na wyciągnięcie ręki. Co więcej, nikt nie weźmie jej za psychopatyczną fankę.
Nie chciała być nudziarą, ale nadal nie czuła się pewnie. Osobiście znała tu zaledwie pięć osób, w tym z trójką raczej nie miała okazji porozmawiać.
- Szkoda, że nie wystroiłaś się tak dla mnie.
Odwróciła głowę w stronę głosu, który należał do wesołego Irlandczyka. Niall uśmiechał się przygryzając wargę i mierzył wzrokiem sylwetkę dziewczyny. Przez chwilę, skanowana czujnym okiem chłopaka, czuła się naga, zupełnie jakby miał w oczach rentgen. Spuściła wzrok na kieliszek, którego teraz kurczowo się trzymała.
- To może coś mocniejszego na dobry początek imprezy? - Zanim zdążyła zaprotestować i uświadomić mu, że już wypiła rozgrzewkę, zawołał barmana. - Po trzy kieliszki tequili!
Kwaśno się uśmiechnęła. Nie przepadała za tequilą, choć nie mogła powiedzieć, że lubiła wódkę. Nie chciała jednak odmawiać, a więcej odwagi było jak najbardziej wskazane. Poza tym, Niall stawiał. Barman postawił przed nią alkohol i z nieco kpiącym uśmiechem na ustach obserwował, jak zabiera się do wypicia kolejnych szotów. Wiedziała, że ma mocną głowę, ale nie chciała się zbyt przeceniać. Poprosiła jeszcze o dużą colę i z wymuszonym uśmiechem sięgnęła po naczynie.
- Zdrowie Harry'ego! - Przechyliła kieliszek po raz pierwszy.
- Nasze zdrowie. – Tym razem ona zabrała głos.
- Za wspaniałą imprezę.
Popiła wszystko dawką kofeiny, która w połączeniu z alkoholem zadziałała jak mocny kop energii i pewności siebie. Odrzuciła włosy na plecy i otrząsnąwszy się z pierwszej niepewności wkroczyła na parkiet w asyście Nialla.
- Mam nadzieję, że Harry nie jakiś specjalnych praw do ciebie dzisiejszej nocy – powiedział jej do ucha przez włosy, na tyle głośno, że mogła to usłyszeć, ale na tyle cicho, że nie usłyszał tego nikt inny. Po tych słowach zostawił ją na środku sali udając, że zauważył dobrego znajomego.
Zakręciła się wokół własnej osi. Nikt nie tańczył. Ludzie stali tu i ówdzie w mniejszych i większych grupkach, rozmawiając o mało istotnych rzeczach. Muzyka delikatnie sączyła się z głośników, rozbrzmiewając w całym klubie. To w niczym nie przypominało imprezy na jaką, wydawało jej się, szła. Usiłowała znaleźć w tłumie Stylesa, ale ciężko było dostrzec burzę loków wśród tylu głów.
Podchodziła do każdej grupki po kolei, przepraszając wszystkich za niepokojenie i życząc udanej zabawy. Ukrywała zakłopotanie i podekscytowanie pod maską sztucznego uśmiechu. Może nie aż tak sztucznego. Kąciki ust samowolnie się unosiły i nie mogła na to nic poradzić.
- Ariel! Tutaj! A to właśnie moja... moja przyjaciółka, Ariel Doyle. - Rudowłosa z prawdziwą ulgą podeszła do przyjaciela, który prowadził ożywioną rozmowę z kimś kogo skutecznie zasłaniał swoją osobą. Stanęła tuż obok, chłopak uspokojajco położył dłoń w dole jej pleców. Nie była pewna, czy to aby nie przyprawi jej o motyle w brzuchu, niemniej jednak czuła się dobrze. Na razie. - Ari, to Ed.
- O Chryste Panie, przecież to Ed Sheeran! - powiedziała konspiracyjnym szeptem. - Mogłeś mnie ostrzec, ubrałabym tą białą kieckę i zabrała welon!
- Poczucie humoru cię nie opuszcza. Jak się miewasz?
- Pijana.
- Pijana? Przyszliśmy pół godziny temu. Ile mogłaś przez ten czas wypić?
- Yyy.... ze cztery pełne szklanki? To było na dodanie odwagi. Żebym, no wiesz, mogła być zabawna. I wyluzowana. A teraz chce mi się tańczyć. Och, i chce mi się siku. Harry, ja muszę iść, gdzie jest toaleta?
Nie planowała dostać słowotoku, ale tak wyszło. Mogła mówić znacznie dłużej, zamknęła buzię stosunkowo szybko. Pognała do toalety tak szybko, jak tylko buty jej na to pozwalały. Rozważała przez chwilę zwrócenie całego alkoholu, ale po coś go w końcu piła, a poza tym miętówki zostawiła w płaszczu. Usiadła na blacie umywalek, wyciągnęła ze stanika elektronicznego papierosa i rozkoszując się mentolowym zapachem zaciągała się mocniej niż zazwyczaj.
Nigdy nie była na takim przyjęciu, pewnie dużo razy to się nie powtórzy, więc chciała zapamiętać ten wieczór jak najlepiej. Cel pierwszy, zapamiętać. Cel drugi, świetnie się bawić. Nie mogła się jednak świetnie bawić wiedząc, że jest tu jedyną nie-celebrytką. I nie wyobrażała sobie dobrej imprezy bez tańców.
- Harry mówił, że tu cię znajdę.
- A sądziłam, że jesteś chłopakiem. Czy to zawsze tak wygląda?
- Urodziny? - Spojrzenie dziewczyny zdawało się tłumaczyć wszystko. - Zabawy sławnych ludzi? Tak, z grubsza tak. Raczej... raczej nie ma co liczyć na ostry clubbing.
- Nie chciałbyś tego? Lubisz przecież zabalować. Wszyscy zapamiętaliby to przyjęcie. Zróbmy to razem. Proszę. Cóż, sam tutaj przyszedłeś, coś musi być na rzeczy.
- Właściwie... chciałem, żebyśmy coś zrobili. Słyszałem co nieco o tobie i myślę, że razem stworzymy dobry duet do rozkręcenia tej stypy. Zaczynamy?
Uradowana jak dziecko, że w końcu coś zacznie się dziać, chwyciła chłopaka za rękę, zapominając że właśnie wychodzą z damskiej ubikacji, zapominając co w filmach to oznacza. Po prostu chciała się dobrze bawić, a imprezowy duet brzmiał zdecydowanie jak dobra zabawa.
Podeszli do didżeja, który puszczał jakieś smętne, stare kawałki. Za to mu płacili, co miał zrobić. Nie mógł tak nagle zmienić muzyki na bezsłowne dźwięki, przy których dobrze się podskakiwało. Teoretycznie. W praktyce niezwykle ochoczo zareagował na opcję zmiany klimatu i pięćdziesięciu dodatkowych funtów. Plan był prosty. Włączy jeszcze jedną balladę, przy której dwójka intrygantów zatańczy jeden, wolny taniec, po czym – ni stąd, ni zowąd – zacznie się wesoła piosenka, przy której, w teorii, wszyscy zaczną tańczyć.
Jak zaplanowali, tak zrobili. Chłopak oplótł ręką talię dziewczyny, w drugą dłoń chwycił jej drobną rękę, a ona oparła głowę na jego ramieniu. Słowa były zbędne, zresztą, nie bardzo wiedzieli co powiedzieć. Pytania o drobnostki zdawały się nie na miejscu, biorąc pod uwagę, że praktycznie nie wiedzieli o sobie tych większych rzeczy. Powolne dźwięki szybko się kończyły, więc w napięciu oczekiwali jakiegoś dyskotekowego hitu. Niestety, przyszło im tańczyć do przeboju z lat siedemdziesiątych.
Oderwali się od siebie jak oparzeni i ze śmiechem w oczach przez chwilę po prostu na siebie patrzyli. Może nie o to im chodziło, ale był to niezły krok na przód. Przybierając odpowiednie do piosenki ruchy zwrócili na siebie uwagę całej sali. Gdzieś w środku piosenki, kiedy śmiali się z siebie nawzajem, wbiła się między nich dziewczyna, zupełnie jakby nie zauważyła obecności Ariel. Chłopak przepraszającym wzrokiem odprowadził Doyle, która zeszła z parkietu.
Czuła się jeszcze bardziej nieważna, niż w rzeczywistości była. Zupełnie jakby była niewidzialna. Zupełnie, jakby nie bycie sławną, nie dawało jej możliwości życia. Podeszła z powrotem do konsolety, przysiadła się do didżeja o uroczym imieniu Felix i ucięła sobie z nim pogawędkę. Chociaż on był tutaj normalny.
- Uch, cześć. - Nie wymyśliła tego sama. Raczej nie chciała tego zrobić, ale Felix miał niezwykły dar przekonywania. - Może nie jestem nikim znanym, w przeciwieństwie do was, ale wiem co to znaczy zarywać nockę w klubach. To... to zupełnie tak nie wygląda. - Oczy wszystkich zebranych po raz kolejny skupiły się na niej, nawet muzyka ucichła. - Nazywam się Ariel. Jakieś półtora godziny temu nasz solenizant stwierdził, że mogłabym być prezentem sama w sobie. Dzięki Harry. Więc... Jako prezent nie pozwolę, żeby twoje dwudzieste urodziny wyglądały... tak. W końcu to ostatnie urodziny kiedy możesz nielegalnie pić! - Jej znajomi na ten kiepski żart zaczęliby rechotać. Tutaj jednak panowała grobowa cisza. Widziała kilka zniesmaczonych twarzy, kilka osób udających, że ziewają. - Dobra. Jeśli nie chcecie pić i tańczyć, jak to się robi na imprezach, to ja się poddaję. Bycie sławnym musi boleć.
Rzuciła mikrofonem i szybkim tempem pobiegła do schodów. W szatni nie było nikogo poza szatniarką, która skrywała się za setką płaszczy, tak że nie było jej wcale widać. Ariel czuła gorąco słonej wody pod oczami, ale nie miała siły płakać. Przysiadła na stoliku stojącym przy lustrach, oparła się o ścianę i z podkuliła nogi. Zrzuciła buty i oplotła rękoma kolana. Nie chciała wychodzić, w końcu obiecała przyjacielowi, że tu zostanie. Ale czuła się jak piąte koło u wozu, jak wybitnie niepasujące ogniwo.
Oparła czoło o kolana. Pozwoliła spłynąć po policzku jednej, samotnej łzie, nie otarła ciemnej smugi. Nie wiedziała co powinna teraz zrobić. Naprawdę miała pustkę w głowie, zero klarownych rozwiązań.
- Skarbie, nie płacz.
Nieznacznie uchyliła powieki na dźwięk znajomego głosu. Uniosła leciutko kąciki ust, choć on tego nie mógł zobaczyć. Trwała w swojej pozycji wytrwale, nie chciała rzucać się w jego ramiona.
- Kochanie, daj sobie z nimi spokój. Popatrz na mnie. - Kiedy spojrzała na niego spod byka, chwycił ją za brodę i kontynuował. - Ta banda bufonów nawet nie potrafi dobrze udawać, jeśli nie widzi w tym zysku. Nie przejmuj się. Oni cię nie muszą kochać. Ważne, że ja cię kocham. W porządku?
Zamrugała kilkakrotnie, pewna, że się przesłyszała.
- C-co?
- Nie smuć się, skarbie. - Pociągnął za jej nogi tak, że swobodnie opadały, a on mógł stanąć między nimi. Przejechał palcami delikatnie wzdłuż policzka piegowatej. Ona uparcie nie patrzyła mu w oczy bojąc się, że zobaczy w nich litość. Przyłożył obie dłonie do jej twarzy i zbliżył się niebezpiecznie blisko. - Naprawdę cię kocham.
Zniwelował odległość między nimi boleśnie wolno. Przywarł ustami do jej ust, nie musiał długo czekać na odpowiedź. Mimo że Ariel czuła jak blisko się znajdował, nie sądziła, że rzeczywiście ją pocałuje. Z wrażenia otworzyła usta, przez co dała językowi chłopaka większe pole manewru. Ostrożnie, jakby pytając czy aby na pewno może wejść, badał językiem jej język, by później przejechać nim po podniebieniu dziewczyny. Mimowolnie westchnęła, niemal go gryząc. Położyła dłonie na jego klatce piersiowej, żeby następnie zacisnąć na moment pięści na jego koszuli. On zaś przeniósł dłonie na jej talię i przysunął się jeszcze bliżej. Oderwawszy się od siebie, dalej nie potrafiła na niego spojrzeć. Szczególnie teraz było jej ciężko. Odgarnął jej niesforne, rude kosmyki za ucho, ale nic nie mówił. On tylko czekał.
- Nie tak wyobrażałam sobie pocałunek z Harrym Stylesem.

● ● ●

czeeeeeść serduszka! ♥ wróciłam po ponad dwumiesięcznej przerwie. mam nadzieję, że ktoś jeszcze będzie czytał! jak się wdrożyliście w pierwsze miesiące szkoły? ja po "uroczym" początku na rozszerzeniach (mat-fiz, bejbe) potrzebuję jakiejś odskoczni i być może kontynuowanie tego opowiadanie jest najlepszym pomysłem. szczególnie, że mam kilka pomysłów. ach, jak wam się podoba teledysk do steal my girl? jak dla mnie Louis i mały szympans Eli wygrywają życie.

jeżeli chcecie czytać opowiadanie i chcecie być informowane, proszę, zostawiajcie komentarze pod rozdziałami. to mnie zmotywuję i będę wiedzieć komu na bank pisać o nowych rozdziałach :) piszcie co myślicie o sytuacji w opowiadaniu, jakie macie pomysły na rozwinięcie fabuły, jak to wszystko widzicie. bardzo miło cię czyta takie komentarze. kocham was xx

10 komentarzy:

  1. A więc na początek jdjshdjdbbgkf
    Harry ją pocałował!!! *.* Jezu, umieram!
    Tylko co na to Niall... :/
    Uwielbiam Niariel (tak, połączyłam ich imiona :D) ale... Harry był dla niej taki kochany
    Powiem Ci szczerze, że tytuł bloga jest trafny. Tu wszystko jest takie zawiłe!
    Boże, uwielbiam Cię za tego bloga! Informuj mnie misiu!
    Pozdrawiam xx
    @Agata_Lech

    OdpowiedzUsuń
  2. Harry. Ja. Pocałował.
    Yafshdvhsuzhjshshzghxgxhdhvd!!!!!!
    Świetny!!!! Musisz to kontynuować!!!
    SMG!!!! Zgadzam się z tobą Loui i malpka<3 Mój "danger" :D
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OMGF!!!! Tyle na to czekałam, wreszcie! WRESZCIE JĄ POCAŁOWAŁ... Nie była bym na tyle odważna co zrobiła Ariel. Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki temu cudownemu rozdziałowi, wybaczam ci tę nieobecność :P

    Po prostu To jest CUDO.
    Nie mam więcej słów.
    Mogłabym cię wychwalać bez końca, jesteś:
    -Genialna,
    -Mega utalentowana,
    -Pomysłowa,
    -Cudowna
    itp,itd.
    No i Kocham Cię za tego bloga dlatego cieszę się, że go piszesz :*

    Pozdrawiam i czekam na następny
    ily.
    @ThisIsEnd_

    OdpowiedzUsuń
  5. Wreszcie *o*
    Jest genialny. Urodziny Harrego, Ariel czuje się nieswojo, pocałunek ♥
    Bardzo podoba mi się wielobarwność i plastyczność opisów, są bardzo profesjonalne. Uwielbiam tego bloga i mam nadzieję, że już nie będzie tak długiej przerwy.
    Z niecierpliwością czekam na następny :D
    @Beti_Ju_ok

    OdpowiedzUsuń
  6. pocałowali sie ! :D
    nareszcie ! rozdział jest super! czekam na nexta xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Je*ane sztywniaki! Nawet nie wiedzą, jak się dobrze bawić... Nie wiedzą co tracą!
    ADGAHSASSVFSGA POCAŁOWALI SIĘ AJAJAJAJA JARAM SIĘ JAK ZNICZ, OH YEEAAAHH! <3
    Rozdział genialny! <3 Proszę nexta haha :D
    Pozdrawiam, @droowseex xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny;) czekamy z niecierpliwością na następny:) ♡♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  9. Niestety odkryłam, że przez studia kompletnie nie mam czasu by dokładnie wczytywać się w wasze wspaniałe opowiadania. Ale czytam je ze zrozumieniem na szczęście i oh... Skoro gwiazdy nie potrafią się bawić to wiadomo dlaczego czasem są takie oschłe, nie no żart. Ale stypa to trochę była na urodzinach, skoro jeszcze patrzyli na nią jak na głupka, no bez przesady ._.
    Owhh *-* i pocałunek Harry'ego i naszej Ariel cóż, jestem ciekawa kolejnego rozdziału, bo nie do końca wiadomo jak to między nimi będzie, więc czekam, na kolejny z niecierpliwością! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. [SPAM]

    http://one-two-three-you-die.blogspot.com/

    Danielle, Harry, Josh, Taylor, Calum, Niall, Eleanor, Michael, Louis, Luke, Perrie, Liam, Ashton, Jade oraz Zayn chodzą do najbardziej znanej i polecanej szkoły w Londynie, inaczej mówiąc do London University on the Gold Street. Do tej samej placówki uczęszcza niejaka Ashley Benson, dziewczyna wyśmiewana, szykanowana i mieszana z błotem. Od zawsze była obiektem drwin i zaczepek. W 2012 roku w ostatni dzień wakacji Perrie oraz Zayn organizują imprezę na uczczenie minionych dwóch miesięcy. Za namową Jade oraz Taylor zjawia się tu również kilka innych osób a nawet..Ashley. Kilka minut przez zakończeniem 'dyskoteki' panna Benson zostaje publicznie upokorzona. Na jej głowie ląduje wielki tort, zostaje obrzucona pierzem oraz wepchnięta do basenu. Blondynka nie wytrzymuje i gdy tylko opuszcza wodę wykrzykuje każdemu to co o nim myśli. Mówi to co kumulowała w sobie od prawie trzech lat. Kilka minut później rzuca się biegiem i opuszcza posesje Malika. Staje na ulicy i na jej nieszczęście nie zauważa czarnego Land Rovera, którym przyjechał lekko spóźniony Harry oraz Niall. Dziewczyna po kilku sekundach leży przygnieciona kołami. Całe towarzystwo wpada w panikę, kilka osób już uciekło z miejsca wypadku. Louis oraz Zayn pod wpływem strachu pakują ciało blondynki do auta i z procentami we krwi jadą do lasu. Przy Tamizie cała piętnastka przyrzeka że zostanie to ich tajemnicą. Liam oraz Josh wrzucają poharatane zwłoki do lodowatej wody. Ostatni raz patrzą za siebie i wracają do swoich aut. Ashley Benson zostaje uznana za zaginioną.
    Rok później, pierwszego września odbywa się rozpoczęcie roku szkolnego. Od razu po zakończeniu dnia cała paczka przyjaciół umawia się na wypad za miasto na następny tydzień. Gdy wszystko jest ustalone Josh jako pierwszy opuszcza mur szkolny. Przechodzący przez ulice chłopak nie zauważa pędzącego ciemnego auta i zostaje potrącony. Sprawca wypadku ucieka, zostawiając bruneta samego sobie. Każdy wpada w szał. W tym samym czasie Louis, Ashton, Danielle, Taylor, Harry, Michael, Niall, Luke, Eleanor, Zayn, Calum, Jade, Liam oraz Perrie dostają anonimowego sms'a.
    "Jeśli nie chcecie by was spotkał taki los miejcie oczy i uszy szeroko otwarte. Każdy dzień może być waszym ostatnim. ~A.
    Ps. Wiem co stało się rok temu."
    Na początku każde z nich uznaje to za zwykły żart a śmierć swojego przyjaciela za zbieg okoliczności. Jednak niewyjaśnione wypadki i morderstwa przekonują nastolatków że to nie tylko zwykły zbieg wydarzeń. To walka o życie i odkrycie prawdy.

    Zapraszam, myślę że się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń

Pisane tu treści są dziełem mojej wyobraźni.

Jeśli przeczytałaś i ci się spodobało - zostaw po sobie ślad, daj znać że tu byłaś.

Jeśli nie podoba ci się to co czytasz po prostu wyjdź z tego bloga.
Naciśnij czerwony przycisk zamiast zostawiać antymotywujące komentarze.